Aktualizacja strony została wstrzymana

Jaka będzie Europa i Polska po przyjęciu traktatu z Lizbony? – Ankieta Frondy

Czeski prezydent Vaclav Klaus nie kryje sceptycyzmu wobec Traktatu, ale podkreśla też „że ten pociąg jest już tak rozpędzony, że nie da się go zatrzymać”. O skutkach wejścia w życie dokumentu z Lizbony mówią Fronda.pl Marek Jurek, Konrad Szymański, Maciej Brachowicz i Stanisław Michalkiewicz.


Irlandczycy w drugim referendum opowiedzieli się za traktatem. Dokument podpisał Lech Kaczyński. Unia czeka teraz na Klausa.Irlandczycy w drugim referendum opowiedzieli się za traktatem. Dokument podpisał Lech Kaczyński. Unia czeka teraz na Klausa.

Konrad Szymański, eurodeputowany PiS:

Po ratyfikacji traktatu lizbońskiego, a tym bardziej po wejściu w życie nowych zasad głosowania w Radzie, Polska będzie musiała prowadzić bardzo uważną, czujną i zdecydowaną politykę europejską. Dotyczy to szczególnie prawa ochrony środowiska, polityki zatrudnienia i polityki energetycznej. Możliwość zlekceważenia naszego stanowiska, potencjalnie odmiennego od unijnego mainstreamu, będzie większa.

Nie wiemy jak w praktyce kolejne rządy wykorzystają gwarancje kontroli procesu legislacji wprowadzone przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w czasie negocjacji traktatowych. Z całą pewnością im słabsza polityka europejska polskiego rządu, tym większe ryzyko strat. Reszta pozostanie bez zmian. Wbrew np. kampanii referendalnej kampanii w Irlandii, po wejściu w życie traktatu z Lizbony, słońce nad Europą będzie wschodziło rano, zachodziło wieczorem, a kasztany w Polsce zakwitną, jak co roku, w maju.

Wejście w życie traktatu może nie tylko dla Polski, ale także dla innych krajów UE uruchomić procesy omijania stanowisk i interesów państw członkowskich w sprawach polityki i legislacji europejskiej. Na dłuższą metę takie alienowanie jednego lub drugiego państwa członkowskiego może powodować zanik zaufania i rozkład procesu integracji.

Europejska lewica będzie zapewne próbowała rozszerzać kompetencje unijne na zagadnienia prawa rodzinnego, czy dostępności aborcji na świecie. Mamy do czynienia z tym procesem już dziś przez pośrednie wpływanie na te zagadnienia np. na gruncie zasady niedyskryminacji, szczególnie zakazu dyskryminacji na tle orientacji seksualnej. To jest powód dla którego bardzo trafnie Polska wraz z Wielką Brytanią wniosła specjalny protokół do traktatu, który uchyla wszelkie postanowienia Karty Praw Podstawowych, które nie mają oparcia w innych instrumentach ochrony praw człowieka. Trzeba jednak pamiętać, że bez zdecydowanej polityki te zapisy pozostaną martwe. Trzeba je wypełnić treścią.


Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczpospolitej:

Wejście w życie Traktatu z Lizbony zmniejszy o połowę siłę polskiego głosu na forum Rady Unii Europejskiej, czyli radykalnie zmniejszy naszą pozycję w Unii Europejskiej. Gdyby odebrano nam połowę terytorium, albo zabrano połowę wpływów do budżetu uznalibyśmy, że to katastrofa. Tu stało się coś analogicznego. „Euroentuzjaści”, którzy to chwalą okazują się entuzjastami degradacji naszej roli i obecności w Unii.

Traktat świadomie odrzuca jakiekolwiek odniesienia do chrześcijaństwa. Nie tylko życie chrześcijańskie nie jest w nim traktowane jako część dobra wspólnego narodów Europy, ale nawet przeszłość chrześcijańska nie jest traktowana jako czynnik, które narody europejskie łączy.

Traktat zawiera redefinicję unijnych wartości podstawowych w duchu radykalnego liberalizmu. Do tej pory były to wartości klasycznego liberalizmu: demokracja, wolny rynek, rządy prawa. Teraz pojawiają się obok nich „prawa osób należących do mniejszości (…) w społeczeństwie opartym na (…) niedyskryminacji, tolerancji etc.”

Traktat nigdzie nie precyzuje tej dialektyki większości-mniejszości, nigdzie nie mówi, że chodzi tu o ochronę wspólnot określonych przez wiarę, narodowość czy tradycję regionalną. Wiadomo natomiast, że hasła mniejszości i niedyskryminacji wykorzystywane są do odrzucenia obowiązywalności podstawowych zasad moralnych i dobra wspólnego. Dziś oznacza to promocję homoseksualizmu, jutro może to – wbrew intencjom autorów – wykorzystać islam do podważenia prawnej obowiązywalności monogamii.

Traktat tworzy nowe instytucje władzy i nowe kompetencje Unii. Mogliśmy jako kraj odwołać się do zasady „tyle wspólnych instytucji i kompetencji, ile wspólnych wartości i interesów” i zażądać realizacji najbardziej oczywistych zadań solidarności w Europie: zaniechania budowy gazociągu bałtyckiego i powrotu do lądowego projektu Amber, wyrównania dopłat bezpośrednich dla polskich rolników do poziomu ogólnoeuropejskiego (to oczywisty wymóg przeprowadzanej rewizji zasad naszej akcesji, a taki charakter ma zmiana zasad głosowania w Radzie Unii Europejskiej), wreszcie rozszerzenia na wszystkie kraje uwolnione z komunizmu zasad pomocy publicznej, z których korzystają Niemcy wschodnie. Wszystko to pozostaje, niestety, w mocy.

Traktat zwiększa kompetencje Unii w dziedzinie polityki zagranicznej. Staje się ona, po uzgodnieniu, obowiązująca dla wszystkich państw. Na przykład – jeśli rząd Tuska przyjmie stanowisko innych państw Unii, wszystkie kolejne polskie rządy, niezależnie od decyzji polskich wyborców, będą się musiały do niego stosować. Tak radykalnego zwiększenia władzy Unii dokonano bez żadnego określenia celów wspólnej polityki, których realizacji kompetencje te mają służyć. Zgadzając się na to rządy PO-PiS nie zwróciły się nawet o włączenie do tych celów spraw rozszerzenia wschodniego, w sposób oczywisty łączących się z geopolitycznym bezpieczeństwem Polski.


Maciej Brachowicz, członek Klubu Jagiellońskiego, współpracownik „Teologii Politycznej”:

Nowy Traktat wywrze skutki na kilku płaszczyznach. Najbardziej doniosłe mogą być zmiany w sferze aksjologiczno-modernizacyjnej. Traktat Lizboński (TL) wzmacnia rolę Parlamentu Europejskiego (PE), a więc instytucji, która stawia się sama w pozycji reprezentanta suwerena Europy. Widzieliśmy to w debatach na temat praw reprodukcyjnych, dyskryminacji homoseksualistów, grożenia Irlandii wyrzuceniem z UE lub podczas wizyty grupy posłów na Hradczanach. Parlament nie tylko zyskuje zdanie w coraz większej ilości polityk, poprawia też swoją pozycję instytucjonalną poprzez większy wpływ na skład Komisji, instytucji posiadającej inicjatywę prawodawczą w UE. Zyskuje też znaczenie w procesie przyszłych reform traktatowych i trudno nie zakładać, że będzie dążył do maksymalizacji swojej władzy.

Dodatkowym czynnikiem będzie nadanie mocy prawnej Karcie Praw Podstawowych. Co prawda w Karcie zawarto klauzule ograniczające jej działanie, ale ich skuteczność od samego początku budziła wątpliwości. Dobrze, że Polska przyłączyła się do tzw. „protokołu brytyjskiego” stanowiącego jasną deklarację, podpisaną przez wszystkie państwa, iż Karta nie tworzy żadnych nowych praw, których nie uznają Polska i Wielka Brytania, ale nie ma wątpliwości, że i tak będziemy się spotykać ze wzmożonymi próbami wykorzystania Karty do „modernizacji” Polski w sferze aksjologicznej.

TL zmniejsza siłę Polski w negocjacjach wewnątrzunijnych. Co prawda pełny skutek odniesie to dopiero od 2017 roku, dzięki wynegocjowanym okresom przejściowym, ale należy mieć na uwadze, że Polska za osiem lat straci na tej reformie najwięcej w całej UE. Ta zmiana może jednak pociągnąć za sobą pozytywne procesy, a przynajmniej powinna być dla nich bodźcem. Gdy już nie będziemy mogli korzystać z dobrodziejstwa przewartościowania naszej siły w UE będziemy musieli poprawić skuteczność działania naszych własnych instytucji. Mam tu na myśli nie tylko poprawę relacji rząd-prezydent lub zapewnienie dominacji jednego z tych ośrodków, nie tylko poprawę współpracy izb parlamentarnych z władzą wykonawczą, ale także poprawę współpracy rządu zabierającego głos w Radzie UE z naszymi posłami do PE.

Ostatnią płaszczyzną, na jakiej chcę się skupić, jest polityka zagraniczna, gdzie Traktat zwiększa znaczenie unijnych instytucji kosztem kompetencji państw, przede wszystkim tych sprawujących prezydencję (prezydencja Polski wypadnie w 2011 r., a więc najprawdopodobniej pod rządami TL). Ta zmiana będzie dla Unii korzystna pod warunkiem, że nie stanie się narzędziem modnego w Europie antyamerykanizmu. Dla Polski natomiast stanowi kolejną zachętę do poprawy swojej skuteczności na arenie unijnej głównie w stosowaniu narzędzi nieformalnych.

Ogólnie zatem Traktat Lizboński wzmacnia pewne niebezpieczne dla Polski tendencje polityczne ale może być wykorzystany jako impuls do głębokich i bardzo potrzebnych zmian w systemie polskich instytucji politycznych i relacji między nimi. Trzeba jednak zauważyć, iż ten impuls, jeżeli będzie miał miejsce, będzie odpowiedzią na negatywne bodźce.


Stanisław Michalkiewicz, publicysta:

Ratyfikacja traktatu lizbońskiego, a ściślej jego wejście w życie uruchamia proces dla Polski niedobry. Wejście w życie traktatu lizbońskiego, który proklamuje nowe państwo – Unię Europejską – Imperium zmienia dotychczasową formułę integracji europejskiej, czyli konfederacji – związku państw na federację – państwo związkowe.

Jaki jest więc status prawno-międzynarodowy państw członkowskich? Są niepodległe czy nie? I czy wszystkie państwa są członkami na takich samych zasadach? Na przykład, wyrok niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego pokazuje, że Niemcy mogą szykować się do roli lidera w UE. Teoretycznie Niemcy mogą przeforsować w unii jakieś rozwiązanie prawne, które wejdzie w życie wszędzie oprócz Niemiec!

W polskiej konstytucji z 1997 roku art. 91 ust.3 mówi: „Jeżeli wynika to z ratyfikowanej przez Rzeczpospolitą Polską umowy konstytuującej organizację międzynarodową, prawo przez nią stanowione jest stosowane bezpośrednio, mając pierwszeństwo w przypadku kolizji z ustawami”. W czarnym scenariuszu widzę chęć Niemców do odzyskania, jak oni mówią, ziem utraconych. Zwłaszcza, że Polacy mieszkający na zachodzie Polski najczęściej mają nieruchomości lub ziemie na wieczyste użytkowanie, a nie na własność.

Proszę pamiętać, że przed wyborami w Niemczech CDU/CSU zapowiadały zmiany w stosunkach własnościowych. Niemcy są państwem poważnym i z takiej perspektywy skorzystają. A „polskim terytorium etnograficznym” – takie określenie czasami się już pojawia w prasie – będzie zarządzała jakaś tubylcza administracja. Każdy polski wybuch niezadowolenia będzie określany wybuchem antysemickim, a ten jak wiadomo, łatwo stłumić.

A skoro, jak powiedział premier Putin w Gdańsku, przyczyną II wojny światowej były postanowienia traktatu wersalskiego, który powoływał do życia niepodległe państwa w Europie Środkowo-Wschodniej, to wynika z tego, że istnienie niepodległego państwa polskiego może doprowadzić do wojny. Prezydent Kaczyński, w przeciwieństwie do prezydenta Klausa, niczego się ze strony Niemiec nie obawia. Myśli, że w razie czego będzie można zaskarżyć sprawę do niezawisłego sądu w Strasburgu lub powołać komisje śledczą.


Not. MaRo, mm

Za: Fronda.pl | http://fronda.pl/news/czytaj/polska_i_europa_po_traktacie | Ankieta Fronda.pl: Jaka będzie Europa i Polska po przyjęciu traktatu z Lizbony?

Skip to content