Aktualizacja strony została wstrzymana

Zestawienie homoseksualizmu z kulturą to nadużycie

Z ks. prof. dr. hab. Pawłem Bortkiewiczem, etykiem, prodziekanem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, rozmawia Jacek Dytkowski

W warszawskim Muzeum Narodowym ma zostać w przyszłym roku pokazana wystawa o tradycji i współczesności homokultury, której pomysłodawcą jest Paweł Leszkowicz. Co Ksiądz Profesor sądzi o tym przedsięwzięciu?
– Najpierw powiem ironicznie: nie zdziwię się, jak za rok lub dwa lata literacki Nobel otrzyma ktoś, kto jest poetą politycznej poprawności, czyli absurdów językowych. Co znaczy „homokultura”? Jeśli to jest kultura człowieka homo sapiens, to jest to pojęcie tautologiczne – tylko człowiek jest bowiem podmiotem kultury. Owszem, mawia się dzisiaj o tzw. kulturze zwierząt, ale to jest pojęcie analogiczne. Jeśli jednak „homokultura” oznacza kulturę homoseksualistów – to czemu jej nie nazwać wprost „obyczajowość homoseksualistów” czy „obyczajowość gejów”? Świadomie mówię o obyczajowości, bo kultura to „podstawowy sposób bytowania człowieka na ziemi”, a więc zestawienie kultury i homoseksualizmu jest samo w sobie nadużyciem. Oczywiście, mamy świadomość tego, że postawione pytania mają charakter retoryczny. Wszyscy wiemy, że taka wystawa jest kolejnym krokiem w propagowaniu stylu życia w taki sposób, który budzi sprzeciw. Najpierw z racji niejasności pojęcia, a niejasność ta oznacza też rozmycie prawdy.

Ekspozycja ma charakter promocji zjawiska bardzo agresywnego, jakim jest homoseksualizm?
– Pańskie pytanie wywoła od razu zarzut poetów absurdu, czyli poprawności politycznej. „Jaka dewiacja?! Wszak to tylko alternatywny sposób życia, to tylko opcja mniejszości seksualnej!” – zakrzykną. Warto zwrócić uwagę na błędne koło. Po oszołomskim i zakłamanym raporcie Kinseya pod koniec lat 40. uznano w konsekwencji, że homoseksualizm nie jest patologią. Nie jest też dewiacją. By tego dowieść, surowo ruguje się próby terapii tej patologii, traktując ją jako wyraz dyskryminacji i prześladowań. A skoro jest zakaz terapii – brak też jej efektów. A zatem – twierdzą propagatorzy ruchu gejowskiego – nie ma skutków terapii, bo nie ma samej patologii! Jednak są, dyskryminowane w całym ciężarze tego słowa, próby terapii osób ze skłonnościami homoseksualnymi – i one przynoszą efekty, choć nie są nagłaśniane. Presja poprawności politycznej nie zmieni faktu, że coś jest w życiu seksualnym człowieka normą, a coś odstępstwem od niej.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Środa, 14 października 2009, Nr 2041 (3562) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20091014&typ=po&id=po22.txt

Skip to content