Aktualizacja strony została wstrzymana

Gorzej niż w Sodomie i Gomorze – Stanisław Michalkiewicz

Nie jest dobrze. Nie tylko ze względu na znienawidzony reżym Jarosława Kaczyńskiego, który pracowicie rekonstruuje przedwojenną sanację w nadziei, że dzięki temu Polska będzie rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej – ja to było za panowania Edwarda Gierka – oczywiście dopóki wszystko się nie skawaliło. Już samo to by wystarczyło, żeby nie było dobrze, ale to drobiazg niewątpliwy w sytuacji, gdy Polski zaczyna „wstydzić się” pani Natalia Siwiec. Nie wiem, jak sobie z tym poradzimy, czy będziemy mogli żyć z tą świadomością, czy w tej sytuacji będziemy mogli pokazać się światu na oczy? Na przykład przyjedzie taki jeden z drugim, dajmy na to, do Paryża, a tam zapytają go o narodowość. To może być szalenie krępująca sytuacja, bo jeśli przyzna się do polskości, to ryzykuje pogardliwe prychnięcie rozmówcy, który nie może przecież nie wiedzieć, że polskość to coś bardzo wstydliwego, tak bardzo, że nawet pani Natalia Siwiec, którą przecież trudno czymkolwiek zawstydzić, Polski jednak się wstydzi. Jeśli z kolei się nie przyzna i będzie udawał, dajmy na to Żyda, to ryzykuje, że zostanie zdemaskowany jako antysemita i ukryty sowietożerca, co w Paryżu zawsze było źle widziane. Świadczy o tym poeta, który w nieśmiertelnym poemacie „Bania w Paryżu” opisuje reakcję francuskiej publiczności na referat Kaczynosa na temat wiersza Marii Konopnickiej „Jaś nie doczekał”: „Polacy to nacjonaliści! Antysemici! To faszyści! A ten ich cały Konopniki, to pewnie jest watażka dziki, tak jak Pilsuki, co zdradziecko zaatakował powstający Kraj Rad młodziutki, prawie dziecko!” Zatem – i tak źle i tak niedobrze.

A to przecież dopiero przedsmak tego, co nas czeka, bo okazuje się, że i polski Kościół to Scheiss – może z wyjątkiem przewielebnego księdza Wojciecha Lemańskiego, co to nie przepuszcza żadnej okazji by sekundować feministkom płci żeńskiej – bo innych duchownych dorastających do standardów wyśrubowanych przez żydowską gazetę dla Polaków można policzyć na palcach jednej ręki. To gorzej, niż w Sodomie i Gomorze. Nie tylko nie słuchają papieża Franciszka, który Dobro stawia ponad Prawdą, ale w dodatku bisurmanią się na innych polach, co oczywiście szalenie martwi przedstawicieli mniejszości żydowskiej, ponieważ w tej sytuacji nadejście Królestwa Bożego w odległą przyszłość się oddala, niczym kołchozy po objęciu rządów przez Władysława Gomułkę („Źe chłopom daje on nawozy, zamiast powsadzać ich do kozy, przez co nasz główny cel – kołchozy – w odległą przyszłość się oddala”). Ubolewa nad tym wszystkim zwłaszcza pan Jarosław Makowski na łamach związanego z Sojuszem Lewicy Demokratycznej pisma „Przegląd”. Chłoszcze on tam tubylczych duchownych, że nie poważają „starego, pobożnego i przyzwoitego” papieża. Najwyraźniej tubylcze duchowieństwo

nie potrafi rozpoznawać ludzi przyzwoitych – bo ci, jak wiadomo, rozpoznają się po zapachu, do czego oczywiście trzeba mieć specjalnego nosa. A skąd wziać takie nosy wśród osób duchownych? Pan Jarosław Makowski nauczył się filozofii i na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i na papieskim Instytucie Teologicznym „Bobolanum”. Potem terminował w „Tygodniku Powszechnym” skąd został rzucony na inny odcinek frontu ideologicznego to znaczy – do „Krytyki Politycznej” i „Gazety Wyborczej”, gdzie każdemu odpowiednio naprostują kręgosłup, dzięki czemu może wspierać nawet obóz zdrady i zaprzaństwa, czyli Platformę Obywatelską z przyległościami.

Otóż zdaniem pana Jarosława Makowskiego, tubylcze duchowieństwo nie dorasta do nowych prądów forsowanych przez papieża Franciszka, który kładzie nacisk na „nierówności społeczne, niesprawiedliwość i ubóstwo”. Ta już w Kościele bywało, o czym wspomina Antoni Słonimski w wierszu o Julianie Apostacie, który przebywając na dworze biskupim zetknął się z podobną sytuacją. Biskup ów „chwalił ubóstwo, chętnie przyjmując na dworze biskupim daninę sutą, prawem nakazaną”. Tymczasem nierówności społeczne piętnował pryncypialnie Jerzy Orwell pisząc w „Folwarku zwierzęcym”, że wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych. Dlatego w imię równości małych trzeba naciągać, dużych – obcinać, grubych uciskać, a chudych nadymać. Taki program niezmiennie głoszą socjaliści naukowi, więc nic dziwnego, że pan Jarosław Makowski nie może się papieża Franciszka nachwalić tym bardziej, że na białym tle jego cnoty sutanny tubylczego duchowieństwa odbijają się czarnymi barwami.

W dodatku papież Franciszek uważa, że „nawracanie to głupota”. Trzeba umiec się poznać i wysłuchać”. Pozostaje to w pewnej sprzeczności z dyrektywą ewangeliczną, żeby „nauczać wszystkie narody”, ale kto by się tam przejmował takimi głupstwami w sytuacji, kiedy lepiej jest „wysłuchać”? Zresztą uż wcześniej odkrył to JE bp. Tadeusz Pieronek, który podczas przesłuchania przez resortową „stokrotkę” zaskoczony został pytaniem, czy można nawracać Żydów. Początkowo unikał odpowiedzi, ale naciskany przez „Stokrotkę” wyznał wreszcie, że nie, że nie można. Zatem jeśli nawet nauczać, to bynajmniej nie „wszystkie narody”, a tylko niektóre. Tych innych można za to „wysłuchać”, to znaczy – posłuchać, zgodnie z zasadą, że młodszy brat słucha brata starszego.

No a co z tymi starszymi braćmi? Ano, to, co zawsze. Bezustannie kombinują, jakby tu podkopać znienawidzoną łacińską cywilizację i od kiedy wpadli na pomysł, że znakomitym sposobem jest apelowania do gorszej streony natury ludzkiej: zawiści i chciwości. To jest najtwardsze jądro ideologii socjalistycznej, która dla zmylenia przeciwnika kłuje go nieubaganym palcem w chore z nienawiści oczy odmienianą przez wszystkie przypadku sprawiedliwością – ale nie tą zwyczajną, tylko „społeczną”. Jak wiadomo, sprawiedliwość społeczna polega na tym, by odebrać jednemu i dać drugiemu. Nic więc dziwnego, że papieża Franciszka starsi bracia i ich kolaboranci tak wychwalają. Zauważył on bowiem, że w dzisiejszych czasach ducha Chrystusowego najlepiej wyrażają komunisci. Wprawdzie Jezus mówił: daj! a komunisci mówią: bierz! – ale przecież „w ostatniej instancji” liczy się skutek – żeby temu, co trzeba, dokonać przysporzenia.

A komu trzeba dokonać przysporzenia? No, wiadomo; tym, którzy są płomiennymi szermierzami społecznej sprawiedliwosci, bo cóż nagradzać w tych zepsutych czasach, jak nie społeczną sprawiedliwość? A w naszym bantustanie szermierką w służbie społecznej sprawiedliwości od 1944 roku zajmuje się niezmiennie polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza, która gotowa jest służyć każdemu, kto obieca jej możliwość dalszego pasożytowania na zacofanym, historycznym narodzie polskim. Toteż nic dziwnego, że przeciwstawia postępowego papieża Franciszka tubylczemu reakcyjnemu klerowi, z którym od 1944 roku nieprzerwanie wojuje w nadziei odcięcia zacofanego narodu tubylczego nawet od tej nawiastki warstwy przywódczej. Proces odcinania jakoś nie chce się zakończyć i pewnie dlatego pani Natalia Siwiec coraz bardziej się Polski wstydzi.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    2 stycznia 2020

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4612

Skip to content