Aktualizacja strony została wstrzymana

Poczet Zdrajców Polski

Rzeczpospolita jest dla swych dzieci dobrą matką. Nigdy nie skarci, nie podniesie głosu o ręce nie wspominawszy. Choć wielu na przestrzeni ostatnich 250 lat doprowadziło ją na skraj agonii, sprzedało i złożyło do grobu, jest cierpliwa i wybaczająca a jej matczyne podejście coraz mniej przypomina miłość, w coraz większym stopniu zakrawa na brak zdolności wychowawczych.
Gdy prześledzimy historię, dojdziemy do wniosku, że żaden z wielkich zdrajców Ojczyzny nie został ani osądzony ani ukarany, większość po swej śmierci, chowana była z honorami a nad ich grobami oddawano salwy honorowe, tym razem w niebo, nie w tył głowy braci.

Cóż stało się złego Hieronimowi Radziejewskiemu, który z najbardziej błahych, osobistych powodów, sprowadził na Polskę, szwedzką nawałę. Ano nic, w 1662 odzyskał sławę, majątek i zaszczyty a Sejm łaskawie wybaczył mu wszystkie winy i zniósł infamię. Potęga Rzeczpospolitej legła w gruzach, kraj utracił setki tysięcy obywateli a Radziejewski znów mógł się przechadzać po Warszawie w blasku chwały. Janusza Radziwiłła znanego nam z „Potopu” dosięgła boska sprawiedliwość a dziś uznawany jest na Litwie za bohatera narodowego. Za to jego równie zdradziecki brat, Bogusław po wojnie szwedzkiej oddał się w opiekę niemieckiemu domowi Hohenzollernów i dzięki nim odzyskał dobre imię w Polsce. Źadnej kary, co najwyżej prywatne pozwy szlacheckie, które możny książę miał w nosie. Przed swą śmiercią zdążył jeszcze solidnie zaszkodzić Polsce, tłumiąc brutalnie w imieniu pruskiego elektora bunt stanów, opowiadających się przeciwko oderwaniu Prus od Rzeczpospolitej. Ci wielcy zdrajcy okresu „potopu szwedzkiego” dali podwaliny pod prawdziwy wysyp renegatów w drugiej połowie XVIII wieku. Ich zbrodnie nieukarane, nienapiętnowane, stały się przykładem dla następców. Złym przykładem, że nie warto przejmować się odpowiedzialnością wobec Narodu. Adam Poniński, Franciszek Ksawery Branicki, Szczęsny-Potocki czy Seweryn Rzewuski to łajdacy jakich mało, zdradzający nie dla ideii, nie dla ambicji ale często za zwykły żołd. W przypadku Ponińskiego, było to 24 tys. dukatów inkasowane corocznie w rosyjskiej ambasadzie. Choć podczas Insurekcji Kościuszkowskiej większość z nich została osądzona to jednak z powodu nieobecności zdrajców wyroki wykonano in effigie (symbolicznie).

W drugiej połowie XX wieku cała rzesza małych zdrajców i konfidentów zrodziła się z dwojga wielkich zdrajców, Wandy Wasilewskiej i Bolesława Bieruta. W obu przypadkach symptomatyczne jest to, że śmierć przyszło po nich nie w Polsce a w ich prawdziwej ojczyźnie – Rosji Sowieckiej. Wasilewska zmarła w Kijowie w 1964, Bierut w niewyjaśnionych do końca okolicznościach w Moskwie w 1956. Ich rolę zniewalania Narodu Polskiego przejął ostatni z żyjących „Wielkich Zdrajców” – generał Wojciech Jaruzelski. Mimo że jego rola w zdławieniu czeskiego zrywu jak i buntu robotników Gdańska jest oczywista, wciąż znajduje licznych obrońców i adwokatów wśród ludzi pretendujących do roli elit intelektualnych. Wprowadzenie stanu wojennego, czy błaganie swych sowieckich protektorów o przyjście z pomocą w dziele pacyfikowania (mordowania) kontrrewolucji uzasadniane jest koniecznością wyboru między mniejszym a większym złem, tak jakby rację bytu w takich wypadkach stracił pistolet.
Dla wielu otumanionych jest „człowiekiem honoru” czemu przeczą niedawno ujawnione przez IPN notatki z rozmów Jaruzelskiego z sowieckimi generałami, znane jako „zapiski Anoszkina„. W sprawie Jaruzelskiego wciąż toczy się rozprawa przed Sądem, ale jej tempo nie daje nadzieji że zdrajcę spotka jakakolwiek forma ludzkiej sprawiedliwości.

Los zdrajców, sposób w jaki wchodzą do historii, pokrętny i pełen niedomówień, pozwalających na dowolną interpretację i ocenę ich postaw, jak i samego pojęcia zdrady; jest bolesnym wrzodem naszej historii. Brak odstraszającego przykładu powoduje, że pojęcie to trywializuje się i relatywizuje, a każde kolejne zakręty historii wzbudzają coraz to liczniejsze zastępy sprzedawczyków.
Marzy mi się, by ta Rzeczpospolita, ta dobra i kochająca matka, na choć jeden dzień przemieniła się w groźną Królową. By zasiadła na tronie i całą mocą swego majestatu osądziła zdradę, bo nie brak jej także w naszej współczesności. Potrzebna jest w naszej historii taka „gruba kreska” ale nie przebaczenia wystawionego „in blanco” ale sprawiedliwego osądzenia wszystkich sprzedajnych polityków, dziennikarzy, artystów odpowiedzialnych za dzisiejszy stan naszego państwa, za wyprzedaną w sposób mafijny gospodarkę, za stopniowe pozbawianie państwa suwerenności, za manipulację i oszukiwanie społeczeństwa. Jeśli to się nie stanie to albo będziemy popadać w marazm, by w końcu rozpłynąć się w beznarodowej masie ludzkiej, albo dojdzie do wybuchu i samodzielnego wymierzania sprawiedliwości, jak to miało miejsce podczas Insurekcji Kościuszkowskiej w 1794. To był wówczas akt bezsilności, akt zemsty i gniewu, który nic już nie mógł zmienić, ponad uzyskanie chwilowej satysfakcji. Nam dziś powinno zależeć na tym by osądzenie zdrady odbyło się na drodze legalizmu, by stało się aktem państwowym, po którym groźna królowa – Rzeczpospolita znów będzie mogła powrócić do swej roli – kochającej Matki.

konserwa

Za: KonserVat | http://www.konservat.cba.pl/arty/art0324.php

Skip to content