Aktualizacja strony została wstrzymana

„Bestia” pokazuje kły – Stanisław Michalkiewicz

Teraz można to ujawnić? Chyba tak – bo są tajemnice absolutne, których nie wolno ujawnić za żadną cenę, nawet za 150 tysięcy złotych – o czym przekonują mnie co najmniej od dwu tygodni rzesze wrażliwców moralnych. To nic nowego; takie erupcje moralnej wrażliwości przeżywałem kilkakrotnie. Pierwszy raz w roku 2004, kiedy to ujawniłem tajemnicę pana prof. Jerzego Kłoczowskiego – że został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie operacyjnym „Historyk”. W odpowiedzi grupa autorytetów moralnych opublikowała w „Rzeczypospolitej” uroczysty protest, w którym zarzucono mi dopuszczenie się „barbarzyństwa”. Początkowo byłem trochę przygnębiony, ale kiedy bliżej przyjrzałem się liście sygnatariuszy i zauważyłem tam co najmniej dwóch konfidentów, to przyznam, że trochę mi ulżyło. Oczywiście nie był to koniec fali moralnego oburzenia, bo JE abp Józef Życiński zwołał w Lublinie konferencję prasową, podczas której stwierdził, że kiedy będzie pisana historia III Rzeczypospolitej, to mam w niej zapewnione miejsce jako „rekordzista prymitywizmu moralnego”. Opatrzony taką rekomendacją mógłbym w środowisku rekordzistów prymitywizmu moralnego uważać się za prawdziwego arystokratę, gdyby nie późniejsze rewelacje dotyczące Ekscelencji, który – jak się okazało – też miał niebezpiecznie związki z bezpieczniakami, a zwłaszcza – z oficerem nazwiskiem Perliceusz – chociaż oczywiście – „bez swojej wiedzy i zgody”, podobnie jak wszyscy inni. Kolejna fala dosięgła mnie, kiedy na antenie Radia Maryja powiedziałem, że kiedy my tu zajęci jesteśmy krzewieniem demokracji na Ukrainie i Białorusi, od tyłu zachodzą nas Judejczykowie w zamiarze nałożenia na Polskę haraczu pod pretekstem roszczeń dotyczących – jak to się później okazało – „własności bezdziedzicznej”. Kilka redakcji zerwało ze mną współpracę, przy czym niektóre – np. „Gazeta” w Toronto – przy okazji nie zapłaciły mi zaległych honorariów, zapewne poczytując to sobie za zasługę. Kolejna fala moralnego oburzenia podniosła się na wieść, że Czytelnicy pomogli mi wykupić mieszkanie, w którym obecnie mieszkam – ale to wszystko drobiazg w porównaniu z obecnym tsunami, spowodowanym podaniem do publicznej wiadomości nazwiska mojej wierzycielki, której niezawisły Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał ode mnie 150 tys. złotych, które komornik już zresztą ściąga, chociaż jeszcze nie widziałem na oczy ani wyroku, ani nawet pozwu. Oburzeniu nie ma końca, chociaż nie widzę powodu, by uczestniczyć w konspiracji tym bardziej, że wspomniane 150 tys. złotych mam zapłacić nie jakiejś anonimowej „Kasi”, tylko znanej mi z imienia i nazwiska pani Hermenegildzie Kociubińskiej [—]. Wrażliwcy moralni, którym najwyraźniej zależało, by mord rytualny został na mnie dokonany w absolutnej ciszy, nie posiadają się w związku z tym z oburzenia, a najbardziej poruszony został pan Jaś Kapela, który nie tylko nieubłaganym palcem wskazał mnie niezależnej prokuraturze, ale wyraził nadzieję, że trafię do najgłębszego kręgu piekła. Jak padnie taki rozkaz, to oczywiście nic na to nie poradzę, chociaż wydaje mi się, że nie będę tam osamotniony, bo przypuszczam, że lokatorami tego kręgu są wybitni przywódcy socjalistyczni, będący ideowymi patronami „Krytyki Politycznej” z którą pan Kapela kolaboruje.

Ja widzimy, ujawnienie niektórych tajemnic ściąga winowajcy na głowę prawdziwą lawinę moralnego oburzenia, a przecież nazbierało się tego więcej. Na przykład ujawnienie notatki z odbytej 25 października ubr. roku rozmowy pana Tomasza Yazdgerdiego, pełnomocnika Departamentu Stanu do spraw holokaustu z panem ambasadorem Jackiem Chodorowiczem, pełnomocnikiem polskiego ministra spraw zagranicznych do kontaktów z diasporą żydowską. Odniosłem wrażenie, jakby ABW założyła mi kolejną sprawę operacyjnego rozpracowania i stąd te zgryzoty – bo w operację wciągnięta została nawet firma Western Union, od której dowiedziałem się, ze nie mogę ani wysyłać przekazów, ani ich odbierać. Nie chce mi się wierzyć, że przyczyną tej restrykcji jest pragnienie ukarania mnie za podanie do publicznej wiadomości nazwiska mojej wierzycielki, pani Hermenegildzie Kociubińskiej [—], bo nie sądzę, by miała aż tak potężnych protektorów, tylko raczej skarcenie za niedyskrecję w sprawie notatki i za całokształt – jako notorycznego „antysemitnika”. Jest to, nawiasem mówiąc, bardzo podobne do uwagi w „Apokalipsie” św. Jana Apostoła, że kto nie będzie miał znamienia „Bestii” na czole, ten nie będzie mógł ani niczego kupić, ani niczego sprzedać. Na razie zakupy robię bez problemów, chociaż z konieczności muszę za nie płacić gotówką – ostatnią gwarancją naszej autonomii wobec „Bestii” – ale zdaję sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu tym bardziej, że nowy minister finansów, pan Tadeusz Kościński, jest gorącym zwolennikiem odejścia od obrotu gotówkowego.

A skoro już o pieniądzach mowa, to właśnie gruchnęła wieść, że Narodowy Bank Polski sprowadził do naszego nieszczęśliwego kraju 100 ton złota, które niedawno był zakupił. „Zachodzim w um z Podgornym Kolą” skąd ta zapobiegliwość, tym bardziej, że Książę-Małżonek, czyli pan Radosław Sikorski ironizuje, że prymitywni tubylcy mogą sobie w związku z tym wyobrażać, iż zaraz będzie wojna. A przecież wiadomo wszystkim mądrym i roztropnym, że żadnej wojny nie będzie, bo już dawno Radio Erewań na pytanie zaniepokojonego słuchacza odpowiedziało, że wojny oczywiście nie będzie, a tylko rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Zresztą – po co tu jeszcze jakaś wojna, skoro złoto może zmienić właściciela bez użycia przemocy?

Właśnie okazało się, że Polska, Ukraina i Węgry zostały uznane przez Ligę Antydefamacyjną w Nowym Jorku za najbardziej antysemickie państwa świata. Wszystko to oczywiście być może, zwłaszcza gdy przyjrzymy się kryteriom, według których ALD uznaje opinie za „antysemickie”. Przejawem antysemityzmu jest na przykład opinia, że Żydzi mają znaczne wpływy w sektorze finansowym, w mediach i przemyśle rozrywkowym. To jest przecież tak zwana „oczywista oczywistość”, więc wydaje się – co zresztą od dawna twierdzę – że Liga Antydefamacyjna stawia znak równości między antysemityzmem i spostrzegawczością. Być może Polska, Ukraina i Węgry są bardziej spostrzegawcze od innych, ale łatwo ten fenomen wyjaśnić tym, że na własnej skórze doświadczyły one terroru żydokomuny, no a teraz, na podstawie znaków na niebie i ziemi odnoszą wrażenie, że Europa wchodzi w etap surowości, w którym na początek trzeba będzie uciszyć wszystkich „zaczinszczikow”, co do których jest podejrzenie, że podnieśliby larum. Ale kongresmani w Stanach Zjednoczonych mogą myśleć, że z tym antysemityzmem, to wszystko naprawdę, zatem nie można wykluczyć, że te rewelacje są obliczone na ten właśnie efekt – bo zgodnie z prawem Murphy’ego – jeśli coś złego może się stać, to na pewno się stanie.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    1 grudnia 2019

Za: michalkiewicz.pl | http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4593

Skip to content