Aktualizacja strony została wstrzymana

Francuscy i brytyjscy „eksperci” jeszcze lepsi niż producent szczepionki

Francuscy „doradcy do spraw zdrowia” zalecieli podwojenie okresu przyjęcia drugiej dawki  tzw. szczepionki przeciwko Covid-19, z rekomendowanych trzech tygodni, do sześciu – donosi agencja Reuters. Uzasadniają to koniecznością zwiększenia „wyszczepienia populacji” pierwszym rzutem szczepionki, łamiąc tym samym zalecany przez producenta okres pomiędzy pierwszym a drugim szczepieniem.

Doradcy z Haute Autorite de Sante (HAS) twierdzą, że jakkolwiek nie ma uzgodnionego pomiędzy państwami optymalnego okresu pomiędzyszczepionkowego, to twierdzą, że drugie szczepienie powinno mieć miejsce po 6 tygodniach, pomimo tego, że Światowa Organizacja Zdrowia zaleca okres od 21 do 28 dni, a producent Pfizer/BioNTech – okres 3 tygodni.

Wobec braku jakichkolwiek dowodów czy badań medycznych jak zachowuje się organizm po zwiększonym okresie pomiędzy szczepionkami (podobnie jak braku poważnych badań jak w ogóle wpływa nowa substancja na zdrowie), francuscy „eksperci” dążą do jednego: do poprawienia statystyki „wyszczepialności”.

Francuscy „eksperci” rządowi nie są jedynymi w dążeniu do polepszenia statystyki. W Wielkiej Brytanii arbitralnie wprowadzono nowy regulamin zwiększający okres pomiędzy szczepieniami, aż do 12 tygodni, pomimo tego, że grupa brytyjskich lekarzy napisała petycję aby nie podwajać okresu.

Różnego sortu „eksperci” i doradcy rządowi w różnych państwach po swojemu interpretują zalecenia producenta szczepionek i tym samym stawiają się ponad oficjalnymi danymi producenta, które mają uchodzić za wiarygodne. Swoimi decyzjami po raz kolejny ujawniają, że tzw. szczepionka przeciwko koronawirusowi jest preparatem o nieznanych właściwościach, że można swobodnie ignorować rygory producenta – które stworzone zostały chyba po to, aby w ogóle były – i że można narażać życie i zdrowie „wyszczepianej populacji”. A wszystko w imię propagandowej „wyszczepialności”, no i oczywiście długofalowej polityki rozdzielenia społeczeństwa na wyszczepionych i maruderów, na mogących korzystać z nowo-normalnego życia, i na tych wyłączonych a w konsekwencji prześladowanych i represjonowanych.

Władze nie mają problemu z narażaniem zdrowia i życia, z eksperymentowaniem, z korzystaniem z niebezpiecznej substancji serwowanej jako „szczepionka przeciwko Covid-19”. Jest to zgodne z tym, że do ogólnego rachunku wpisane są różnego rodzaju skutki uboczne – które zresztą będą ignorowane i przemilczane przez media. Nie jest bowiem żadną tajemnicą czy nowością, że każdy wprowadzany przez wielkich producentów lek do obrotu – każdy bez wyjątku – podlega marketingowej ocenie i z góry przyjmuje się w zimnej kalkulacji zysków i strat, że jakaś część zysku będzie musiała być przeznaczona na wypłacanie odszkodowań. Co prawda wobec „szczepionek kowidowych” producenci uzyskali immunitet od tych następstw, to przejmują je rządy poszczególnych krajów. A te w przypadku zdrowia człowieka nie mają problemu z narażaniem, eksperymentowaniem i wciskaniem nieznanych i niezbadanych preparatów. Z pewnością uzyskanie odszkodowań stanie się równie niemożliwe jak dochodzenie sprawiedliwości w coraz bardziej totalitarnych reżimach.

Tak błaha sprawa jak zaniedbanie okresowej wymiany oleju w silniku samochodowym prowadzi do utraty gwarancji, jednak przedłużenie okresu szczepienia nie powoduje żadnej utraty – ani wartości, ani gwarancji. Po prostu „zdrowie” samochodu jest brane bardziej poważnie niż prawdziwe zdrowie i życie człowieka.

Oprac. www.bibula.com
2021-01-23

 

Skip to content