Australijski Kościół z zadowoleniem przyjął rządowe propozycje filtrowania niektórych stron internetowych. Chodzi szczególnie o witryny prezentujące przemoc i pornografię. „To bardzo rozsądny krok, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Internetu – stwierdził odpowiedzialny za sprawy medialne w australijskim episkopacie bp Peter Ingham. – Od zawsze takie było nasze stanowisko. Jeśli filtrowanie nie spowoduje niepożądanych efektów w internecie, to będzie to bardzo pozytywny krok w kierunku zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa w sieci”.
Australijscy eksperci rządowi zakończyli już etap testów filtrów, które będą montowane przez dostawców usług internetowych (ISP). Podobne rozwiązania funkcjonują już w wielu krajach Unii Europejskiej. Klasyfikują one dany materiał i ewentualnie wpisują na indeks stron zablokowanych w sieci. Podobnie treści tego typu zakazane są w publikacji czy w innych wizualnych mediach – czytamy w oświadczeniu australijskich biskupów.
se/cathnews
KOMENTARZ BIBUŁY: Oczywiście kluczem we wszystkich tego typu działaniach sił pragnących ograniczenia dostępu do zasobów internetowych, jest użyte w powyższej informacji słówko „szczególnie”. Posługiwanie się bowiem retoryką „zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa w sieci”, czy też odmieniana przez wszystkie nobliwe przypadki „walka z pornografią w Internecie”, są tylko pretekstem do prawdziwego celu: likwidacji możliwości wyrażania niewygodnych opinii. Oczywiście żeby było jasne: zawsze staliśmy po stronie walki z plagą pornografii, ale pasterze australijscy chyba nie zdają sobie sprawy, że stają się wygodnym narzędziem do wprowadzenia totalnej kontroli Internetu, właśnie pod płaszczykiem walki z pornografią. Od lat prawdziwi wrogowie wolności słowa propagują specyficzne filtry internetowe, a żydowska syjonistycza „Liga Przeciwko Zniesławieniu” robi co może aby rozpropagować stworzony przez siebie filtr blokujący strony „pełne nienawiści” – oczywiście według definicji szowinistów żydowskich pokazywanie np. zdjęć mordowanych przez wojsko izraelskie bezbronnych palestyńskich dzieci, jest „nienawiścią”, ale samo mordowanie – już nie. Żydowskie filtry również posługują się retoryką „ochrony dzieci”.
Z pornografią można i trzeba walczyć i, wbrew pozorom, może to być o wiele prostsze niż się wydaje, potrzebna jest tylko wola polityczna decydentów. Należałoby: 1) Stworzyć domenę TLD, np. xxx, i tylko tam zboczeńcy mieliby prawo umieszczać swoje strony; 2) Zobligować prawnie producentów domowych routerów do wprowadzenia prostej na tym poziomie funkcji filtrowania tej domeny; 3) Zobligować prawnie dostawców internetowych do bezpłatnego udostępnienia opcji zablokowania tej domeny; 4) Ustanowić odstraszające kary na publikację pornografii na domenach TLD poza wyznaczoną xxx. To wszystko byłoby dużo łatwiejsze i skuteczniejsze niż forsowanie instalacji i skomplikowanego uaktualniania filtrów na każdym pojedynczym komputerze, jak również od odgórnego, centralnego, narażonego na polityczne zakusy filtrowania Internetu, w oparciu o różne „bazy danych”. Oczywiście powyższe propozycje są jedynie skromnym remedium na chorobę współczesnego systemu władzy, gdyż w innym przypadku szerzenie pornografii spotykałoby się z prawdziwą i skuteczną reakcją zdrowych społeczeństw i służących jego dobru przedstawicieli władzy.
Biskupi australijscy być może nie wiedzą również – albo zaślepieni różnym „dialogowaniem” nie chcą wiedzieć – że jeśli chodzi o przemysł pornograficzny, to niestety – tak jak aborcja – stanowi on królestwo zdeprawowanych Żydów. Przyznaje to np. żydowski profesor Nathan Abrams mówiąc, iż „Jakkolwiek Żydzi stanowią zaledwie dwa procent amerykańskiej populacji, są prominentnie obecni w przemyśle pornograficznym„. Stwierdza on również, że „Żydzi odgrywali (i dalej odgrywają) nieproporcjonalnie wielką rolę w całym przemyśle filmów pornograficznych w Ameryce.” Polecamy tekst „Rewolucyjny Żyd czyli kto kontroluje przemysł pornograficzny”, który być może otworzy niektórym oczy na kulisy tego lukratywnego zajęcia deprawacji społeczeństw, dokonywanego przez zaledwie garstkę bezwzględnych typów.
W sumie: problem jest i należy szukać rozwiązań, lecz to przyjęte przez biskupów wydaje się być najgorszym z możliwych i nie prowadzącym do żadnej „ochrony dzieci”, lecz w prostej drodze do cenzury Internetu.
ZOB. RÓWNIEŻ:
- Kalifornia: Bibliotekarka zwolniona z pracy za zawiadomienie policji o przeglądaniu pornografii dziecięcej
- Strony pornograficzne największym siedliskiem wirusów komputerowych
- Oglądajcie pornografię – mówi nastolatkom koncern aborcyjny „Planowane Rodzicielstwo”
- Szwedzka instytucja rządowa wsparła produkcję filmu porno
- USA: Znany mason skazany za posiadanie dziecięcej pornografii
- Zeszyty szkolne z pornograficznymi okładkami – na półkach Empiku
- Ministerstwo kultury patronowało festiwalowi dla dzieci, na którym pokazano film pornograficzny
- Biskup diecezji Portsmouth popiera kampanię legalizacji buderli
- Rewolucyjny Żyd czyli kto kontroluje przemysł pornograficzny