Aktualizacja strony została wstrzymana

Sojusz tronu z szynkwasem – Stanisław Michalkiewicz

Wprawdzie toruńska prokuratura nie dopatrzyła się cech przestępstwa w wypowiedziach ojca Tadeusza Rydzyka skierowanych do studentów Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, ale organizacje żydowskie z samym przewodniczącym Ligi Antydefamacyjnej, Abrahamem Foxmanem, nie dają za wygraną, domagając się ograniczenia wolności słowa w Polsce.

Podnoszone z tej strony argumenty nie wszystkim jednak trafiają do przekonania, bo oskarżenia o „antysemityzm”, na skutek ich nadużywania, zupełnie się zdewaluowały i na normalnych ludziach przestały robić wrażenie.

Inny jest jednak porządek, że tak powiem, prywatny, a inny – oficjalny. Oficjalnie oskarżenia o antysemityzm traktowane są ze śmiertelną powagą – tym większą, im większe jest uzależnienie instytucji lub organizacji od lichwiarskiej międzynarodówki. Dlatego też rządy, zwłaszcza te „wrażliwe społecznie”, co to własnych obywateli sprzedają lichwiarskiej międzynarodówce w niewolę, na każde skinienie jej rzeczników, składają się jak scyzoryki i posłusznie „piętnują” oraz „zwalczają”.

Monitorująca sytuację w Polsce „Gazeta Wyborcza”, piórem swego Głównego Teologa red. Turnaua, nie ukrywa rozczarowania rezultatami obrad Episkopatu na Jasnej Górze. Najwyraźniej spodziewali się („a myśmy się spodziewali…”), że biskupi posłusznie ułożą jakąś deklarację potępiającą, w której własnymi słowami wyrażą oczekiwania Abrahama Foxmana i innych funkcjonariuszy współczesnej Policji Myśli.

Jednak JE bp Tadeusz Pieronek zachęcał, by „żywi” nie tracili nadziei. Wydaje się, że wpływ „żywych” na Episkopat jest wystarczająco duży, by można było powołać zespół gwoli donosu na o. Rydzyka do generała redemptorystów, o. Tobina. Wydaje się, że JE abp Gocłowski i JE abp Źyciński są tym szczególnie udelektowani, każdy zresztą z innych powodów.

Pierwszy przypadek wydaje się oczywisty. Radio Maryja, TV „Trwam” i toruńska Szkoła, niezależnie od innych zalet, przedstawiają znaczną wartość materialną. Czy ewentualne spieniężenie tych obiektów rozwiązałoby finansowe problemy wynikające z afery wydawnictwa Stella Maris? Jeśli nawet niezupełnie, to też warto się zakręcić. Oczywiście o takich sprawach nie trzeba głośno mówić, natomiast głośno należy protestować przeciwko „językowi nienawiści”, jaki Ministerstwo Miłości, kierowane przez dawnych stalinowców ze stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita, wykryło w Radiu Maryja.

W tym właśnie kierunku zmierza retoryka JE abpa Źycińskiego, który przypomniał, że „w każdym człowieku jest dziecko Boże”. Naprawdę? Kontekst wypowiedzi Ekscelencji skłaniał do wniosku, że „dzieci Boże”, a właściwie Boże kobiety, skłonny byłby on wiedzieć raczej w uczestniczkach marcowego zebrania u pani prezydentowej, natomiast czy jakieś „dzieci Boże” są w Radio Maryja – aaa, to już nie jest takie oczywiste.

Wydaje się, że Kazimiera Iłłakowiczówna ujmowała to jednak mniej koniunkturalnie od Ekscelencji: „Nie można tego obejść: Bóg jest wszędzie! (…) jeśli w Żydzie zamęczonym niewinnie przez Niemców, to także w Niemcach tych?”. A to ci dopiero historia: Bóg w Niemcach, tzn. pardon, w jakich tam „Niemcach” – w „nazistach”, bo przecież to oni zamęczali niewinnych Żydów!

Trudno byłoby zrozumieć, jaki jest tak naprawdę najważniejszy zarzut wobec ojca Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja, gdyby nie okoliczność, że „z obfitości serca usta mówią”. Ja już dawno podejrzewałem, że tak naprawdę idzie o to, że Radio Maryja popiera nie tę partię, co trzeba.

Wyobraźmy sobie, że Radio Maryja poparłoby Unię Wolności, urządzało audycje z udziałem „drogiego Bronisława”, Leszka Balcerowicza czy Tadeusza Mazowieckiego. Czy ktokolwiek ośmieliłby się wytykać mu „polityczne zaangażowanie”? Ponieważ jednak jest odwrotnie, ponieważ w ostatnich wyborach Radio Maryja poparło PiS, napotykamy takie oto zbawienne pouczenia pod adresem „mediów katolickich”: „misja Kościoła nauczającego, w tym mediów katolickich, powinna służyć dobru Ojczyzny, nie utożsamiając się z żadnym ugrupowaniem politycznym”.

Pomijam już to, że polityczne zaangażowanie, do którego katolicy są tak intensywnie zachęcani, polega przecież nie na popieraniu wszystkich ugrupowań politycznych na raz, tylko na popieraniu wybranego ugrupowania i zwalczaniu wszystkich pozostałych. Ale „dobro Ojczyzny”?… Jedne ugrupowania polityczne uważają np. że Ojczyźnie będzie najlepiej, jeśli rząd obłoży obywateli wysokimi podatkami i będzieciśle reglamentował gospodarkę. Inne – odwrotnie – że Ojczyzna zyska na tym, gdy podatki będą niskie, a gospodarka poddana deregulacji.

Na czym polega „służenie dobru Ojczyzny” przez „media katolickie”? Przecież nie mogą one jednocześnie popierać programów diametralnie różnych. Muszą wybrać ten, który uważają za najlepszy dla kraju, a to oznacza siłą rzeczy, jakieś „utożsamienie się” z ugrupowaniem, które taki program głosi.

Wreszcie przestroga przed sojuszem „tronu z ołtarzem”. Rzeczywiście – taki sojusz bywa kłopotliwy, jak zresztą wszystko na tym świecie, gdzie nie ma rzeczy doskonałych. Ale jeśli nawet nie ma doskonałych, to są lepsze i gorsze. Otóż gorszy od sojuszu tronu z ołtarzem, w którym ołtarz czasami wpływał mitygująco na tron, jest sojusz tronu z szynkwasem, którym zastąpiony zostanie ołtarz. W takim sojuszu szynkwas pobudza tylko tron do coraz to większych szaleństw.

Czyż nie w tym kierunku zmierza Unia Europejska ze swoją zasadą „państwa neutralnego światopoglądowo”? Ta zasada nakierowana jest na wyrugowanie chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej, a w tej sytuacji ołtarze muszą zostać zastąpione szynkwasami.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz · tygodnik „Nasza Polska” · 2007-09-04 | www.michalkiewicz.pl


Skip to content