Aktualizacja strony została wstrzymana

Adwentowe rekolekcje pandemonii – Stanisław Michalkiewicz

Jedną z przyczyn konfliktów jest religia. Wbrew bowiem opinii podanej do wierzenia mikrocefalom, nie jest ona bynajmniej „sprawą prywatną”. Sprawą prywatną może być wiara, bo nikt nikomu do duszy zajrzeć nie może, zwłaszcza w sytuacji, gdy taki np. Aleksander Kwaśniewski twierdzi, że on duszy nie ma. To nawet bardzo prawdopodobne, bo po pierwsze – wystarczy na niego spojrzeć, a po drugie – któż może takie rzeczy wiedzieć lepiej od niego? Dlatego nawet podczas mszy św. ksiądz zwraca się do Pana Boga z prośbą o protekcję dla tych, „których wiara i oddanie są Mu znane”. Natomiast religia, jak sama nazwa wskazuje, („religio” po łacinie oznacza kult) nie jest i nie może być sprawą prywatną, bo kult, a więc praktyki, ceremonie i obrzędy religijne, siłą rzeczy mają charakter publiczny, wytwarzając specyficzną więź między uczestnikami tych wszystkich przedsięwzięć. Religie systematyzują zasady wiary, toteż nic dziwnego, że występują między nimi różnice, które bywają przyczyną konfliktów. Na przykład żydzi, to znaczy – wyznawcy mozaizmu – wierzą, że Stwórca Wszechświata akurat w nich upodobał sobie do tego stopnia, że zobowiązał się – najpierw do oddania im we władanie obszaru leżącego między Nilem a Eufratem – a ponieważ – jak powiadają wymowni Francuzi – l’appetit vient en mangeant, co się wykłada, że apetyt rośnie w miarę jedzenia – to teraz przedmiotem żydowskich uroszczeń jest już cała Ziemia. Ponieważ zdecydowana większość ludzi zamieszkujących Ziemię nie należy ani do Żydów, ani do żydów, toteż takie uroszczenia są traktowane co najmniej chłodno, a jeśli nabierają natarczywości – to nawet wrogo. Nawiasem mówiąc, uroszczenie to jest tak potężnie zakorzenione wśród Żydów, że nawet Żydzi programowo niechętni wszelkiej religii, jak na przykład Karol Marks, twierdzący, że religia, to „opium ludu”, przecież wymyślił komunizm, który jest sposobem uchwycenia i utrwalenia władzy mniejszości nad większością, a więc jak najbardziej wychodzi naprzeciw żydowskim oczekiwaniom. Używając terminologii narkotykowej można powiedzieć, że jeśli religie to opium, to komunizm to heroina. Toteż nic dziwnego, że coraz więcej ludzi słabych albo na umyśle, albo na charakterze, od komunizmu się uzależnia, podobnie jak konsument heroiny od swojego dilera – a ponieważ dystrybucja komunizmu jest – podobnie jak finanse, media i przemysł rozrywkowy – zdominowana przez Żydów, którzy w każdej partii komunistycznej tworzą partie wewnętrzne, rozpoznając swoją przynależność narodową czy to po zapachu, czy może jakoś inaczej – to nic dziwnego, że w awangardzie komunizmu jest żydokomuna.

Przypominam o tym wszystkim, bo dzięki temu łatwiej zrozumieć, dlaczego komunizm zwalcza inne religie, a religię chrześcijańską – w szczególności. Przyczyna jest taka, że chrześcijański uniwersalizm nie tylko podważa, ale w pewnym sensie nawet ośmiesza żydowskie pretensje do wyjątkowości we Wszechświecie. Żydzi szóstym zmysłem to wyczuwają i stąd bierze się ich nieprzejednana wrogość do chrześcijaństwa, a co za tym idzie – do cywilizacji łacińskiej, której chrześcijaństwo jest jednym z ważnych elementów. Toteż próbują na tę cywilizację działać rozkładowo, używając w tym celu jak nie proletariatu tradycyjnego, to proletariatu zastępczego – obecnie w postaci feministek i Murzynów. Charakterystyczne dla żydokomuny jest to, że w miejsce harmonii wprowadza antagonizm, który raz nazywa się walką klasową, a innym razem – walką o rozmaite „prawa”, na przykład – „prawo” do ćwiartowania bardzo małych dzieci, albo „prawo” do podporządkowania sobie ludzi rasy białej. W każdym takim przypadku żydokomuna ekscytuje najgorsze cechy ludzkiej natury, z zawiścią na czele. Jak zauważył św. Jan Maria Vianney, zazdrość – w odróżnieniu od wszystkich innych grzechów głównych – nie dostarcza człowiekowi ani chwili przyjemności, tylko zaraża go „chorobą czerwonych oczu” – bo tak Chińczycy nazywają pragnienie, by każdemu było tak źle, jak mnie. Toteż społeczeństwa komunistyczne, albo choćby komunizowane, nie są i nie mogą być szczęśliwe, a co gorsza – godząc się w imię zawiści na destrukcję organicznych więzi społecznych, uwsteczniają się do poziomu „nawozu historii”, którego żydokomuna, organizująca się na podstawie organicznej zasady narodowej, używa według własnego uznania.

I właśnie jeden z wybitnych przedstawicieli żydokomuny, stary żydowski grandziarz finansowy, wygadał się, że epidemia zbrodniczego koronawirusa jest znakomitą okazją do przeforsowania przedsięwzięć, które w normalnych okolicznościach byłyby albo niemożliwe do przeprowadzenia, albo byłoby ono bardzo trudne. Jednym z tych przedsięwzięć jest metodyczne rugowanie chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej krajów do niedawna jeszcze chrześcijańskich. Używane są w tym celu rozmaite socjotechniki, między innymi rozbudzanie snobizmów.

Obecnie w Polsce, która uchodzi za kraj katolicki, ekscytowany jest snobizm na apostazję. Kiedy się chwilę nad tym zastanowimy, to trudno znaleźć coś równie głupiego. Kandydat do apostazji nie wierzy ani w Boga, ani w Kościół, bo w przeciwnym razie nie zamierzałby się z niego wypisywać. W tej sytuacji Kościół powinien obchodzić go tyle, co zeszłoroczny śnieg – a tymczasem taki jeden z drugim apostata domaga się urzędowego poświadczenia swojej postawy – właśnie od tego Kościoła, którym tak ostentacyjnie pogardza. Ale trudno wymagać od durnia, który nie zdaje sobie sprawy, że jest używany w charakterze mięsa armatniego, by był chociaż w niewielkim stopniu spostrzegawczym – toteż nic dziwnego, że żydokomuna właśnie do wyszukiwania durniów ma specjalnego nosa.

Snobizm na apostazję ma doprowadzić do wyludnienia Kościoła katolickiego i do jego zaniku. No dobrze – ale co w zamian? Po zanikającym Kościele, po abdykującym chrześcijaństwie, powstaje ziejąca próżnia, a wiadomo, że natura próżni nie znosi. W miejsce „opium” trzeba wstrzyknąć heroinę, ale zanim ruszy ta operacja, to trzeba przetestować zastępczy program pilotażowy. Normalnie zamiast chrześcijaństwa można by nafaszerować mikrocefali judaizmem, ale z dwóch powodów nie byłoby to dobre rozwiązanie. Po pierwsze dlatego, że nadmierny udział nafaszerowanych zniweczyłby żydowski ekskluzywizm – bo skoro wszyscy zostaliby faworytami Stwórcy Wszechświata, to o żadnej wyjątkowości nie mogłoby już być mowy. Drugi powód jest pragmatyczny; trzeba by neofitów dopuścić do udziału w rabunku historycznych europejskich narodów – a na to żydokomuna, czyli handełesy nie mają najmniejszej ochoty. Toteż skwapliwie skorzystano z okazji jaką stworzyła epidemia, by mikrocefali nafaszerować zastępczą religią, nazwijmy ją – pandemiczną. Znakomitym przykładem tej operacji jest przypadek pani Edyty Górniak. Kiedy dała wyraz swemu sceptycyzmowi co do epidemii, runęła na nią fala krytyki ze strony hunwejbinów zaangażowanych w nakręcanie spirali paniki. Pani Górniak dzielnie się opierała i podtrzymała swoje stanowisko w sprawie szczepionki, która zostanie nam zaaplikowana na zasadzie dobrowolności przymusowej, ale jednocześnie złożyła coś w rodzaju wyznania wiary. Oświadczyła mianowicie, że „wierzy” w koronawirusa, najwyraźniej w przekonaniu, że hunwejbini mogą wybaczyć jej brak entuzjazmu dla szczepionek, ale nigdy nie wybaczą braku wiary w koronawirusa.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    15 grudnia 2020

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4856

Skip to content