Aktualizacja strony została wstrzymana

Kabalistyczne inspiracje polskich mesjanistów – prof. Feliks Koneczny

Izrael ma w ręku wielki atut, mianowicie Biblię, Pismo św. Starego Zakonu. Przy nie dość krytycznym spojrzeniu na rzeczy wydaje się, jak gdyby księgi te stanowiły coś identycznego z żydostwem wszystkich czasów, a z tego snuje się wnioski sięgające daleko. Cała niemal inteligencja żydowska mniema, że u Żydów nie byłoby w historii miejsca na naszą cywilizację. O genezie jej sądzi się powszechnie tak, jak to wyraził jeden z najpopularniejszych uczonych francuskich, mówiąc o misji dziejowej Francji: jako jest nią „opieka nad cywilizacją, powstałą z trzech przyczynków, intelektualnego Grecji, politycznego Rzymu i religijnego Judei”, a w innym miejscu powtarza to jeszcze dobitniej, podnosząc „cywilizację, ducha, moralność, sztukę i naukę, przekazane przez Grecję, Judeę i Rzym . To samo sądzi Ferrero w całym toku historii powszechnej.

Jeżeli taka jest cześć dla Judei w wieku XX, o ileż bardziej zakorzenioną być musiała w wiekach dawniejszych. Nie można się tedy dziwić, że tak często, gdy dyletantom teologizującym nasuwały się religijne wątpliwości, zwracano się do Starego Testamentu, jako do źródła myśli religijnej. Tak np. świętowała w sobotę sekta pasagierów, których po łacinie zwano wprost circumcisi, rozpowszechniona w południowej Francji i (bardziej) we Włoszech . Albigensi sympatyzowali z Żydami. Protektor ich, Rajmund z Tuluzy, nadawał Żydom urzędy . Katarowie południowej Francji odrzucali jednak Stary Testament . Ten punkt zdaje się świadczyć przeciw łączeniu genetycznemu Katarów z Albigensami. Arianów zwano „iudaisantes” . Dzieła naukowe o arianizmie polskim zawierają niemało materiału na usprawiedliwienie tego przydomka.

Wieki, które nie uznawały nauki bez podkładu teologicznego, kierowały umysły ku studiom hebrajskim właśnie ze względów teologicznych. Potem dopiero powstały studia wyłącznie filologiczne, historyczne itp. Wszedłszy w hebrajszczyznę, nie ograniczano się już do Starego Testamentu, sięgano do Talmudu, nawet do Kabały. Kabalistą był Pico della Mirandola, od niego zaś przejął te studia Reuchlin (1455-1522). Ulubione studia Żydów, zwłaszcza kabalistów, magia i astrologia, rozpowszechniały się wraz z emigracjami Żydów. W ogniskach humanizmu spotykamy, również astrologię i magię. W tym powód, dlaczego przy zawiązkach humanizmu spotyka się tak często Żydów; całkiem niesłusznie atoli dopatrywano się jakiegoś wewnętrznego, istotnego związku między jednym i drugim. Równoczesność nie stanowi jeszcze przyczynowości.

Zachodzi natomiast związek głębszy pomiędzy żydostwem a tzw. Reformacją. Nie byłoby protestantyzmu, gdyby nie traktowanie pism Starego Testament na równi z Nowym, z czego wytworzyła się szybko przewaga Starego. Stwierdzić zaś należy fakt szczególny, że pomostem stawała się Kabała. Chrześcijanie studiujący kabałę dali mianowicie wmówić w siebie, jako Kabała zgodna jest z dogmatami Kościoła. Z Reuchlinem właśnie i innymi zaszło to sam co potem głosili u nas Frankiści w materii Trójcy św. (o czym w Rozdziale XXX).

Kwitnęła na nowo Kabała z końcem XV wieku, a rozprawy kabalistyczne bywały nawet tłumaczone na łacinę, stanowiąc rewelację dla uczonych chrześcijańskich. Niejeden spodziewał się ogólnego nawrócenia Żydów w konsekwencji studiów kabalistycznych, a Reuchlin słynne nazwisko swe rzucił na szalę żydowską, bo uważał, że trzeba ułatwiać im nawrócenie, które już już się zbliża! W tym sensie podjął kampanię o Talmud i Kabałę, narażał się sam na prześladowania, lecz walcząc wytrwale, został ostatecznie w Rzymie uniewinniony ze stawianych mu zarzutów judaizowania. Działał w dobrej wierze, spodziewając się wiele dobra dla Kościoła. Tylko w ten sposób da się zrozumieć Reuchlina.

Sympatie wielkiego bądź co bądź uczonego znaczyły niemało w początkach ruchu luterańskiego, a że reformacji towarzyszyły sympatie Żydów, to rzecz prosta, bo sympatyzują zawsze ze wszystkim, co zwraca się przeciw Kościołowi Nie wymyślił też Luter i inni „nowinkarze” nic nowego, gdy szukał oświecenia w Starym Testamencie, boć tej metody trzymano się niemal zawsze we wszystkich niemal ruchach sekciarskich (i czyż nie jest tak samo do dnia dzisiejszego?). Można o Lutrze śmiało powiedzieć, że pobłądził w tym, iż zbyt głęboko zarył się w Stary Zakon. Inni reformatorzy prześcignęli go atoli w tym jeszcze bardziej. Toteż nad całą reformacją unosi się duch żydowski.

Jak wiadomo z rozdziału I protestantyzm przyjął Stary Testament na oślep, co do litery, jako obowiązujący chrześcijan dyktat Ducha św. w każdym wierszu, w każdym wyrazie. Słusznie też wyraził się Zieliński Tadeusz: „Za nowych czasów teolodzy protestanckiego obozu znajdowali się często pod presją rejudaizacji Lutra” .

Czyż nie ze Starego Zakonu wziął Luter ten pogląd, jako uczynki „zatwardziałego serca będą wybaczone, byle Jehowie oddawana była należna cześć”; że tedy uczynki w sprawie zbawienia nic nie mają do rzeczy, byle wiara była silna Czyż nie ze Starego Zakonu nauki i starozakonny pogląd ujął w swym brutalnym haśle: „Sündige fest, glaube noch fester”!

Czy Luter lekkie odnoszenie się do instytucji małżeństwa katolickiego nie przejął ze starozakonnej poligamii? Czyż nie stamtąd czerpał motywy, usprawiedliwiając bigamię landrafa haskiego i króla angielskiego? I czyż nie stamtąd lekkie traktowanie nałożnictwa. Słynne jest dictum: „Wenn die Frau nicht mag, muss die Magd herhalten”, ufundowane jest na jakżeż licznych wersetach Starego Testamentu? W jednej kwestii szedł jednak torem przeciwnym. Podczas gdy u starożytnych już Żydów zakazano małżeństw mieszanych, Luter propagował je:

„Darum wisse, dass die Ehe ein äusserlich leiblich Ding ist, wie andere weltliche Hanthierung. Wie ich nun mag mit einem Heiden, Juden, Türken, Ketzer essen, trinken, schlafen, gehen, reiten, kaufen, reden und handeln, also mag ich auch mit dem ehelich werden und bleiben”. Swoją drogą „nawet epoka Lutra nie dała pochopu do gromadnego zawierania mieszanych związków” pomiędzy chrześcijanami a Żydami , ale nie protestantyzm im przeszkadzał, lecz Żydzi, którzy w tej materii jeszcze z początkiem XIX wieku sprzeciwili się ostro samemu Napoleonowi.

Protestantyzm coraz bardziej naginał się ku żydostwu. Kalwińska predestynacja robiła ze swych wyznawców nowy ekskluzywny lud wybrany, a istnieją też inne punkty styczne. W roku 1608 wyszło w Niemczech dzieło polemiczne „Der Judenspiegel” zarzucając tę zbieżność .

W nabożeństwie protestanckim dochował się ciekawy szczegół: Pastorowie wygłaszają po kazaniu ten sam tekst , który cohenim odśpiewują w bóżnicy w dnie świąteczne, jako błogosławieństwo gminy . Oczywiście nie przyjęli tego Żydzi z protestantyzmu!

ślady ściślejszego związku rewolucji religijnej niemieckiej z judaizmem pozostały do naszych czasów, przynajmniej do dnia wczorajszego. W gimnazjach niemieckich państw protestanckich do niedawna obowiązujące były początki języka hebrajskiego (egzaminowano z tego przy maturze). A w psychologii pastorów i najpoważniejszych owieczek ileż pierwiastka starozakonnego! Konsul Buddenbrook w Lubece zapisuje (u Tomasza Manna) w księdze rodzinnej, gdy mu żona powiła córeczkę: „Ach, gdzież jest Bóg, równy Tobie Jedynemu, który wspomagasz nas we wszystkich troskach, niebezpieczeństwach i dajesz nam pojmować swą świętą wolę, abyśmy się lękali Twojej woli i spełniali przykazanie Twoje!” Jakżeż to żydowskie, to: „Ach gdzież Bóg równy Tobie Jedynemu” – przeżytek ech Starego Zakonu i contradictio in adiecto, przyczepiona do chrześcijaństwa niezręcznie, boć przecież protestantyzm nie upadł do monolatryczności (to bywało dopiero podczas wielkiej powszechnej wojny), a pobożne westchnienie lubeckiego patrycjusza miałoby sens tylko przy wyborze Boga spośród innych bogów. Czyż katolik mógłby wołać do Boga: „Gdzież jest Bóg równy Tobie”?! Przeżytek, nad którym oczywiście nikt nie filozofuje, bo to formułka zwyczajowa, ale geneza formułki przy drogowskazie żydowskim. To samo tyczy się wyrażenia „abyśmy się lękali Twojej woli …” .

Dotychczas też przyjęte jest w niektórych wyznaniach niekatolickich nadawać dzieciom imiona żydowskie. Obecnie najczęściej zdarza się to w Anglii; był czas, że lubowano się w tym w Polsce.

Nasi Arianie bywali w znacznej części „iudaisantes”. Ich „najwybitniejszym reprezentantem był Szymon Budny, uważający Chrystusa tylko za zwykłego człowieka i przestrzegający przepisów Starego Testamentu”. Tenże Budny należał atoli w kwestiach społecznych do obozu konserwatywnego .

Łączne szczegóły badań historycznych wskazują, jako z ducha żydowskiego a przynajmniej judaizującego, wypłynął anabaptyzm i chiliastyzm, ów mesjanizm tysiąclecia rzekomo Chrystusowego. Tomasz Münzer odczytywał z ambony same tylko ustępy ze Starego Testamentu na poparcie swych działań. W Monastyrze urządzono radę dwunastu starszych na podobieństwo „starszych dwunastu pokoleń Izraela”, a Jan z Leyden tytułował się „królem w Izraelu”. W imię starozakonnej poligamii wydano nakaz, żeby niezamężne niewiasty poszły na „drugie żony”. Szczególniejszą zaś predylekcją wszelkich rewolucji komunistyczno-religijnych cieszyła się księga Daniela, gdzie szukano natchnienia arcyradykalnego.

Kiedy nastąpił rozłam anabaptystów, część chiliastyczna utworzyła sektę menonitów (ok. 1570 r. od Mennona Simonsa), której cechą w przeciwieństwie do dawniejszych dziejów sekty spokój, zrezygnowane wyczekiwanie (rozpadli się zresztą na cały dziesiątek drobniejszych sekt) – część zaś radykalniejsza przeniosła się do Anglii i tam opowiedziała się przy Cromwellu.

W Anglii rejudaizacja umysłów najwyższej inteligencji wytwarzała się od początków reformacji. Niemały był wpływ cywilizacji żydowskiej na sprawy Henryka VIII; purytanizm stanowił pod niejednym względem jakby osobną kulturę żydowską, angielski odłam żydowskiej cywilizacji; imigracja radykalnego skrzydła anabaptystów dokonała reszty. Jednym z aktorów rewolucji Cromwella był Manasse ben Izrael (1604-1657) z Amsterdamu, potomek sefardim portugalskich, autor memoriału, który wywarł znaczny wpływ na przyszłego „protektora” . Następnie z inicjatywy Cromwella Tomasz Collier napisał apologię Żydów, a raczej pochwałę, przechodzącą w uwielbienie. Oni mają stać się „głową narodów” i niebawem nastaną czasy, iż „każdy będzie się czuł szczęśliwym, jeżeli będzie mógł dotknąć szaty Żyda. Od nich nadchodzi nasze zbawienie”.

Purytanie w ogóle otaczali Żydów „fanatycznym szacunkiem, a Cromwell marzył wprost o religijnym połączeniu z Żydami (ciąg dalszy marzeń Reuchlina!). Badacze tej sprawy wyliczają cały szereg podobieństw pomiędzy purytanizmem a żydostwem (także „zracjonalizowanie” stosunków płciowych .

„Znany jest wprost fanatyczny szacunek, którym purytanie w wieku XVII w Anglii otaczali Żydów. Religijne poglądy wybitnych ludzi w rodzaju Olivera Cromwella opierały się w zupełności na Starym Testamencie. Cromwell marzył o pojednaniu Starego i Nowego Testamentu, o wewnętrznym szczerym połączeniu żydowskiego ludu bożego i angielskiej purytańskiej gminy bożej. Purytański kaznodzieja, Natanael Holmes (Homesius) niczego nie pragnął tak gorąco, jak stać się sługą Izraela według pism niektórych proroków i służyć mu na kolanach. Źycie publiczne i kazania posiadały wprost żydowskie zabarwienie. Gdy mówcy parlamentarni mówili po aramejsku, można by przypuścić, że się jest w Palestynie. Lewellerowie nazywali się wprost „Żydami” i żądali, by prawa państwowe uznały przepisy Tory za obowiązujące dla Anglii. Oficerowie Cromwella proponują mu utworzenie rady państwowej, złożonej z 70 członków podług liczby synhedrystów żydowskich; w parlamencie z roku 1653 zasiada generał Thomas Harrison, anabaptysta, który chciał wraz ze swą partią wprowadzić prawo Mojżeszowe do Anglii; w 1649 roku przedkładają oni parlamentowi wniosek przeniesienia niedzieli na sobotę; „Lew Izraela”, wypisano na sztandarze zwycięskich purytanów .

Już Heine powiedział, że „purytanizm jest judaizmem z wieprzowiną” .

W najnowszych czasach Max Weber zgromadził poszlaki, jako purytanizm przejął się żydowskimi zapatrywaniami na kapitalizm, a Sombart wywodzi, jako „dokładne zbadanie dowodzeń Webera wykazało, że wszystkie składniki dogmatów purytańskich, które posiadały podług mnie znaczenie zasadnicze dla ukształtowania ducha kapitalizmu, są zapożyczone ze świata ideałów religijnych żydowskich” .

To wszystko skłoniło Sombarta, iż sformułował pytanie: „Czy to wszystko, co nazywamy purytanizmem, nie jest właściwie w swych rysach zasadniczych judaizmem?” .

Nie ulega wątpliwości, że wytworzyła się osobna kultura angielsko-żydowska. Historia jej (aż do dni dzisiejszych) wymaga osobnej książki. Problem ten pozostaje w związku z Kościołem „niskim” i walką o samorządy. Niejedna zagadka z polityki angielskiej (zwłaszcza w czasach najnowszych) wyjaśnia się wpływami uwielbianego Izraela.

W tymże wieku XVII uczeni prawnicy sprzeczali się o zakres władzy królewskiej z pentateuchem w ręku .

A potem filozofia Saint-Simona, nosi znów w szerokim zakresie „piętno ducha żydowskiego .

Dziś zdumieni jesteśmy, dowiadując się, jako w Anglii XVII wieku można było domagać się wprowadzenia prawa żydowskiego dla Anglików; a jednak nasi antytrynitarze także bliscy byli tym ideałom. Co więcej, Szwecja, która nigdy nie posiadała liczniejszego zaludnienia żydowskiego, otarła się również o prawo żydowskie.

Od najlepszego biblisty protestanckich Niemiec z połowy XVII w. Michaelisa, dowiadujemy się, jako prawo Mojżeszowe cywilne aż do niedawna („bis auf ganz neue Zeiten”) przed rokiem 1769 stanowiło w Szwecji ius subsidiarum, z czego ślad pozostał jeszcze w przysiędze sędziowskiej aż do „dnia dzisiejszego” (pisano w roku 1769). Obecnie (1769) sądy nie powołują się już wprawdzie w Szwecji na prawo mojżeszowe, ale czy nie ma śladów poprzedniego stanu rzeczy w szwedzkim prawie krajowym?” – zapytuje Michaelis profesora z Upsali, Rabeniusa, któremu Stany szwedzkie poleciły układ nowego zbioru praw.

Informuje zarazem Michaelis Rabeniusa, jako wielu uczonych niemieckich twierdzi, że „bei uns”, tj. w Niemczech protestanckich, prawo mojżeszowe posiada taką właśnie moc obowiązującą .

Co za ciekawy temat dla historyków prawa, poniekąd i dla filozofii prawa! Mnie tu wystarcza samo stwierdzenie tych okoliczności, jako dowód, że powtarzało się ciągle uwielbienie Izraela. Jakżeż miało nie trwać, skoro wierzono, jako każda litera Tory stanowi przykazanie boskie! Uczeni chrześcijańscy na wyścigi sadzili się na to, żeby wykazać, że w prawodawstwie pięcioksięgu nie ma najmniejszej usterki; uczeni zaś protestanccy długo pędzili w pierwszym szeregu wyścigów.

Typowym bałwochwalcą prawa żydowskiego jest Michaelis, przy czym okazuje zacięcie karaimskie, bo nie uznaje interpretacji Talmudu, rad gdy może coś zganić na Talmud. Tak np. przeczy jakoby w Palestynie przepadały były w siódmym roku, sabatowym, wszelkie długi. To tylko Talmud, mianowicie Miszna w traktacie Szebit, imputuje coś tak absurdalnego, ale „talmudyści są złymi komentatorami prawa mojżeszowego”; a naprawdę zakazywano tylko egzekwowania długów w siódmym roku. Nie ma też nic złego w tym, że w takim roku nie wolno się było upominać o długi u Żyda, lecz wolno u obcego. Nie było bowiem żniwa u Żydów (przynajmniej w myśl prawa), więc Żyd nie ma z czego płacić, ale obcych wolno upominać, boć oni nie posiadają roli w Palestynie .

Ileż argumentacji u Michaelisa, żeby tylko zwolnić pięcioksiąg od zarzutu, że Żydom nie wolno było walczyć w soboty – i że ulegli skutkiem tego zakazu tak absurdalnego na wojnie. Wprawdzie sami Żydzi to twierdzą i lubią się na to powoływać, żeby nie służyć wojskowo – ale to szacherka, która nie ma nic do rzeczy. Zawsze walczono w soboty obronnie, a tylko nie zaczepnie, i to nieprzyjaciele wyzyskiwali! Ale nie brak świadectw, że staczali boje w sabat. Rejestruje je Michaelis starannie. Zresztą, jego zdaniem wątpliwości powstały dopiero w 1.300 lat po Mojżeszu, podczas prześladowania syryjskiego, kiedy na pustyni wymordowano w sabat grono Żydów bezbronnych .

Źartownisie znajdowali zawsze wdzięczny temat z powodu zdejmowania i wręczania bucika przy przenoszeniu własności. Michaelis wywodzi, jako już za Dawida czasów przytoczone to jest w księdze Ruth, jako … przeżytek. Zaręcza, że nigdzie nie znalazł tego zwyczaju . Wierzymy tedy, jako w połowie VIII wieku utrzymał się ten symbol w Niemczech już tylko przy „chalicy” (wiam), ustępując poza tym miejsca wymienianemu u Mendelsohna „Mantelgriff” (zob. w następnym rozdziale), ale żeby miał być przeżytkiem za Dawida! Skądżeż tedy zawitał do Polski?

Wszystko wytłumaczy, wszystko usprawiedliwi! Np. w sprawie o kradzież naczyń srebrnych i złotych, wyłudzonych od Egipcjanek na odchodnem. Było to tak: Naczynia były wypożyczone do uczty, aż tu nagle od uczty kazano im wstawać i tej chwili udać się w drogę; wzięli więc naczynia z sobą, żeby to nie poginęło, a że w kilka dni potem nastał stan wojenny pomiędzy Izraelem a Egiptem, więc majątek egipski, wiadomo, prawem wojennym itd. .

Wszystko wytłumaczy! Trzeba bowiem wiedzieć, jako Mojżesz pozwalał na niejedno, czego nie pochwalał, a to „um der Herzenshärtigkeit willen”, dla zatwardziałości serca Izraela, na co też księgi Starego Testamentu istotnie nieraz się powołują, jako na okoliczność … łagodzącą, i to wielce łagodząca. Dlatego – między innymi – dozwolona była poligamia. Nałożnice zaś dozwolone są z powodu … gorącego klimatu. A jakżeż wyrzeka, że chrześcijańskie prawodawstwa nie naśladują prawa mojżeszowego w kontrolowaniu panieństwa! Jakoż popada nieraz aż w dziwactwa, byle wykazać, że prawo żydowskie miało zawsze słuszność i było doskonałością jako prawo … boskie.

Uwielbienie Izraela za jego prawo, zachwyt wprost serdeczny, podziw i żal, że się samemu takich praw niezrównanych nie posiada, przemawiają też z broszury zawierającej odczyt profesora wileńskiego, ks. Gdańskiego, wygłoszony „na publicznej sesji imperatorskiego uniwersytetu 15 września 1804 roku”, ale drukiem ogłoszony aż dopiero w roku 1815, a spisany językiem poważnym a pięknym.

Pierwsza do uwielbienia Izraela podnieta, jak zwykle, w podziwie jego trwałości, niezniszczalności: „Lud, którego dzieje ciągle i nieprzerwanie do najstarożytniejszych ponad wszystkie zgołą starożytności, bo do najpierwszych początków rodzaju ludzkiego należą. Wielki to zaiste jest obraz i wielce zastanawiający” … „nie ginie dotąd i żyje” .

(A czyż mało i teraz takich, którym się zdaje, jako Adam z Ewą takimi samymi byli Żydami, jak potem Jakub i Rachela?) Następuje istny wylew uczuć z powodu doskonałości prawodastwa. Toć z góry wiadomo, że tam wszystko samą doskonałością, skoro genezy jest boskiej! Ksiądz Gdański posiada jednak obok argumentacji powszechnej także własną: Mojżesz „z jednego źródła czerpał ustawy religijne i społeczne. Co późniejsze legalizacje nazbyt od siebie oddzielały i oddzielają. Przez co najtęższa sprężyna rządom odjęta” . Ma słuszność, że ustawodawstwo nazbyt oddaliło się od religii, ale gdyby prawo kanoniczne zastosować na nowo, czyż zbliżylibyśmy się do prawa mojżeszowego? I czy prawo kościelne wiodło kiedykolwiek do uwielbienia Żydów? Oto niekonsekwencja, której wileński ksiądz profesor nie dostrzegał; znać bowiem na całym jego referacie, że dobrze był obznajomiony z ówczesną biblistyką, lecz nie znał dziejów prawa kanonicznego i zapatrywań Kościoła na kwestię żydowską.

Wysławiając po kolei wszystkie działy prawa mojżeszowego, podoba sobie nasz autor w palestyńskim prawie agrarnym, tudzież w polityce handlowej, żeby popierać handel wewnętrzny, lecz zewnętrznego nie i nie ściągać pieniędzy z obcych krajów; a bez rzemiosł też się widocznie można obejść, skoro rzemieślnicy palestyńscy pospolicie bywali cudzoziemcami. A priori uznaje, że wszystko, co tylko znajdzie się w starym prawie żydowskim, będzie przykładem dla wszystkich innych. Często oprze się jednostronnie na tekstach sobie dogodnych, opuszczając inne. W taki sposób umotywuje, że prawo wojenne starożydowskie było szlachetne, wyniesie wysoko całe prawo cywilne i karne . Przykazanie o miłości bliźniego nie tylko weźmie ściśle w rozumieniu chrześcijańskim, ale doda uwagę, jak to nawet pożądać nie wolno, choćby o grzesznym czynie nie było zgoła mowy .

Również doskonałością jest stosunek między społeczeństwem a rządem, albowiem nie ma tam „samowoli w rządzie, bo wszędzie są rady ze znaczniejszych mężów” … i „nigdy żaden rząd nad izraelski większej ufności nie zyskał, bo się nadeń żaden bardziej do naturalnego tj. do rodzicielskiego rządu nie zbliżył”. „Wskazuje też na brak fiskalizmu, jako na pierwszorzędną zaletę rządu według prawa mojżeszowego .

Jak widzimy, chodzi tu o roztrząsanie zakresu władzy państwowej z pentateuchem w ręku, kiedy metoda ta przebrzmiała już dawno na Zachodzie. W wieku XVII nie braliśmy jednak udziału w tych dysputach i polemikach! Co za spóźnienie znamienne!

Wielbiciele Izraela opuściwszy teren państwowości, dopatrywali się tymczasem innych rzeczy, budzących w nich zachwyt. Pochwałę zyskał sobie nawet ubój rytualny, kwestia tref i koszer. Albowiem Mojżesz odkrył był trychniny i tuberkulozę, a nauka medycyny jest już na dobrym torze, żeby stwierdzić, że mięso z pewnych części ciała zwierzęcego wywołuje u ludzi choroby skórne, inne zaś choroby udzielają się przez krew, której Żydowi spożywać nie wolno, itd. Nawet obrzezkę wychwalano tak gorąco, iż aż dziwno, że nie wystąpiono z projektem zaprowadzenia tego zabiegu w państwach europejskich! Co wszystko znajdziemy zebrane i u wielkiego chwalcy Izraela, który w przedmowie do swego dzieła zastrzegł się, jako pisze je „Francuz i chrześcijanin” .

Tenże autor francuski nadaje się doskonale na trzeciego do towarzystwa Michaelisa i naszego ks. Gdańskiego. Wszystko tłumaczy, wyjaśni, wykomentuje na dobre. Mieliśmy już jego próbki, ale punktem zapewne kulminacyjnym jest ustęp następujący:

„Judaizm jest religią zapewne najmniej wyłączną ze wszystkich. Nie zmienia tego stanu rzeczy duch ekskluzywności narodowej, którym zdają się tchnąć niektóre stronice Biblii. Należy tu rozróżniać prawa polityczne od religijnych, co jest sprawą państwa żydowskiego, a co religii żydowskiej”. W przypisku dodano jeszcze: „;,Takie rozróżnianie pomiędzy zarządzeniami politycznymi, z natury swojej czasowymi i zmiennymi, a prawami religijnymi, nadanymi Izraelowi na wszystkie kraje i na wszystkie czasy, stwierdzone jest solennie przez wielki sanhedryn, złożony pod Napoleonem” . O tym „sanhedrynie” była już mowa; jesteśmy pełni podziwu dla naiwności autora, który w ogóle wierzył wszystkiemu, co usłyszał od Żydów, sam zaś nie poczynił żadnych a żadnych studiów judeologicznych. Ale sława jego imienia (zasłużona skądinąd) działała …

Grubą księgę można by spisać o uwielbieniu Izraela, a bez zbytniego trudu, bo źródła są znane i stoją otworem. Jak w niejednym miejscu tej książki podobnież i tu otwiera się wdzięczne pole do studiów monograficznych. Ja muszę poprzestać jakby na rejestrowaniu problemów i objawów, wkazując drogi przyszłym pracom młodszych badaczy. Rozdział niniejszy jest tylko spisaniem wiadomych dotychczas rodzajów uwielbiania Izraela.

Przyczynia się wielce do wynoszenia Izraela ta okoliczność, że się nie odróżnia (i po większej części odróżniać się nie chce) monoteizmu od monolatrii, łącząc z monoteizmem wiele objawów, które bynajmniej do niego nie należą. Nieświadomie wprowadza się przez to w umysły nasze niejeden pierwiastek cywilizacji żydowskiej.

Szczytem uwielbienia jest oczywiście samo przyjęcie religii żydowskiej. Co było za czasów państwa palestyńskiego, to stanowi kwestię oddzielną, nie wiążącą się zgoła z zagadnieniem cywilizacji żydowskiej. W tym polu obserwacyjnym rzecz zaczyna się dopiero od czasów hellenistycznych. O naturze prozelityzmu w owym okresie była już mowa; było to największe „nieporozumienie”. Rzymianie w nie nie popadli: nigdy też może nigdzie nie gardzono Żydami bardziej, jak u Rzymian. W całej arabskiej cywilizacji nie słychać nigdzie o przyjęciu judaizmu, ani nawet na pirenejskim półwyspie nie. Łacińska cywilizacja najmniej do tego jest sposobna, ale – jakżeż znamienne – zjawia się prozelityzm żydowski na jej obszarach, skoro tylko cywilizacja ta sama u siebie poczęła kuleć; skoro tylko akcja przeciw Kościołowi stała się systematyczną i nabrała sił, zjawia się żydowski prozelityzm.

Jakżeżby przed pojawieniem się nowowierstwa (stary polski termin, używany w wiekach XVI i XVII), można było wyobrazić sobie w Krakowie taką Katarzynę Melcherową, idącą na stos za wiarę żydowską? A kronika Marcina Bielskiego opowiada, jako takich było więcej, nie w Koronie, lecz w granicach Wielkiego Księstwa; chociaż donosi zarazem o takich okolicznościach, które budzą podejrzenie, że leżało w interesie pewnych urzędów i urzędników, żeby prozelitów wykazywać i mieć dochód ze ścigania ich. Potem nie słychać już o tego rodzaju zmianach wiary, aż dopiero w wieku XVIII i to na Litwie (lecz tym razem wśród rodów najwielmożniejszych). I znów cisza, aż dopiero w Polsce na nowo niepodległej częstsze zdarzają się wypadki. A nie jesteśmy pod tym względem sami: Rabin francuski, M. Lir, obwieścił w lipcu 1939 r., jako we Francji zdarzają się obecnie także takie żydowskie powołania .

Od uwielbiania Izraela odróżniać należy judofilstwo, samo sprzyjanie Izraelowi, z pobudek rozmaitych, często jak najszlachetniejszych. Szlachetni doktrynerzy skłonni bywają do judofilstwa. Czasy sejmu czteroletniego wytworzyły najstarszą ich drużynę u nas, a tradycję ich kontynuował i umacniał nawet nie byle kto, gdyż Tadeusz Czacki. Właściwie stanął on już na granicy przyjaźni względem Izraela a uwielbieniem dla niego. Byłoby to zajmującym przedsięwzięciem naukowym, gdyby stanowisko Czackiego względem Żydów opracować szczegółowo dzisiejszą metodą historyczną i w stosunku do dzisiejszego stanu wiedzy. Najwydatniejszą będzie oczywiście jego „Rozprawa o Żydach” (1807). Wierzy on w asymilację, pali się do niej, a wyobraźni nie krępuje, gdy mu się wydaje, że natrafił na poczucie „wspólnej Żydom i Polakom ojczyzny”. Jakżeż charakterystyczne, co pisze o panowaniu Kazimierza Wielkiego:

„Kupiec chrześcijańska nie sarkał na Izraelitów, a kiedy handel kwitnął pod cieniem wolności, chrześcijanin w kościele a Żyd w szkole błogosławił niebu za jedną Ojczyznę i za równą sprawiedliwość”. Trafnie dodał do tego Kazimierz Bartoszewicz: „Istna sielanka – jakże daleka od rzeczywistości” .

Nie byle kto, Tadeusz Czacki! Ależ należy tu imię jeszcze bez porównania większe. Ażeby w skrócie ustawić niejako graniczniki, przejdźmy od Czackiego do Mickiewicza.

Tłumaczy się to … Kabałą. Trzeba się przyjrzeć niektórym stronom jej dziejów w okresie nowożytnym, po Reuchlinie.

Jeszcze za czasów Reuchlina wyszła drukiem książka Bergera pt. „Cabbalismus judaico – Christianus” (Antwerpia, 1530), a w następnym pokoleniu pojawia ale już „Apologia pro defensione Cabalae” (Bosson 1564). Wyrasta nowa gałąź kabały, pragnąca uchodzić za wyższy (ezoteryczny) szczebel chrześcijaństwa, zmierzająca jakoby do syntezy żydostwa z chrześcijaństwem. Niektórzy mogli jeszcze w to wierzyć, ale rezultat był ten sam u kabalistów dobrej woli, czy złej: podważanie chrześcijaństwa od wewnątrz.

Kierunek ten przechodził przez rozmaite fazy, a zawsze oparte na judaizmie.

Z kabały rozchodziły się zabobony o duchach, demonach, „geniuszach” i zaklinaniu ich; całe „czarnoksięstwo” w Europie chrześcijańskiej pochodzi z kabalistyki. W szeregi kabalistów wszedł największy uczony francuski okresu humanizmu, Bodin, który znaczną część życia poświęcił na napisanie swej „Demonologii”.

W XIX wieku przyłączyły się wpływy tzw. teozofii hinduskiej. Pasowano kabałę na jakąś prastarą „wiedzę tajemną”, której kolebka w świątyniach starożytnego Egiptu, okres dojrzewania w Indiach, a owoce w dziełach europejskich kabalistów, hermetystów, ezoteryków, okultystów, mistrzów „wiedzy tajemnej”. Im bliżej naszych czasów, tym więcej kabalistów, którzy mienią się być dobroczyńcami chrześcijaństwa.

Eliphas Leyi wystąpił w roku 1891 z twierdzeniem, że „znajomość kabały wyklucza powątpiewanie o religii, gdyż tylko kabała zawiera pojednanie rozumu z wiarą” . Jaką miał na myśli religię? Źadnej pozytywnej! Równocześnie Encausse i cała jego szkoła wciągali coraz częściej chrześcijaństwo w swą doktrynę. Wreszcie sam Encausse (Papus) zamieścił wśród rad dla początkującego okultysty następującą (czwartą):

„Pamiętać, że wszelka potęga niewidzialna pochodzi od Chrystusa, Boga wcielonego, który dotarł do nas poprzez wszystkie plany i unikać wszelkich stosunków z istotami astralnymi lub duchowymi, które by tej zasady nie wyznawały” .

Ma z tego wynikać, że kabała nie uwłacza chrześcijaństwu.

W innym miejscu czytamy u tegoż Encausse’a: Kabała „podaje syntezę materializmu, panteizmu i teizmu w jednej jednostce i analizuje ich części, chociaż nie mogąc określić ich całości inaczej, jak mistyczną formułą Wrońskiego” .

Wroński wliczony jest pomiędzy największych kabalistów: „Wroński, Fabre d’O1ivet i Eliphas Levi zawdzięczają kabale to, co jest najgłębszego w ich nauce poznania i sami chętnie to przyznają”. Powołuje się na „Messianisme on reforme absolute du Savoir humain” .

Stwierdzając, że „podstawą niewzruszoną nauczania ezoterycznego jest doktryna trzech pierwiastków”, dodaje Encausse następującą uwagę:

,Prawo tych wszystkich podziałów sformułowane zostało pod względem matematycznym przez Hoene-Wrońskiego w roku 1800 pod nazwą prawa tworzenia (przetłumaczono tak słusznie „loi de création”; następnie tłumacze tłumaczą to absurdalnie, jako prawo stworzenia”). Wskazawszy, jako „podstawą teozofii” jest poznanie „siedmiu składników, wynikających z pierwszej analizy”, pisze dalej:

„Lecz Wroński idzie dalej i wyprowadza trzy nowe składniki, pochodzące z działania pierwiastków pozytywnych na negatywne i odwrotnie, co podnosi do dziesięciu liczbę składników analizy dziesięć sefirotów kabały). Syntetyzując je w jedności, otrzymujemy kompletną serię Wrońskiego, który osiągnął najwyższą syntezę, jaką zna wiek XIX” .

Najwyższą syntezę w czym? W kabalistyce! Tym się wyjaśnia, dlaczego narzuca się Polsce Wrońskiego na wielkiego „filozofa narodowego”.

Z kabały i okultyzmu wywodzi się reforma nauk, między innymi „reforma historiozofii, stworzenie polityki syntetycznej” . Robi to Wroński, posyłał w tych materiach memoriały do papieża, do Napoleona III i do Mikołaja I. Twierdził, że tych dwóch monarchów wybrała Opatrzność do wcielenia jego „idei mesjanistycznej”.

Równocześnie wieścił Mickiewicz swój „mesjanizm polski”. Byli współcześni, chociaż Wroński starszym był o całe 20 lat (1778-1853 i 1798-1855). Nie znali się osobiście (Wroński mieszkał w Marsylii), a nawet jest wątpliwym, czy Mickiewicz wiedział o istnieniu Wrońskiego. Natomiast Wroński znał Mickiewicza, a nienawidził go – można powiedzieć – ze wszystkich sił swoich. Lżył go w sposób prostacki o to, że śmiał używać wyrazu mesjanizm; bo on go użył wcześniej i w innym znaczeniu – o czym Mickiewicz zgoła nie wiedział.

Nie wiedział również o tym, że go z Wrońskim łączy … kabała. Mickiewicz zajmował się mistyką i padł ofiarą pomieszania kabalistyki z mistycyzmem. W kabale nie ma nic mistycyzmu. Jest to jedna z najdotkliwszych pomyłek intelektu! Z tej przyczyny Böhme i St.Martin należą również do kabalistyki a Towiański jest stanowczo kabalistą.

Cześć i sympatie wielkiego poety dla Izraela – o ile przedmiot ten jest dziś jasny – nie szły drogą od Starego Testamentu, lecz od kabały. Mickiewicz należy do tych licznych, uważających kabałę za gałąź mistyki. Kabalistyczny mistycyzm był za jego czasów pospolitym zjawiskiem w Europie, a kabała i wszystko co z niej się wywodzi, wiedzie do uwielbienia Izraela. Wielbił go więc St. Martin, wielbił Towiański, Do prawdy, wolno zadać pytanie, czy towianizm był sektą chrześcijańską, czy żydowską? Zważywszy „chmury duchów” (angelologia żydowska), igry „mistyczne” z liczbami, nadzwyczajne (jak na chrześcijaństwo) pojmowanie kwestii kobiecej, tudzież niemało oznak drobniejszych. Czy Towiański nie podległ potem naciskowi katolickiego otoczenia emigracji w Paryżu? A czy Mickiewicz nie marzył, że przez towianizm łatwiej będzie o nawrócenie Izraela? Pośród materiałów, wydobytych w ostatnim dwudziestoleciu, a opracowanych nieraz znakomicie, znaczą się tu i ówdzie ścieżki, naprowadzające na podobne myśli . Miejmy otuchę, że pióro kompetentne da nam monografię o stosunkach Mickiewicza z kabalistami i Żydami w ogóle, o jego pojęciach co do żydostwa itd., a wszystko na tle ówczesnej literatury bezpośredniej i pośredniej tych przedmiotów. To pewna, że wiersz o dziecinie kłutej przez Żydów szpilkami (odnoszący się do mordu rytualnego; nie inaczej!) świadczy, że bywał wielbicielem Izraela tylko w pewnej koncepcji. Bądź co bądź faktem jest, że miał kazanie w bóżnicy i potem ogłosił „starszemu bratu Izraelowi szacunek, braterstwo, pomoc na drodze do wiecznego i czasowego dobra, równouprawnienie polityczne ł obywatelskie”. Co za ironia losu, że powstało przypuszczenie, jako padł ofiarą trucizny żydowskiej – jak wynikać to może z okoliczności podniesionych przez samychże Żydów, a przedyskutowanych na wszystkie strony w r. 1933 .

Stanowi przeto Mickiewicz (a raczej kawałek Mickiewicza) daleki pośredni owoc kabały i stąd jego miejsce przy Towiańskim w obrazie uwielbienia Izraela przez nie-Żydów. Owoc nie dojrzał, nasion nie wydał, nie odrastał żadnymi młodymi pędy. Gdyby nie wielkość Mickiewicza – wielkość zgoła w czym innym, niż w mistyce lub judeologii – nie byłoby o czym tak dalece mówić.

We dwa pokolenia potem zjawił się w Polsce poeta, będący aktywnym kabalistą. Przybyszewskiemu zeszło (jak sam powiada) „z górą ćwierć wieku” na studiach wywodzących się z kabały. Zachwycony był księgą kabały (Zoharem?), niewypowiedzianych tajemnic boskich pełną, jedną z najgłębszych ksiąg, jaką ludzkość posiada”. Zaciekawiła go i pociągnęła „tajemnica androgynizmu”, która jakoby wyjaśnia się w kabale, itp. Poszedł śladami Bodina: Przez przeszło 25 lat studiował czary, czarownice i czarnoksięstwo. Wierzył w transcedentalną materię, „astrosomy”, znaną od wieków całych pod mnóstwem rozmaitych nazw: akasa w hinduskim języku” . Kroczył śladami kabały, nieświadomie zażydzony.

Czy Przybyszewski wiedział o nowej sekcie ruchu kabalistyczno-teozoficznego, o antroposofii Rudolfa Steinera (szerzonej następnie wśród oficerów piłsudczyzny)? Wybitna rola „szechiny” świadczy o wpływie kabały na system Steinera. O związku zaś (zapewne nieświadomym) zaświadcza „akasa” z astrosomy, z pseudo-astronomicznych rojeń o czasach przed-ziemskich; u Steinera plaże się ją: „akasza” (jest nawet „Kronika akaszy”, tłumaczona na polskie).

Główny w Polsce chorąży antroposofii, M.K. Wołowski (potomek frankistów) twierdzi, że „metoda antroposofii jest dalszym etapem tego, co niegdyś teologowie podawali wiernym do praktykowania”. Tworzy się pewna „synteza” (zupełnie jak Encausse!). Największym teologiem chrześcijańskim był św. Tomasz z Akwinu, a po nim najwyższe miejsce należy się Wrońskiemu. Jest to „niby drugi Arystoteles” … „Po Hoene-Wrońskim, tym, by tak rzec, szczytowym zjawisku, ostatecznym dorobku filozofii, dalszej filozofii w znaczeniu rozwojowym być nie może” .

Czyżby zachęta do stagnacji?

Takie miewała kabała ścieżki, wiodące (nie tylko w Polsce) aż do szczytów piśmiennictwa; ale to wszystko tylko ścieżki. Główny gościniec był gdzie indziej.

Od początku XVIII wieku rozrosła się kabała wielce, rozrzucając swe nasiona na cały świat, pławiąc się w bezliku odrośli. To masoneria! Prawdziwa „kabała praktyczna”, a skuteczna w tym, iż Żydom daje, co zdoła odebrać cywilizacji łacińskiej.

Byłoby to wyłamywaniem otwartych na oścież drzwi, gdybym ja tutaj stracić miał choćby jeden wiersz na wykazywanie związku masonerii z żydostwem. Kabaliści sami to głoszą. Przy obecnym stanie badań można już przyjąć za pewnik, jako wolnomularstwo naszych czasów stanowi ekspozyturę żydostwa, a stosunek ten polega wprost na uwielbieniu Izraela. Są przecież „poszukiwaczami zaginionego słowa”, mają w swych rytach odbudowę świątyni Salomona wraz z Hiramem, mają drabinę Jakubową itd. Niemal wszyscy historycy masonerii uważają Różokrzyżowców za jej dział, związany ściśle z kabałą, a wielu wywodzi propagandę teozofii „hinduskiej” z masonerii. Nie brak po temu oznak wyrazistych! „Może to służyć przyczynkiem do wykazania ścisłej łączności masonerii, żydostwa i teozofii” . A wszystko rodem jest z kabały.

Masoneria stanowi kulturę cywilizacja żydowskiej; toteż łatwo zrozumieć, dlaczego najbardziej jest rozpowszechniona w Anglii, w kraju, gdzie się Żyda uwielbia.

Nie ma za to najmniejszego związku z kabałą inny prąd, genezy również żydowskiej i również uwielbiający Izraela: socjalizm. Wypowiedziawszy wojnę państwu religijnemu pod hasłem, jakoby religia była rzeczą prywatną, nie zwrócił się ni razu przeciw religii żydowskiej; przeciwnie, broni jej zawsze gorliwie przeciw wszelkim zaczepkom, sam wojując dzień w dzień z katolicyzmem. Cały marksizm jest wybitnie aprioryczny, a księdze Marxa przypisuje się znaczenie niemal sakralne, ażeby zastosować do niej życie całe. Czegoż-bo marksizm nie przewidzi, nie ureguluje z góry, nie ujmie w zakazy i nakazy, lubując się w eksperymentowaniu?

Cały socjalizm mieści się w cywilizacji żydowskiej. Żyd a socjalista, to cywilizacyjnie jedno! Teoria i praktyka zawierają w sobie mnóstwo żydowskich metod. Czyż mógłby ten prąd istnieć bez ustawicznego dopływu mózgów żydowskich? Sam aprioryzm, jego namiętne pragnienie, żeby społeczeństwo przystosować do obmyślonych z góry przepisów, wymyślonych „z głowy”, przypomina ustawodawstwo agrarne, układane na pustyni przez koczowników. Cały świat zmieniają na fabrykę homunculusów. A socjalista, biegły w swej kulturze, wie wszystko a wszystko, i to na prędce; od czegóż hydra wykształcenia broszurkowego?

Według Arnolda Zweiga „w mesjańskiej idei żydowskiej znajduje się taki wzór socjalizmu, jak nigdzie indzięj” .

Pozostaje to wszystko w związku z kwestiami religijnymi, żydowska religia posiada pewne właściwości, dzięki którym myśliciele żydowscy sami uznali ją za „polityczną”. Longum esset enumerare te sprawy. Zwrócę tylko uwagę, jako myśl żydowska dotarła do tej prawdy jeszcze w XVIII wieku. Oto słowa Salomona Majmona:

„Polityka, jako taka, nie potrzebuje dbać ani o prawdziwą religię, ani o prawdziwą moralność. Szkodzie z tego powstającej da się zapobiec przez inne środki, działające równocześnie na ludzi i w taki sposób utrzymać wszystko w równowadze. Każda religia polityczna jest zarazem pozytywna, lecz nie każda pozytywna także polityczną” .

Czy nadzieja, że religia żydowska odegra rolę rozstrzygającą w kłębach i wirach powszechnego zawikłania ludzi i rzeczy, w co wierzy wielu Żydów, a co nie-Żydom jasno sprecyzował rabin M. Liber , nie polega właśnie na tym, że to jest religia „polityczna”?

Dość, bo by się rozdział rozdął na tom! Trzeba jednak jeszcze jedno wyjaśnić. Czemu olbrzymia większość mieszkańców Europy jest tak bardzo nakłoniona ku judaizmowi myślą, mową i uczynkiem? Antysemitów niby nie brak, ale lubują się po żydowsku w eksperymentatorstwie, są apriorystami, za objaw mądrości uważają elephantiasis ustawodawczą, nie chcą historyzmu, moralność mają za coś prawniczego itp., słowem grzęzną w judaizmie! Nasze życie zbiorowe przepojone jest wprost uwielbieniem Izraela, zdaniem się na jego rozum.

Skąd powszechna wiara w to, że jednak Izraelowi należy się uznanie i przyznanie stanowiska uprzywilejowanego w rozwoju powszechno-dziejowym? Z czego prosty już wniosek, że w ważnych momentach życia zbiorowego nie od rzeczy będzie sięgnąć do Starego Zakonu i … komentarzy „oryginalnych”, tj. żydowskich? Skąd wiara w zasadniczą wyższość Izraela?

Uczono nas tego w szkołach i to na lekcjach religii katolickiej; katecheci nam tłumaczyli, jak to Izrael pierwszy pośród narodów nie tylko z wybraństwa Bożego (co zmarnował), ale z racji swego naczelnego miejsca w historii „ludzkości”. Uznawanie powagi Izraela wszczepiono w dziatwę szkolną, jakby jakiś warunek prawowierności katolickiej. Tak przynajmniej było za moich lat szkolnych – a czy się dużo zmieniło w katechetyce biblijnej?

Przyznanie Żydom centralnego stanowiska w historii pochodzi od Orosima, presbytera przy św. Augustynie, który napisał po r. 410 (po zdobyciu Rzymu przez Alaryka) dzieło: Historiarum libri VII, a w nim pierwszy nadał Żydom największą wagę w toku dziejów powszechnych, jako poprzednikom chrześcijaństwa . Zachodziłby w takim razie nieprzerwalny wątek religijny rozstrzygający o okresach dziejów. W 1250 lat potem znajdujemy ten sam pomysł u Bossueta. Od niego przyjęło się to, spopularyzowało, aż doszło do izb szkolnych. Jest to tzw. judeocentryzm historyczny.

Jacques Benigne Bossuet (1627-1704) wielki teolog, zwan przez współczesnych „ostatnim Ojcem Kościoła”, najsłynniejszy kaznodzieja, biskup, wychowawca delfina, był autorem wydanego w r. 1681 dzieła, dedykowanego delfinowi, gdyż zawierającego opracowane dokładniej lekcje historii z nim odbywane: Discours sur l’histoire universelle jusqu’ a l’empire de Charlemagne. Jaka tej książki geneza naukowa i czym związana ze współczesną aktualnością z drugiej strony, to tutaj nie należy, ani też pytanie, czemu utknął na Karolu Wielkim .

Linią zasadniczą dziejów jest u Bossueta fakt, że „religia prawdziwa zawsze była jedna”. Widzi nieprzerwaną nigdy jedność historyczną wiary chrześcijańskiej z izraelską, jedność istniejącą jego zdaniem od początku świata. Teza ta stanowi u niego temat systematycznych dociekań i obleczona jest przez niego w syntezę jednolitego toku myśli, żeby wykazywać nieprzerwalny związek Starego Zakonu z Nowym. Religia jest u niego w zasadzie odwiecznie ta sama, skoro żydowska, jedyna prawdziwa aż do przyjścia Zbawiciela, jest mu zarazem kolebką ideową chrześcijaństwa. A zatem historia powszechna kierowana przez Opatrzność, jest historią etapów jedynej prawdziwej religii, w starożytności zatem żydowskiej religii.

Czasy od stworzenia świata do Karola Wielkiego dzieli Bossuet na siedem „wieków” i dwanaście „epok”. Adam, Noe, Abraham, Mojżesz – oto cztery epoki historii żydowskiej, jako tła historii powszechnej. Piąta, pod tytułem: Wzięcie Troi, opowiada wprawdzie o Troi, ale nacisk kładzie na współczesnych – jak mniemał — sprawach Samsona, Samuela, Saula itd. Szósta epoka: Salomon. Siódma: Romulus, ale znów nieproporcjonalnie dużo tam historii Izraela. Dlaczego okres ósmy zowie się „Cyrus”, wyjaśni sam tytuł: „Cyrus, albo Żydzi przywróceni”; ten Cyrus potrzebny tedy na eponomosa okresu ze względu na Żydów. W epoce pt. „Scypion albo Kartagina zwyciężona” nie uroni Bossuet żadnego Machabejczyka, Oniasza, Hirkasa itp. Potem następują początki chrześcijaństwa, epoka Konstantyna „czyli pokój Kościoła” i Karol Wielki, „czyli założenie nowej monarchii”.

Określiwszy „siedem wieków świata” „w tych dwunastu „epokach”, przechodzi Bossuet w części drugiej swego dzieła, do sprawy „następstwa religii”. Historii wyłącznie żydowskiej poświęcona jest lwia część tego działu (str. 209-490). Starożytna historia żydowska stanowi nie tylko oś całej historii powszechnej, ale jej sens, bo powszechną należy ujmować w odniesieniu do żydowskiej. Część III: „Państwa”, ze wszystkimi „odmianami państw”, ma za zadanie przede wszystkim wykazać, jaki związek z historią Izraela mieli Scytowie, Etiopczykowie Egipcjanie, Assyryjczykowie, Medowie, Persowie, Grecy i Aleksander Wielki, wreszcie Rzymianie z dalszymi „odmianami” tego państwa.

„A najprzód państwa te ścisły po większej części mają związek z dziejopisarstwem ludu Bożego. Użył Bóg Assyryjczyków i Babilończyków na ukaranie ludu tego; Persów dla podźwignięcia go, Aleksandra i pierwszych jego następców dla jego obrony; Antiocha sławnego i innych po nim następujących królów na udręczenie go; Rzymian dla utrzymania jego wolności naprzeciw królom syryjskim, którzy mu ją gwałtem wydrzeć zamyślali” .

Słowem Izrael staje się centrem, ogniskiem, około którego świat się obraca, aż do wcielenia Zbawiciela. Dzieje żydowskie stanowią fundament ogólnej budowli historycznej i w dalszym ciągu ściany jego, główne, działowe. A zwłaszcza cała historia powszechna przed Chrystusem to Izrael z dodatkami… drugorzędnymi. Dzieje Izraela stanowią u Bossueta trzon, ośrodek główny i oś zasadniczą całej przedchrześcijańskiej historii powszechnej. Żydzi stanowili całego pochodu historycznego centrum i zarazem motor; około nich kręci się cała historia powszechna.

„Dyskurs z historii powszechnej” obiegł całą Europę, był tłumaczony na wszystkie języki cywilizowane, stał się podłożem podręczników szkolnych licznych narodów, między nimi także polskiego. Używał Bossueta w przekładzie Pijara ks. Linowskiego , wychowanek szkół pijarskich, Kościuszko; nie łatwo przypuścić, żeby go był nie znał Mickiewicz. Przeróbki Bossueta kursowały jeszcze w trzeciej ćwierci XIX w. po szkołach prywatnych. Od dzieła Bossueta wywodzą się też wszystkie „Historie biblijne Starego Zakonu” w szkołach średnich i początkowych.

Judeocentryzm historyczny wszedł w krew społeczeństwa chrześcijańskiego, a około niego miały już wielce ułatwione grupowanie się . .. inne judeocentryzmy.

Czyż Żydom nie wiadome te wszystkie, tak liczne, objawy uwielbienia Izraela, skoro mówiąc o stosunkach swych do „narodów”, wspominają tylko antysemityzm? A tamto? A gdyby obliczyć głowy rzeszy wielbicieli i antysemitów z osobna, ja nie mam wątpliwości, że wielbiciele Judy okazaliby się większością. Kwestię Izraela uwielbianego przez gojów, akrich, akumów, trzeba, podnieść, uwypuklić, i akcentować odpowiednio, żeby nie szła w zapomnienie. Potrzebne to do zupełności w obrazie Prawdy, a niezbędne do rozumienia wpływów żydowskich w „rozproszeniu”.

Lecz suum cuique: nigdy Izrael chrześcijan się nie prosił, żeby go uwielbiali.

prof. Feliks Koneczny

za: Feliks Koneczny, Cywilizacja żydowska, Warszawa-Komorów 20001, ss.216-222 (tytuł pochodzi od redakcji portalu)

Za: Organizacja Monarchistów Polskich | http://www.omp.lublin.pl/lektury.php?autor=45&artykul=13

Skip to content