Aktualizacja strony została wstrzymana

Dziurawe ciało na topie

Coraz częściej zdarza się widzieć młode, i nie tylko młode, osoby (panów i panie – w świecie dziwactw od dość dawna już panuje „równouprawnienie”) z kolczykiem w języku, pępku, na łuku brwiowym, nosie itd. Jak ocenić powyższe zjawisko? Czy dadzą się wytyczyć obiektywne granice estetyczne, które mogłyby wyznaczyć nasz stosunek do tego typu zachowań?

Pierwszą reakcją człowieka zdrowo myślącego, który patrzy na tego typu „ornament”, jest zadanie pytania: po co to? Ja tego pewnie nigdy do końca nie zrozumiem. Ktoś, kto decyduje się na tak szczególną (i bolesną?) ozdobę, z pewnością ma swoje racje. Ma do tego prawo. Posiada własne poczucie estetyki, pomysł na jak najlepszą (wedle subiektywnych kryteriów) prezentację siebie, swojego wnętrza. O gustach się nie dyskutuje. Przypatrzmy się zatem faktom.

Sposób na autokreację
Piercing, czyli umieszczanie kolczyków na wargach, języku, w brwiach, pępku, wykonywanie tatuaży na brzuchu, torsie i ramionach itd., cieszy się w Polsce coraz większym powodzeniem. Według szacunkowych danych już około trzech milionów Polaków uległo tej niezwykle ryzykownej modzie. Ryzykownej, bo wedle opinii ekspertów, prawie połowa wykonywanych zabiegów piercingu i tatuażu grozi powikłaniami. – Najczęściej są to podrażnienia i zapalenia skóry, stany zapalne jamy ustnej, alergie i grzybice, zniszczeniu ulega szkliwo nazębne (kolczyk podczas mówienia uderza w zęby), zdarzają się również nowotwory złośliwe skóry – alarmują specjaliści Europejskiej Komisji Zdrowia. Najbardziej niepokojące są zakażenia żółtaczką wszczepienną, HIV. Piercing i tatuaż mogą wywołać również ropień piersi (przekłuty sutek) i powodujące niepłodność zapalenie miednicy u kobiet (kolczyk w pępku) oraz bakteryjne zapalenie wsierdzia, czyli infekcję wewnętrznej powierzchni serca i zastawek. Nie uchroni przed tym nawet wykonanie zabiegu w specjalistycznym gabinecie.
Dlaczego ludzie sięgają po tak szczególny sposób „zdobienia” swojego ciała? Fora internetowe pękają w szwach od argumentów. Piercing fascynuje, jest sposobem na poprawienie samopoczucia, przyciągnięcie uwagi innych. Większość „kolczykujących się” uznaje go za sposób autokreacji, wyrażenia filozofii i stylu życia. Bywa, że w ten sposób szuka się akceptacji u innych, wsparcia w procesie dowartościowania siebie w oczach innych. Uczestnicy dyskusji podkreślają, że kolczyk daje poczucie dopełnienia, bycia bardziej autentycznym. Jest również sposobem na przełamanie strachu przed bólem, sprawdzeniem granic własnej wytrzymałości. Wstyd zwykle nie pozwala pisać o powikłaniach i infekcjach. O tych jest niewiele wzmianek. Nie lubimy przyznawać się do porażki…

Problem emocji?
Rzadko na forach pojawia się jednak coś, co niepokojąco jawi się jako istota problemu. O tym internauci wolą nie pisać. Okazuje się bowiem, że często podłoże decyzji o założeniu kolczyków (wykonaniu tatuażu czy innego samookaleczenia) ma znacznie głębsze uzasadnienie. Światowej sławy psychiatra Carl Liebermann, komentując zjawisko piercingu, powiedział: „Ludzie pragną zaspokoić potrzebę bycia kimś innym, specjalnym, oryginalnym, ale przekłuwanie różnych części ciała na pewno im w tym nie pomoże. Nie dający się opanować ból emocjonalny zamieniają na ból fizyczny. To tylko odsunięcie problemu, który po pewnym czasie powróci ze zdwojoną siłą”. Zdecydowana większość chorób cywilizacyjnych, takich jak: alkoholizm, narkomania, pedofilia, posługiwanie się przemocą itd., ma swoje korzenie m.in. w nieumiejętności radzenia sobie z emocjami. Szybkie tempo życia i coraz większa jego płycizna dopełniają reszty. Wielu ludzi, na co dzień uśmiechniętych i stwarzających pozory normalnych, tak naprawdę skrywa w sobie wielki ból samotności. Radzi sobie z nim do czasu. Wcześniej czy później emocje eksplodują, zmiatając z powierzchni dotychczasowy świat. Stawiam zatem tezę: czy widok „zakolczykowanego” dziecka nie powinien być pierwszym znakiem dla rodziców, wychowawców, że dzieje się z nim coś niedobrego? Źe iskrzy gdzieś na linii emocji? Źe nie radzi sobie ono ze swoim wnętrzem? Owszem, może to być, choć nie musi, znak fałszywy. Zawsze jednak lepiej jest zapobiegać, niż potem leczyć.

Świątynia Ducha Świętego
Co Kościół mówi na temat piercingu? Póki co, nie doczekaliśmy się wypowiedzi, które w bezpośredni sposób wyjaśniałyby wspomnianą kwestię – chyba jednak nie ma też takiej potrzeby. Szkodliwość praktyki, a co za tym idzie – rozstrzygnięcie problemu czy jest ona grzechem, czy nie, jest wprost proporcjonalne do stopnia, w jakim zostało naruszone V Przykazanie. Mówi ono o obowiązku zachowania szacunku wobec własnego ciała, zakazuje wszelkiej autodestrukcji. Pod ocenę moralną podpadają wszelkie działania, które prowadzą do jego okaleczania bądź narażają na szwank zdrowie i życie. Święty Paweł przypomina, że ludzkie ciało jest świątynią Ducha Świętego (1 Kor 6, 19-20) i nie wolno go lekkomyślnie bezcześcić. Prawdę tę na wiele sposobów wyraża też Kościół. Problematyczne jest noszenie kolczyków w kształcie krzyża. Raczej nie jest to wyznanie wiary. Szacunek wobec zasad wyznawanych przez siebie i innych domaga się pozostawienia pewnej przestrzeni, która jest zarezerwowana dla sacrum.

Ks. Paweł Siedlanowski

ZOB. RÓWNIEŻ:

Za: Nasz Dziennik, Środa, 4 listopada 2009, Nr 2059 (3580) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20091104&typ=my&id=my82.txt

Skip to content