Aktualizacja strony została wstrzymana

Spekulacja racją stanu?

Spekulowanie na długu publicznym przy użyciu instrumentów pochodnych może być problemem nie tylko Grecji, ale także innych zadłużonych krajów, choć nie na tak monstrualną skalę

Prawo europejskie nie wymaga, by rządy informowały na bieżąco o swapach, czyli transakcjach okresowego zastawiania waluty, ani też aby księgowały te operacje po stronie długu. Dla rządów stanowi to potężną pokusę, by iść w ślady Grecji i zmniejszać ciężar zadłużenia finansów publicznych, grając na rynku walutowym. Ma to jedną podstawową wadę: można przegrać z kretesem.

Złoty, od dołka sprzed roku, umocnił się o 20 procent. Magiczny próg 4 zł za euro został kolejny raz w tym miesiącu przekroczony, a analitycy przewidują, że obecna fala wzrostów utrzyma się przynajmniej do końca tygodnia.
W związku z kryzysem greckim wywołanym ujawnieniem operacji swapowych tamtejszego rządu zmierzających do fikcyjnej redukcji zadłużenia pojawiły się w Polsce spekulacje, że aprecjacja złotego może być także wywołana ingerencją rządu na rynku walutowym w celu podtrzymania płynności i obniżenia kosztów obsługi naszego zadłużenia. Aby przeciąć te domysły, zapytaliśmy o to Ministerstwo Finansów.
– Ministerstwo Finansów w styczniu i lutym 2010 r. nie przeprowadziło transakcji swap – zapewniła rzecznik Magdalena Kobos. Potwierdziła zarazem, że ostatnio takie terminowe transakcje prowadzone były w grudniu. Czy już zostały zamknięte – nie wiadomo.
Wstrzymanie zawierania dalszych tego typu umów, polegających na okresowym zastawieniu przez rząd obcej waluty w bankach w zamian za zastrzyk gotówki w złotych po przyjętym z góry kursie, to istotna dla rynków informacja w chwili wybuchu greckiego skandalu, gdy klimat dla inwestowania w obligacje stanowczo się pogorszył. Inwestorzy, którzy kupili greckie obligacje, nie zdając sobie sprawy z zawartych swapów i rzeczywistego poziomu zadłużenia tego kraju, czują się nabici w butelkę. Reżyserem tego spektaklu okazał się m.in. bank inwestycyjny Goldman Sachs. To on w latach 2001-2002 zaaranżował dla greckiego rządu swapy, a potem jakby nigdy nic zajął się emisją greckich obligacji, nie informując o swapach inwestorów. W tym czasie grecki dług publiczny, „opakowany” w obcą walutę, pęczniał cichutko bez wiedzy rynków. Pozwoliło to zaniżyć rentowność greckich obligacji (a więc cenę dalszego zadłużania kraju). I zredukowało dług na tyle, że Grecję przyjęto do strefy euro.
Pod stołem bez rachunku

Grecy – nie informując o tych operacjach Eurostatu i Komisji Europejskiej – skorzystali z luki w prawie europejskim. Obecnie obowiązek informowania już istnieje. Ale czy do końca?
– Informacje o operacjach swap, jak również o innych transakcjach rynkowych związanych z zarządzaniem płynnością i długiem, nie są na bieżąco publikowane. Zbiorcze informacje o tego typu transakcjach zamieszczane są tylko w kolejnych raportach rocznych – przyznaje Ministerstwo Finansów. – Bieżąca publikacja takich informacji mogłaby wpływać na warunki zawieranych transakcji – wyjaśnia rzecznik resortu.
– Można uznać, że utrzymywanie tajemnicy przed rynkami leży w tym wypadku w interesie publicznym – twierdzi jeden z naszych rozmówców związany w przeszłości z resortem finansów.
– Rząd utrzymuje, że swapy służą podtrzymaniu płynności w zarządzaniu długiem i obniżeniu kosztów jego obsługi. Ale jeśli nagle „tąpnie” na rynku walutowym i nastąpi osłabienie złotego, dług liczony w złotówkach poszybuje w górę. Źeby zaś odbudować rezerwy w walucie, potrzebne będzie więcej złotówek. To niebezpieczna zabawa. Dla przejrzystości finansów publicznych takie operacje powinny być księgowane, w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z wirtualną księgowością – twierdzi Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”.
Zapytaliśmy Ministerstwo Finansów, czy swapy (zastawione waluty) są księgowane jako dług. – Transakcje swap polegające na okresowej zamianie walut nie są zaliczane do długu publicznego zarówno według metodologii polskiej, jak i unijnej – poinformowała rzecznik resortu Magdalena Kobos.

Dłużnik w kasynie
Z odpowiedzi tej płynie wniosek, że spekulowanie na długu publicznym przy użyciu instrumentów pochodnych może być problemem nie tylko Grecji, ale także innych zadłużonych krajów, choć na pewno nie na tak monstrualną skalę.
– Swapy walutowe polegają na tym, że strony umawiają się na wymianę walut w przyszłości po ustalonym kursie. Pozwala to stronie zarabiać na zmianach kursu, ale jednocześnie zwiększa jej ryzyko walutowe – wyjaśnia Bielewicz. – Wystawia to finanse publiczne na ryzyko walutowe, a złotego na atak potężnych banków inwestycyjnych, które z jednej strony zawierają swapy, a z drugiej grają na rynku walutowym i wpływają na notowania – ostrzega finansista. Proceder, zdaniem głównego ekonomisty SKOK Janusza Szewczaka, przypomina transakcje zakupu asymetrycznych opcji walutowych, których ofiarą padło tysiące przedsiębiorstw.
– Generalnie rząd powinien zająć się polityką fiskalną, a politykę pieniężną i kursową pozostawić Narodowemu Bankowi Polskiemu – podkreśla szef Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”.
W Polsce transakcje swapów, polegające na zastawieniu obcych walut w zamian za złote, prowadzone były ostatnio w grudniu ubiegłego roku, kiedy to – jak podał „Parkiet” – kontrahentami rządu było „kilka banków”. Media donosiły wówczas, że „rząd gra na walutach”.
– Resort mógł przeznaczyć na „hazard walutowy” nawet 2,75 mld euro, co pozwoliło mu wywindować kurs złotego do blisko 4 zł za euro – ocenia Szewczak.
– Transakcje te planujemy kontynuować również w 2010 roku – zapowiedział wówczas Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego Ministerstwa Finansów.

W pętli długów
Umocnienie złotego to niewątpliwy powód do radości dla ministra finansów, który – jak wiele na to wskazuje – w ciągu trzech lat urzędowania powiększy zadłużenie Polski o okrągłe 200 mld złotych. Mocny złoty pozwoli mu taniej obsługiwać dług publiczny, szacowany obecnie na 660 mld zł, w tym ok. 200 mld zł w walutach obcych. Nie ma tygodnia, aby resort finansów nie organizował przetargu na sprzedaż obligacji skarbowych. Szacuje się, że w bieżącym roku deficyt finansów publicznych sięgnie 7 proc. PKB, czyli zadłużenie wzrośnie o dalsze 91 mld zł, sięgając 55 proc. PKB. Grozi nam więc przekroczenie drugiego progu ostrożnościowego i związane z tym bolesne cięcia. Na obsługę dotychczasowego i sfinansowanie nowego zadłużenia rząd będzie musiał zdobyć w tym roku – według oficjalnych zapewnień resortu finansów – ok. 155 mld zł, podczas gdy dochody budżetu wyniosą 249 mld złotych. Pod młotek pójdzie majątek Skarbu Państwa.
Kwota zadłużenia i koszt jego obsługi ma charakter względny, zależny od kursu naszej waluty. Umocnienie złotego pozwala taniej obsługiwać zadłużenie zagraniczne, a także sprawia, że opłaca się zaciągać pożyczki walutowe na obsługę zadłużenia krajowego (przez co rośnie dług zagraniczny i związane z tym ryzyko kursowe). Na samą spłatę długu zagranicznego tylko w styczniu resort finansów wydał ok. 1,2 mld zł (11,7 mln euro kapitału oraz 290,4 mln euro odsetek). Stan środków walutowych w dyspozycji ministra finansów wynosił na koniec stycznia ponad 7,4 mld euro, o ponad 4 mld euro więcej niż na koniec 2009 roku. Polskie obligacje sprzedają się nadal nieźle, ale ich rentowność (obecnie 5 do nieco ponad 6 proc.) powoli rośnie. „Ostatnio kłopoty ze sprzedażą swoich 10-letnich papierów skarbowych mieli Czesi i Portugalczycy. My także możemy mieć wkrótce kłopoty z finansowaniem długu publicznego” – ostrzega na swoim blogu Zbigniew Kuźmiuk z PiS, przypominając, że prawdopodobieństwo niewypłacalności Polski szacowane jest na 7,7 proc., podczas gdy Czech – zaledwie na 5,7 procent.

Pułapka euro
Operacje swapowe przeprowadzone przez rząd Grecji, które pozwoliły ukryć rzeczywisty dług publiczny tego kraju przed Komisją Europejską i Eurostatem i wprowadzić Grecję do strefy euro, w rzeczywistości zwiększały ten dług przynajmniej o miliard dolarów, przesuwając zobowiązania w sferę pozabilansową – podała Agencja Bloomberga. Dzisiaj to fałszowanie danych, czy – jak kto woli – „wirtualna księgowość” – srogo mści się na Grekach. Uwięzieni w strefie euro, bez możliwości zdewaluowania waluty, uginają się pod ciężarem zadłużenia sięgającego 113 proc. PKB, które przyrośnie w tym roku o kolejne 12,7 proc. PKB. Grecka gospodarka nie nadąża już z dostarczaniem środków na rolowanie długów i spłatę zadłużenia. Uratowałaby ją dewaluacja waluty, tyle że własnej waluty już nie ma. Po przyjęciu euro kraj stracił na konkurencyjności. Ciepłe greckie kurorty nadmorskie i niezliczone pomniki historii dla milionów turystów stały się zbyt drogie. Rentowność greckich obligacji już o 4 punkty procentowe przekracza rentowność obligacji niemieckich (a przecież oba kraje posługują się tą samą walutą) i sięga w wypadku papierów długoterminowych aż 7,2 procent. Na dodatek Francja i Niemcy, mimo składanych obietnic, nie kwapią się z pomocą tonącej eurokuzynce. Inwestorzy szacują ryzyko niewypłacalności Grecji na ponad 29 procent. Rząd przygotowuje Greków do mocnego zaciśnięcia pasa. My, nie bacząc na kazus Grecji, też zmierzamy do euro, rozmiatając długi po kątach. Fakt, że rząd przeprowadził swapy w samym końcu ubiegłego roku, w momencie zamykania bilansu, daje do myślenia.

Małgorzata Goss

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 20-21 lutego 2010, Nr 43 (3669) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100220&typ=po&id=po51.txt

Skip to content