Aktualizacja strony została wstrzymana

Oberek patriotyczny – Stanisław Michalkiewicz

Właściwie to jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Wprawdzie tu i ówdzie pojawiają się niedociągnięcia, ale prawdopodobnie mają one charakter znanych z drugiej połowy dekady Edwarda Gierka trudności wzrostu, bo ostatnio nawet Bruksela pochwaliła nas, że Polska jest jedynym krajem członkowskim, który nie tylko nie odczuwa skutków kryzysu, ale nawet dynamicznie się rozwija, osiągając co najmniej 1 procent wzrostu. Co prawda błąd statystyczny waha się w granicach 3 procent, ale w czasach kryzysu nie wypada grymasić. Jak to mówią, dobra psu i mucha tym bardziej, że gdzie indziej jest jeszcze gorzej, to znaczy pardon – oczywiście u nas jest jeszcze lepiej, niż gdzie indziej i prawdopodobnie będziemy musieli się do tego już przyzwyczaić.

Właśnie tak się szczęśliwie złożyło, że prezydent Republiki Czeskiej Wacław Klaus ratyfikował traktat lizboński, który w związku z tym wejdzie w życie 1 grudnia, wychodząc w ten sposób naprzeciw najskrytszym marzeniom naszych umiłowanych przywódców (oczywiście nie wszystkich, co to, to nie, tylko tych umiłowanych), żeby być mocarstwem bez ryzyka. Ryzyko związane z naszą mocarstwowością wezmą na siebie starsi i mądrzejsi, to znaczy pardon – jacy tam „mądrzejsi”; mądrzejsi to jesteśmy my, podczas gdy inni są tylko mądrzy, a i to – po swojemu, podczas gdy my, dzięki subwencjom, będziemy opływać w dostatki, niczym Bryś z bajki Adama Mickiewicza o psie i wilku. Jeść, pić tańcować; bida musi sfolgować! Dlatego już nie możemy się doczekać 1 grudnia, kiedy to traktat lizboński wejdzie w życie, inaugurując proklamowanie Unii Europejskiej. Nie potrzebujemy niczego się obawiać, bo traktat lizboński lepiej gwarantuje nasze narodowe interesy, niż byśmy sami to uczynili. Czyż w przeciwnym razie podpisałby go premier Donald Tusk i minister Radosław Sikorski, a nawet gdyby, to czy pan prezydent Lech Kaczyński by go ratyfikował?

Bo proszę! Ledwie tylko prezydent Klaus złożył swój podpis pod traktatem, zaraz u nas okazało się, że ujawniając aferę hazardową były szef CBA Mariusz Kamiński wcale nie złamał prawa, podobnie jak Zbigniew Chlebowski, który, ochłonąwszy z pierwszego zaskoczenia, swoje pretensje kieruje raczej pod adresem swoich partyjnych kolegów: Janusza Palikota i pobożnego posła Jarosława Gowina. Janusz Palikot, nawiasem mówiąc, zwiedzał więzienie we Włocławku i tak mu się tam spodobało, zwłaszcza towarzystwo, że tylko patrzeć, jak przeniesie się tam na stałe. I słuszna jego racja, bo sam widzi, że dla swoich konceptów nigdzie nie znajdzie tak wdzięcznego audytorium, jak pośród wyrokowców, których teraz w Sejmie nie uświadczy nawet ze świecą. Starsi i mądrzejsi takiej ostentacji już sobie nie życzą, zwłaszcza, kiedy już wcześniej szczęśliwie pozbyli się „elementów socjalnie bliskich” w osobach „Baraniny”, „Wariata”, czy innego „Dziada”. Wyobraźmy sobie tylko obciach w Brukseli, gdyby do takiego, dajmy na to, premiera Millera, czy prezydenta Kwaśniewskiego, prowadzących wykwintną konwersację z Ksawerym Solaną, ni stąd ni zowąd podszedł „Baranina” i zaczął po swojemu nawijać, że „wiesz człowiek, trzeba się k… rozliczać!

Dlatego i teraz Nasza Złota Pani Aniela musiała starszym i mądrzejszym dać do zrozumienia, że przynajmniej w okresie miodowego miesiąca, jaki nastąpi po wejściu w życie traktatu lizbońskiego, żadnych potępieńczych swarów sobie nie życzy, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje, a poza tym, jak zgoda, to i Bóg wtedy rękę poda! Dlatego tylko patrzeć, jak wszystko zakończy się wesołym oberkiem na nutę „Ody do radości”, która głosi, że „wszyscy ludzie będą braćmi”. No a jak „wszyscy”, to o co i po co się kłócić? Nie wypada, a poza tym nie ma już o co; teraz trzeba tylko pięknie się różnić – na przykład przyjętym emploi: jedni będą specjalizować się w nieugiętej obronie interesu narodowego, podczas gdy drudzy – w modernizacji i europeizacji. Ale oczywiście – zgoda przede wszystkim!

Dzięki niej właśnie Polska znowu rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej, jeśli nawet nie wszyscy, to nie szkodzi, bo przecież nie od razu Kraków zbudowano. Z pochlebnej recenzji, wystawionej naszemu krajowi przez Brukselę wynika, że tak jak Polska świeci przykładem całej Europie, to w Polsce przoduje Mazowsze, a na Mazowszu – Warszawa. Tego można było się z góry spodziewać, bo gdzież znajdziemy więcej patriotów i to takich prawdziwych, jeśli nie w Warszawie, a konkretnie – w instytucjach państwowych? Powstaje ich zresztą coraz więcej i więcej, więc nic dziwnego, że i prawdziwy patriotyzm przeżywa swoją drugą młodość. Drugą – bo pierwszą przeżywał za Stalina, kiedy to patrioci trafiali się całkiem zresztą licznie, nawet wśród księży, nie mówiąc już o funkcjonariuszach, dla żarliwego patriotyzmu zdolnych do wszystkiego.

No a kogóż wynagradzać w tych zepsutych czasach, jeśli nie patriotów? Już tam Nasza Złota Pani Aniela o tym na pewno pamięta, podobnie jak pamiętał o tym Nasz Złoty Najjaśniejszy Imperator Aleksander, którego prawdziwi patrioci też nie mogli się nachwalić. Kajetan Koźmian w swoich pamiętnikach odnotowuje taką oto opinię, jaka zapanowała po ostatecznym rozwiązaniu kwestii polskiej w Europie w roku 1795: „Było głosem powszechnym: lepiej nam nawet teraz, jak było w Polsce; mamy to wszystko, co nam ojczyzna dawała, a nie mamy ciężarów i niebezpieczeństw rzezi humańskiej; chociaż bez Polski, jesteśmy w Polsce i jesteśmy Polakami”. Dlatego, kiedy już minie tradycyjna nirwana, w jakiej Polska pogrąża się podczas świąt Bożego Narodzenia, najbliższy karnawał upłynie pod znakiem wesołego oberka – bo jakże inaczej, kiedy jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Nasza Polska”   10 listopada 2009

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1016

Skip to content