Aktualizacja strony została wstrzymana

Zbliża się koniec złotówki

Był w Polsce taki czas, kiedy mówiono, że złotówka jest nadwartościowa, a dolar powinien kosztować 5 lub nawet 6 złotych. Ostatnim ministrem finansów, który to mówił był Grzegorz Kołodko, jeden z mądrzejszych ekonomistów, choć ze względu na swoją ekstrawagancję – raczej lekceważony i ośmieszany.

Dzisiaj dolar spadł do 2,50 złotych i nic się nie dzieje. Nawet w okresie rządów PiS nic się o tym nie mówiło. Polska nie ma już chyba możliwości (sama się tego pozbawiała) wpływania na kurs własnej waluty. Jak informuje „Gazeta Prawna”, w ciągu trzech miesięcy Polska straciła ponad 10 mld zł z puli 67,7 mld euro unijnej pomocy jaką dostanie w latach 2007-2013. Winny jest umacniający się złoty. Jeszcze w sierpniu 1 euro kosztowało ok. 3,8 złotego; obecnie – 3,63 zł. Jeśli nowy rząd zdecyduje się na reformy, to ekonomiści przewidują dalszy wzrost wartości naszej waluty w stosunku do euro. Pod koniec 2008 roku może ono kosztować nawet 3,4 złotego. A to oznacza, iż za te same unijne pieniądze będziemy mogli zrealizować mniej inwestycji. Coraz mocniejszy złoty dotknie przede wszystkim podmioty realizujące duże inwestycje infrastrukturalne. Ale z drugiej strony umocnienie naszej waluty to jedna z oznak zaufania inwestorów i dobrej kondycji gospodarki.
Jedynym wyjściem jakie się nam proponuje, to… szybkie przyjęcie euro. Przypomina to zamiar gaszenia pożaru przy pomocy benzyny. Rząd PiS nic nie robił, by choć na jakiś czas przywrócić suwerenność naszej waluty i trochę ją zdewaluować, czyli urealnić jej kurs. Grał na czas, oddalał wejście do euro, ale tak naprawdę – nie wiedział co z tym wszystkim robić. Dzisiaj finansami ma zająć się monetarystyczny doktryner, zwolennik Balcerowicza – prof. Jacek Rostowski. Jego hasło jest jasne – euro choćby po trupach. Jeśli nic się nie zmieni – to powoli możemy żegnać się ze złotówką.

Jan Engelgard
Myśl Polska Nr 46 (18.11.2007)

Za: MyslPolska.org

 

Skip to content