Aktualizacja strony została wstrzymana

Krótki opis zagrożeń dla mocarstwowej potęgi Stanów Zjednoczonych – Jan Czekajewski

Pan Michael Lind, amerykański historyk, napisał artykuł opublikowany w New York Times pod tytułem „Katastrofy nie będzie”, który został przetłumaczony przez Tomasza Bieronia i opublikowany w Dzienniku.pl w sekcji Europa.

W swym artykule Pan Lind uspokaja Amerykanów, że przepowiednie rozpadu Stanów Zjednoczonych są błędne i że USA, jako mocarstwo światowe,  potrwa jeszcze przynajmniej następne 100 lat. Tutaj pozwolę sobie na uwagę, że jeszcze za tow. Breżniewa wiele ludzi myślało, że ZSSR, aczkolwiek skorumpowany i bolejący, będzie kuśtykał następne 50 lat, a w rzeczywistości ZSSR rozpadł się w zaledwie kilka dni. Nie na skutek przegranej wojny, tylko na skutek załamania  wewnętrznego spowodowanego wbudowaną w niego bombą zegarową w postaci ekonomicznych pseudo-teorii marksistowsko – leninowskich. Zegar tej bomby zaczął tykać 25 października 1917 r. i gdyby nie Hitler i wojna światowa,  ZSSR skończyłby się o kilkadziesiąt lat  wcześniej.

Argumenty jakich używa Pan Lind są głównie z grupy rozważań i statystyk demograficznych.  Autor pobieżnie również wspomina kryzys emerytalny i usług zdrowotnych. Widocznie  Pan Lind czuje się pewniej w tych dziedzinach, które potwierdzają jego hipotezy. Dziwne jednak, że Pan Lind ominął niezwykle ważny element, jakim jest ekonomia, która nawiasem mówiąc, była głównym czynnikiem rozpadu ZSSR. Nic też nie mówi w tym artykule o zagrożeniach, jakie stanowią dla Ameryki  jej  własne imperialistyczne  ambicje, które są w konflikcie z malejącymi możliwościami finansowymi i wojskowymi.

Artykuł ten podnosi serca tym Europejczykom, którzy obawiają się i słusznie, powrotu demonów socjalizmu w Unii Europejskiej i widzą świat w kolorze czarno- białym. Dla nich USA to wzór wolności obywatelskiej i liberalizmu ekonomicznego. Ostatni bastion przeciw rosnącej na świecie lewicowości.  Postaram się napisać,  jak ja to widzę od wewnątrz.

Ostrzeżenie już było

Pierwszy skowronek zbliżającej się katastrofy zaświergotał w roku 1973, kiedy to kraje arabskie nałożyły embargo na eksport ropy naftowej na kraje, które popierały Izrael w  wojnie z krajami arabskimi. Blady strach padł wtedy na Amerykanów, kiedy długie  kolejki zaczęły się formować przed stacjami benzynowymi, w których reglamentowano ilość sprzedawanej benzyny. Rząd, w panice,  zaczął poważnie myśleć o oszczędnościach w zużyciu paliwa, narzucając limity zużycia benzyny  dla produkowanych samochodów. Zaczęto również myśleć o alternatywnych źródłach energii.

W miarę upływu czasu rozwiązanie przyszło nie od naukowców, energetyków czy chemików, ale od bankierów. Było to rozwiązanie połowiczne, które, co prawda widma katastrofy nie usunęło, ale przesunęło jej datę o kilkadziesiąt lat. Zgodzono się na radykalnie podwyższone ceny ropy z krajów arabskich, nabijając w ten sposób kabzy sułtanów i szejków pod warunkiem, że będą „zarobione” pieniądze trzymali w bankach i dolarach amerykańskich. Tak długo jak „dolary  olejowe” są wyłączone  z cyrkulacji i leżą na amerykańskich kontach, można bezkarnie „drukować” miliardy dodatkowych dolarów bez niebezpieczeństwa wywołania inflacji. Cena ropy nie odgrywa tu roli, jako że jest w gruncie rzeczy iluzoryczna, albo jak to się dzisiaj mówi wirtualna. Dodatkowa klauzula na pewno wspominała, że Panowie na Pustynnych Piaskach będą bronieni przez amerykańskie siły zbrojne przed własnym ludem albo obcymi zazdrośnikami, jeśli  chcieliby odsunąć ich od władzy i kasy.

Lata i dekady mijały i system na pozór działał bezbłędnie, aczkolwiek podobnie jak system marksistowsko-leninowski, miał wbudowaną tykającą destrukcyjną bombę, a nawet kilka.

A oto niektóre przyczyny zbliżającej się katastrofy:

Nr 1 – Nowi klienci na rynku olejowym


Rośnie zapotrzebowanie na ropę naftową ze strony dwóch krajów: Chin i Indii, przy jednocześnie małym wzroście światowej produkcji. ( Według statystyk British Petroleum na 9 litrów ropy wydobytej  tylko jeden litr  pochodzi z nowo odkrytych złoży).  Dzisiaj ( 19. I. 2008), w  czasie pisania tego artykułu, zaistniała historyczna chwila, kiedy po raz pierwszy  cena baryłki ropy przekroczyła cenę 100$. Przekroczono w ten sposób ważną psychologiczną barierę i dlatego należy się spodziewać dalszego wzrostu cen.

Nr 2 – Zadufanie w mądrość banków i bankierów


Przejawem tego jest : wiara rządu i sfer finansowych, że można kontrolować świat za pomocą bankowych manipulacji z Nowego Jorku.

Pojawienie się Euro jako alternatywnej waluty poważnie zagroziło możliwości nieograniczonego „druku” kolejnych miliardów dolarów z powodu spadku zaufania do tej waluty. Występuje erozja ważności Nowego Jorku jako światowego centrum finansowego. Nowe konkurencyjne centra powstają w Hong-Kongu, Singapurze i Szanghaju.

Nr 3 – Eksport pracy i fabryk

Eksport pracy do krajów zamorskich ( Chiny) i ościennych (Meksyk) na początku pracy prostej, a ostatnio także intelektualnej, odbywa się pod fałszywym mniemaniem, że jedyną wartością wymierną  jest zysk mierzony w dolarach. Pozwolono sobie zapomnieć, że dolar już od lat rozwiódł się z jakąkolwiek wymierną wartością. Na skutek tego eksportu zaczęły zanikać fabryki i huty, a ostatnio także biura konstrukcyjne z powodu braku inżynierów i polityki imigracyjnej stwarzającej trudności wizowe dla naukowców i inżynierów, natomiast  preferującej zbieraczy winogron i sałaty.

Na skutek likwidacji miejsc pracy  w dziedzinach produkcyjnych, bankowcy i politycy gloryfikują sektor usługowy, tak jakby obywatele mogli się dorobić dobrobytu czyszcząc jeden drugiemu buty. W roku 2006 ekonomia usług w USA wynosiła 68%  produktu narodowego brutto, zatrudniając 75% wszystkich cywilnych pracowników. Udział sektora wytwórczego wynosił zaledwie 12% produktu narodowego. Sytuacja w tej dziedzinie pogarsza się z roku na rok.  Może zaistnieć sytuacja, że niedługo, aby prowadzić wojnę będziemy musieli kupować uzbrojenie u naszych wrogów.
Nawet jeśli chodzi o wojnę i wojaczkę, to w dużej mierze jest ona prowadzona przez kontraktowych pracowników każących sobie słono za te usługi płacić ( Polacy robią to dla Amerykanów, jak zwykle, honorowo).

Nr 4 – Arogancja w polityce zagranicznej

Arogancja i misyjne przeświadczenie uzasadnia militarną interwencję w stosunku do innych krajów. Związane z tym jest także przekonanie, że większość sytuacji można rozwiązać metodami wojskowymi i rozwiązania te są nieodwracalne.

Wojna w Iraku i Afganistanie pochłania 21% (2006 r) podatków obywateli amerykańskich. USA utrzymuje bazy wojskowe w ponad 100 krajach.
Wielkie mocarstwa na ogół nie upadają z powodu jednej przegranej wojny, ale z powodu wielu potyczek i zadrapań,  które doprowadzają do zgonu poprzez wykrwawienie żywotnej materii ekonomicznej, jaką jest ludzka praca. W tym samym czasie komisja rządowa, według NY Times, wyliczyła, że dla reperacji dróg i  walących się mostów,  potrzeba zainwestować rocznie 220 miliardów dolarów. Pieniędzy tych zabraknie, ponieważ. według obliczeń Biura Budżetu Kongresu Stanów Zjednoczonych , koszt 10 lat wojny w Iraku i Afganistanie będzie wynosił 1,4 biliona (1400 miliardów) dolarów.

Nr 5 – Zadłużenie Rządu

Na skutek drugiej wojny światowej dolar zastąpił funt angielski jako tzw. waluta rezerwowa. Jej wartość opierała się, najpierw na złocie, a później  na stabilności amerykańskiej ekonomii i jej dynamice. Ta wyjątkowa pozycja dała USA możliwość zaciągania długów, także w stosunku do innych krajów, w postaci sprzedawania obligacji pożyczkowych. Pożyczki rządowe stały się nałogiem i co gorsze wierzycielami stali się potencjalni konkurenci; np. Chiny, do ropy naftowej na Bliskim Wschodzie i gdziekolwiek indziej, Afryka, Ameryka Południowa itp.  Nagromadzone miliardy dolarów na kontach chińskich dają Chinom możliwość nacisku na Stany Zjednoczone, które w dużej mierze nawet w dziedzinie monetarnej zaczynają tracić niezależność.
 
Nr 6 – Pozorne bogactwo i życie nad stan

Byłoby świetnie, gdyby nasza wysoka stopa życiowa była skutkiem szczególnych umiejętności i wydajności pracy. Niestety, w dużej mierze wysoka stopa życiowa Amerykanów jest utrzymywana z pożyczek zaciąganych na karty kredytowe, a także na poczet  hipotek własnych domów. Rok 2008 będzie tym, który otworzy ludziom oczy, że na dłuższą metę, „bez pracy nie ma kołaczy”.

System ekonomiczny Stanów Zjednoczonych stworzony  (stosunkowo niedawno zmodyfikowany) przez oligarchów finansowych,  oparty głównie na usługach, sporządził sobie pułapkę na samego siebie.

Ekonomiści rządowi podają, że niewielki spadek o 2% w zakupach obywateli, doprowadzi  USA do głębokiego kryzysu. W panice rząd ucieka się do ryzykownego pomysłu rozdawania obywatelom pieniędzy (około 600$ na łebka), licząc na to, że pobiegną oni do sklepów i natychmiast je na coś wydadzą i poprawią ekonomię. Prawdopodobnie obywatele wydadzą te 600$ na produkty produkowane w Chinach, zwiększając przez to i tak wielkie zadłużenie zagraniczne. Lekarstwo takie, zalecane przez myślicieli w Waszyngtonie,  jest podobne do dawania narkomanowi  heroiny albo alkoholikowi  wódki. Także dzisiaj, 19.I.2008  wpływowy dziennik Financial Times, opublikował wiadomość, że rząd amerykański udzielił bankom amerykańskim 50 miliardów nisko oprocentowanej pożyczki.  Decyzję tę podjęto w obawie o bankructwo banków spowodowane przez lekkomyślne rozdawanie pożyczek  hipotecznych ludziom, którzy nie mieli możliwości ich spłacić.  To samo porównanie  o leczeniu alkoholika przez dawanie mu wódki stosuje się w tym wypadku do wielkich instytucji finansowych. Różnica jest jedynie w skali, biedak dostaje 600$, a bank miliard dolarów. Rezultatem takiego zachowania rządu jest obniżenie stopy procentowej dla tych obywateli, którzy w myśl wskazań własnej babci i „starej ekonomii”, nie żyli na kredyt, ale oszczędzali. Banki nie muszą już zabiegać o ciułaczy, gdyż rząd im daje pieniądze,  prawie że za darmo.

Nr 7 – Ujemny bilans w handlu zagranicznym

O 24 lat czyli od roku 1984 USA ma z roku na rok ujemny zagraniczny  bilans handlowy. Znaczy to, że sprzedajemy mniej produktów  niż kupujemy. Nic dziwnego, że nasza oferta produktów zmniejsza się z dnia na dzień, jako że nasze fabryki mieszczą się już w Chinach czy Meksyku i ich produkty musimy kupować za walutę odnośnych krajów. Na dodatek import ropy naftowej także się zwiększa z roku na rok, pogłębiając deficyt handlowy.

Nr 8 – Fanatyzm, zaściankowość, brak zainteresowania naukami ścisłymi

Brak  zrozumienia zagadnień międzynarodowych, które w coraz większym stopniu wpływają na ekonomię i stopę życiową USA, jest faktem nie tylko wśród większości społeczeństwa ale i wśród kół rządzących. Anty-intelektualne nastawienie, fanatyzm religijny ( 40% Amerykanów wierzy w zbliżający się koniec świata) , kontrola mediów i Kongresu przez grupy specjalnych interesów pogłębia kryzys ekonomiczny a jednocześnie wciąga kraj w wojny, których nie można wygrać.

Nabór na studia inżynierskie i matematyczne, które są podstawą rozwoju nowych technologii, jest przerażająco mały (podobnie jak w Polsce) co zapewnia, że Stany Zjednoczone nie mają szans w konkurencji przemysłowej w nowymi potęgami  jak Chiny, Korea, Tajwan a nawet Niemcy, które kształcą dużo więcej kadry inżynierskiej.

Co mnie boli i dlaczego

Mógłbym jeszcze pisać dużo i długo o tym, co zagraża Stanom Zjednoczonym, ale wydaje mi się , że to co napisałem jest wystarczające dla polskiego czytelnika, dla zrozumienia bieżącej sytuacji i perspektyw dla Stanów Zjednoczonych, tak uwielbianych, często bezkrytycznie, przez dużą cześć polskiego społeczeństwa.

Jako Amerykaninowi z wyboru głęboko leży mi na sercu sukces mego kraju, który dał mi warunki do spełnienia moich marzeń. Wspominam o tym, aby zwrócić uwagę czytelnikom, że moje ostrzeżenia i krytyki, bynajmniej nie pochodzą od człowieka zgorzkniałego, biednego, zawiedzionego w stosunku do kraju, który mnie przyjął i zaadoptował. Raczej pochodzą one z niepokoju o przyszłość kraju, z którym są związane losy moje i moich urodzonych tu dzieci.

dr inż. Jan Czekajewski
Columbus, Ohio, USA

Za: konserwatyzm.pl

 

KOMENTARZ BIBUŁY: Pan dr Czekajewski pisał już różne rzeczy, choć tym razem pada wiele mądrych spostrzeżeń, jakkolwiek całe przesłanie o nadchodzącym końcu Stanów Zjednoczonych jest – wydaje się nam – błędne.

Po pierwsze, posługiwanie się przykładem Związku Sowieckiego jako paraleli do możliwego podobnego rozpadu USA jest wyrazem pewnej naiwności w postrzeganiu wydarzeń światowych, gdyż ZSSR był zarówno ofiarą polityki amerykańskiej, jak i jego przywódcy (głównie Gorbaczow) stali się świadomym elementem rozkładu tego państwa przyjmując wizję Nowego Światowego Porządku. A NWO jest strategicznym celem masonerii światowej, której główni decydenci bazują dziś w USA. Warto przypomnieć, że ten sam, który ufundował rozpad ZSSR pod dyktando masońskie, stał się jednym z największych orędowników NWO, m.in. zakładając w San Francisco Gorbachev Foundation. (Nb. ulokowanej w byłej bazie wojskowej w Presidio.) Sam Gorbaczow wielokrotnie używał określenia „Nowy Porządek Światowy”, do którego według niego w 1990 roku dołączył ZSSR, a później Rosja. Dopiero Putin przerwał ten proces, stąd ma taką złą prasę „w wolnych mediach zachodnich”.

Po drugie, wyświechtany argument ekonomiczny, jakoby to on przeważył o rozpadzie Sojuza, ma się nijak do rzeczywistości. Całkiem sporo państw funkcjonuje przy ubogości swoich obywateli, a potęga jaką był ZSSR pozwalała na wiele lat egzystencji i budowy potencjalu militarnego. ZSSR wcale nie musiał rezygnować z autorytarnego systemu komunistycznego by rozwijać gospodarkę, wystarczyło dla potrzeb Imperium Sowieckiego ją nieco skorygować – przykład dzisiejszych Chin pokazuje dobitnie, że jest to możliwe.

Po trzecie, w tej analizie brak jest zasadniczego punktu bolączki Stanów Zjednoczonych: centralnego prywatnego banku, od którego rząd USA pożycza (tak! pożycza!) pieniądze. Proszę sobie wyobrazić ten nonsens: rząd amerykański pożycza na procent pieniądze od instytucji prywatnej zwącej się Federal Reserve System, która jest zarządzana przez przedstawicieli banków prywatnych. Pieniądze są kreowane z niczego przez instytucję prywatną, nad którą na dodatek nie ma żadnej kontroli. Oto bolączka Ameryki! Aby uzdrowić gospodarkę amerykańską potrzebna jest całkowita likwidacja Feds i reorganizacja systemu bankowego. Likwidacja tego raka Ameryki pozwoliłaby na szybką rekonwalescencję i właściwy rozwój społeczeństwa. Ale… czy komukolwiek chodzi o uzdrowienie Ameryki? Skądże! Osobom sterującym tym organizmem (a nie chodzi tu raczej o przedstawicieli oficjalnego rządu), wcale nie pragną poprawy kondycji USA, lecz pragną dalszych zysków oraz kontroli nad ludźmi. Będą mieli to wszystko, pod warunkiem dechrystianizacji stosunków społecznych i dalszego ogłupiania mas. A o to wcale nie tak trudno mając w swych rękach media i rozporządzając udoskonalającym się aparatem inwigilacji i przemocy. USA przetrwa jeszcze długie lata, a jego rozpad nie skończy się tak łagodnie jak ZSSR, lecz wpierw tyranią a potem światowym kataklizmem.

 

Skip to content