Aktualizacja strony została wstrzymana

Szwecja: Gangi imigrantów decydują, kto może wjechać do ich dzielnic

Szwedzki Göteborg nie jest już zarządzany przez Szwedów. Władzę w kilku dzielnicach miasta przejęły arabskie i afrykańskie gangi. Ich żołnierze kontrolują wjeżdżające samochody, tym samym decydując, kto ma prawo przebywać na podległym im terenie.

Od kilku tygodni szwedzka policja otrzymuje zgłoszenia o niemożności swobodnego wjazdu samochodów na ulice w kilku północno-wschodnich dzielnicach Göteborga. Swoją siedzibę ma tam kurdyjski klan rodziny Ali Khan. – Zdarzało się, że gangi zatrudniały młodych zwiadowców, którzy ostrzegali ich przed policją. Teraz jednak poszli o krok dalej – powiedział mediom szef goeteborskiej policji, Erik Nord.

Policja podaje, że kontrole na ulicach to efekt wojny gangu Ali Khan, który działa głównie w dzielnicy Angered, z innym imigranckim gangiem z dzielnicy Hisings Backa. Oprócz blokad na ulicach dochodzi w ostatnich tygodniach także do strzelanin.

Funkcjonariusze zostali niedawno wezwaniu do luksusowego hotelu przy dworcu centralnym w Göteborgu. Zgromadzili się tam przedstawiciele obu gangów i prowadzili ze sobą negocjacje. Po przyjeździe policji zamaskowani gangsterzy spokojnie się rozeszli. Nikogo nie zatrzymano.

Szwedom za donoszenie policji na działalność gangi grożą represje. Niedawno porwano i pobito pracownika szkoły podstawowej w Angered. Była to kara za zgłoszenie policji, że w podstawówce są dwaj uzbrojeni mężczyźni.

W związku z przejęciem przez gangsterów faktycznej kontroli nad dzielnicami władze Göteborga postanowiły przydzielić ochronę lekarzom i nauczycielom z miejsc objętych konfliktem imigrantów. Będą eskortowani do pracy i z pracy przez funkcjonariuszy policji.

Do Szwecji każdego roku przyjeżdżają dziesiątki tysięcy imigrantów. Według oficjalnych danych w Szwecji mieszka ok. 900 tys. imigrantów z krajów islamskich. To prawie 9 proc. całości szwedzkiego społeczeństwa. 

Dodając imigrantów z innych krajów niż islamskie, aż 25 proc. ludności Szwecji ma zagraniczne korzenie.

W Szwecji wskaźnik dzietności jest obecnie na poziomie 1,85, co oznacza, że społeczeństwo starzeje się i wymiera. Dotyczy to jednak tylko rodowitych Szwedów – wśród nich wskaźnik dzietności wynosi 1,61. Rodziny imigranckie rozwijają się, co oznacza, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat etnicznych Szwedów będzie szybko ubywać, a ludności arabsko-afrykańskiej będzie przybywać.

Jednym z głównych czynników wspierających przestępczość imigrantów w tym kraju jest prawie całkowita bezkarność młodocianych przestępców. Szwedzkie media podają przykład 19-letniego Hassana. Nastolatek dopuścił się od 2015 roku łącznie 221 przestępstw – w tym śmiertelnego potrącenia mężczyzny podczas samochodowej ucieczki przed policją.

Za to wszystko groziło mu… niecałe 3 lata więzienia. I nie dość na tym – z powodu wieku spędził dwa miesiące w zakładzie poprawczym, innych kar nie otrzymując.

Stąd szwedzcy przywódcy gangów mogą swobodnie łamać prawo, zlecając wykonywanie mafijnych zadań nastolatkom chętnym do wejścia w struktury brutalnych klanów.

Źródła: tvp.info, PCh24.pl

Pach

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2020-09-02)

 


 

Berlin: Burmistrz prosi o pomoc, nie radzi sobie z przestępczością imigrantów

Sytuacja w Berlinie jest coraz trudniejsza – przyznaje to nawet skrajna lewica. Zielona burmistrz dzielnicy Friedrichshain-Kreuzberg, Monika Herrmann, poprosiła o większe siły policji. Nie radzi sobie z handlarzami narkotyków, którzy opanowali niektóre ulice i parki. Rozprowadzają nawet heroinę. A jeszcze niedawno berlińskie władze… promowały handel narkotykami.

Monika Herrmann jest burmistrzem dzielnicy Friedrichshain-Kreuzberg. Należy do partii Zielonych, która na sztandarach niesie otwartość na imigrantów i tolerancję wobec narkotyków. Okazuje się jednak, że polityczne slogany to jedno, a praktyka – coś zupełnie innego.

Monika Hermann prosi właśnie stołeczne władze o skierowanie do jej dzielnicy dodatkowych funkcjonariuszy policji. Niektóre ulice i parki całkowicie opanowali handlarze narkotyków. To przede wszystkim imigranci z Afryki. Jeszcze kilka lat temu władze Berlina bagatelizowały problem, ba, nawet wspierały narkomanię: w Berlinie powstał pomnik (sic!) afrykańskiego handlarza narkotyków, władze wskazywały też sprzedawcom marihuany konkretne miejsca, gdzie mogą prowadzić formalnie nielegalny handel.

Z biegiem czasu sytuacja się jednak zaostrzyła. Do marihuany dołączyły inne środki i dziś na ulicach dzielnicy Friedrichshain-Kreuzberg bez problemu można kupić nawet heroinę. Dilerzy szczególnie upodobali sobie park miejski Görlitzer Park, ale są obecni też w innych lokalizacjach, przyznaje Herrmann.

To nie jedyny problem, jaki dzielnica ma z imigrantami. Zielona burmistrz mówi też o potwornym zaśmieceniu. Przed kryzysem koronawirusa władze Berlina próbowały udawać, że za śmieci odpowiedzialni są turyści. Jednak turyści nagle zniknęli, a śmieci – bynajmniej. Koszty oczyszczania ulic i parków cały czas rosną, ale rządząca miastem koalicja jest w gruncie rzeczy bezradna – idzie po prostu o obyczaje okolicznej ludności.

Już w ubiegłym roku Monika Herrmann ubolewała z powodu opanowania parków Berlina przez niebezpieczne grupy. Przyznawała, że po zmroku nie miałaby odwagi pójść do miejskich parków, bo byłoby to dla niej zbyt niebezpieczne jako dla kobiety.

Źródła: jungefreiheit.de, PCh24.pl

Pach

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2020-09-02)

 


 

Skip to content