Aktualizacja strony została wstrzymana

Wrogowie Kościoła przegrali. Ale jest ich coraz więcej

Sukces wyborczy ugrupowań, które w ostatnich tygodniach prześcigały się w nienawiści do Kościoła, życia ludzkiego i rodziny, każe nam dzisiaj postawić pytanie: kim jesteśmy my, Polacy, że dajemy się porwać obietnicy zniszczenia tego, co stanowi największą wartość?

Na pewno znacie Państwo to uczucie, gdy dochodzi do niespodziewanego zdarzenia, po którym dotychczasowe życie zmienia się diametralnie. Wówczas często doceniamy to, co było wcześniej – ów błogi spokój przerywany raz zarazem drobnymi zaledwie problemami.

Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy, w wieku nastu lat, czytałem „Zbrodnię i karę”, niespecjalnie przeżywałem nieco abstrakcyjny dla nastolatka spór Dostojewskiego z Nitzscheaniską „zbrodnią na Bogu”. Znacznie większe wrażenie robiły na mnie losy nieszczęsnego Raskolnikowa. To one poruszały strunę wrażliwości, nastoletniej emocjonalności. Dokonawszy zbrodni na starej kobiecie i jej siostrze ów bohater Dostojewskiego odmienia radyklanie swoje, niezbyt może atrakcyjne, ale jednak w miarę spokojne życie. Nic już nie było potem takie samo. A gdy przyznał się do winy i wyjawił prawdę zakochanej w nim po uszy Soni, ponownie wywrócił wszystko do góry nogami. Dawne relacje z bliskimi musiały się zmienić. Znów coś przestało być takie samo, jak dawniej.

I teraz, od pewnego czasu, znów daje o sobie znać to nieznośnie uczucie, ale tym razem w odniesieniu do świata rzeczywistego: wszystko się zmieniło – nic już nie będzie takie samo. Każe nam tak myśleć właśnie wynik niedzielnych eurowyborów.

Przyspieszenie

Nigdy dotąd antykościelna retoryka nie stała się jednym z głównych tematów kampanii wyborczych. Owszem, były partie deklarujące tzw. potrzebę laicyzacji, proponując najbardziej brutalne, antykatolickie rozwiązania. Ale film „Tylko nie mów nikomu”, który mocnym przekazem emocjonalnym i autentyzmem historii celnie trafił na glebę epoki post „Kleru”, epoki upowszechniającego się przekonaniu o zepsutym Kościele, sprawił, że owa antykatolicka machina ruszyła z całym impetem.

„Pedofilia w Kościele” – ta zbitka, za sprawą popularności filmu Sekielskich, upowszechniła się na dobre. I rozbudziła emocje, którą szybko postanowili zagospodarować politycy. Wykorzystali oni cynicznie zarówno cierpienie ofiar jak i grzechy ludzi Kościoła – a przecież stanowią one rany w sercu całej Wspólnoty – w najbardziej brutalny sposób. W takich sytuacjach, i tego trzeba być świadomym, wystarczy iskra, by rozbuchać złe nastroje, wzbudzić nienawiść projektowaną na wszystkich kapłanów czy katolików. Dowodem tego atak na Bogu ducha winnych kleryków, spacerujących alejkami krakowskich Plant. Politycy podjęli temat grzechów niektórych księży z właściwą sobie zaciekłością, przerzucając się winą za stan rzeczy, ujawniony w „Tylko nie mów nikomu”.

Być może to przypadek, że właśnie po wrzuceniu tego obrazu na YouTube, PiS odnotował spadek w sondażach. Ale przecież kampania rozpętana przeciwko Kościołowi, mająca także celować w bliską niektórym biskupom partię Kaczyńskiego, wybrzmiewała nie tylko na partyjnych konwentyklach Koalicji Europejskiej, Lewicy Razem czy Wiosny, ale także wyzierała z okładek „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka”, „Polityki” czy z programów informacyjnych TVN.

Owszem, powie ktoś, laicyzacja w Polsce nie jest kwestią ostatnich tygodni czy miesięcy. Kto uważnie słuchał i bacznie się przyglądał, dostrzegał jej symptomy w kolejnych badaniach opinii publicznej na temat wiary, w chwilowym sukcesie antyklerykalnej partii Janusza Palikota, spadku powołań czy coraz częściej ziejących pustką kościołach. Jednak pierwszy raz właśnie w tegorocznej kampanii do europarlamentu, wulgarny antykatolicyzm stał się tematem sporów, jedną z głównych osi walki politycznej. Ta odwaga, z jaką liderzy walczący o centrum szermowali hasłami antykościelnymi, to najlepszy dowód na to, że coś nieodwracalnie się zmieniło, coś przyspieszyło. I nic już nie będzie takie samo.

Zejść na ziemię

Jeśli przypomnieć sobie chociażby sukces niesławnego Palikota, to warto pamiętać, że wjechał on do sejmu na grzbiecie kolejnych skandali. Pisaliśmy wtedy o trupie dziwolągów, których wprowadzał do parlamentu, o marginesie społecznym, którego mroczne elementy Palikot podniósł do rangi posłów. A jednak, dzisiaj już w twarzach arbitrów elegancji takich, jak Leszek Jażdżewski, Robert Biedroń, Donald Tusk czy Grzegorz Schetyna, dostrzegamy te same demony, które wrzasnęły z radością, gdy w ławach poselskich zasiadł Roman Kotliński.

I, naturalnie, łatwo zaoponować, że przecież dwa filmy nie mogą zmienić obrazu polskiego społeczeństwa ani tym bardziej kształtu sceny politycznej. Tyle, że przegapiliśmy jedno: to społeczeństwo zmienia się od dawna i właśnie dlatego te filmy dokonały swojego dzieła. Jeśli ktoś żył lub żyje jeszcze miazmatami istnienia ogromnej rzeszy „młodych-konserwatywnych” czy pokolenia JPII – pora, by zszedł wreszcie na ziemię. I zaczął po niej twardo stąpać. Polska zmienia się nieodwracalnie. I zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy niewiele tutaj zmienia. Wszak siły antyklerykalnej lewicy zyskały poklask między innymi za sprawą swojej twardej, antykościelnej retoryki.

Za eksplozję każdej rewolucji odpowiada jeden, pozornie nic nie znaczący wobec jej prawdziwych przyczyn, punkt zapalny. Sukces frekwencyjny „Kleru” i kilkudziesięciomilionowa liczba wyświetleń filmu braci Sekielskich, to wydarzenia, które podpaliły lont. Gdyby Polska była katolicka, zapewne „Tylko nie mów nikomu” oglądane byłoby równie chętnie, ale stanowiłoby wezwanie do pokuty oraz reformy Kościoła. Sekularyzująca się Polska zareagowała inaczej: eksplozją poparcia dla radykalnych postulatów Koalicji Europejskiej i Wiosny Biedronia.

Wulgaryzm, a nie Oświecenie

Kolejne komentarze lewicowych publicystów po filmie „Tylko nie mów nikomu”, przypomnijmy, pełne były entuzjazmu wobec nadchodzącego rzekomo do Polski Oświecenia, którego nigdy podobno w naszym kraju nie było. Z całym szacunkiem, ale festiwal wrogich wobec Kościoła komentarzy, postulatów powszechnego dostępu do aborcji, legalizacji homozwiązków czy adopcji dzieci przez pary homoseksualne, nie jest nawet marną podróbką Oświecenia, lecz ponurą zapowiedzią czasów mroku, barbarzyństwa, rządów motłochu dewastującego wszelki ład i porządek.

Oświecenie pozostawiało współczesnym obietnicę czegoś nowego, obietnicę lepszego świata. Nie brakowało zresztą pośród nawet ateistycznych koryfeuszy tamtej epoki szacunku dla tego, co święte. Czy naprawdę ktokolwiek wierzy, że Biedroń lub Schetyna czytają Kanta lub rozważają czy koncepcje Rousseau przyjmą się u urosną na polskiej glebie?

Przywódcy rewolucji, która nadchodzi nad Wisłę, składają nam przede wszystkim obietnicę wielkiego zniszczenia. Zapłoną nasze domy, kościoły, szkoły i miejsca pracy. A zostaną tylko zgliszcza. Czy obietnica tych zgliszczy jest tak bardzo atrakcyjna dla współczesnych Polaków? Jeśli tak, to kim w takim razie jesteśmy?

Tomasz Figura

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-05-26)

 


 

6,1 proc. mimo licznych przeszkód. Konfederacja wprowadzi do PE swoich posłów

W wyborach do Parlamentu Europejskiego – wedle sondażowych wyników – Konfederacja uzyskała 6,1 proc. głosów wyborców. To prawdopodobnie pozwoli na wprowadzenie do europarlamentu trzech posłów.

Konfederacja odczytała swój wynik wyborczy jako sukces, wskazując na liczne problemy, jakie politycy tego ugrupowania napotykali w czasie kampanii wyborczej. To m.in. liczne oskarżenia oraz pomijanie w mediach głównego nurtu.

„6,1 proc dla #Konfederacja w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Atakowani zmasowaną propagandą i falą oszczerstw, ale wspólnymi siłami daliśmy radę! To dopiero początek, pierwszy krok, kolejny będzie podczas jesiennych wyborów. Dziękujemy wszystkim za głosy i wspaniałe wsparcie! Nie zawiedziemy Was, idziemy razem jako wielka koalicja propolska! #DrużynaKonfederacji” – podkreślono.

Nasz sukces widać po naszych znajomych, po naszych rodzinach i przyjaciołach i na ulicach, podczas spotkań z Polakami. W sondaże możemy nie wierzyć, ale my to widzimy w Polsce, widzimy, że społeczeństwo uwierzyło w realizację idei prawicowej, idei konserwatywno-liberalnej, idei narodowej – mówił Jakub Kulesza (KORWiN) podczas wieczoru wyborczego w Warszawie. Poseł prosił działaczy i sympatyków Konfederacji, by dzisiaj świętowali, ale „od jutra wzięli się do jeszcze cięższej pracy”, która doprowadzi „do zmiany w Polsce, które nastąpią już tej jesieni”.

Dziękuję Wam wszystkim za poparcie! Przebiliśmy szklany sufit, poparło nas około 800 tys. Polaków – na jesieni będzie więcej! Mimo, propagandy od prawa do lewa, mimo urabaniady mediów publicznych i prywatnych – wyślemy do Brukseli ludzi, którzy będą walczyć o Niepodległość! – napisał na Facebooku Rober Winnicki z Ruchu Narodowego.

https://twitter.com/GodekKaja/status/1132724811820609536

Z kolei Krzysztof Bosak ocenił, że uzyskany wynik jest świetny i dodał, że „właśnie ukształtował się w Polsce system czteropartyjny, w którym Konfederacja jest głównym punktem odniesienia na ideowej prawicy”.

Wedle sondaży na mandat europosła może liczyć Jacek Wilk. Szansę na objęcie mandatu ma też Konrad Berkowicz. Czekamy na dalsze informacje.

MA

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-05-26)

 


 

Grzegorz Braun ostro po sukcesie Konfederacji. „To my wywołaliśmy do tablicy grupę trzymającą władzę w Warszawie”

Konfederacja KORWiN Braun Liroy Narodowcy osiągnęła bardzo dobry wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Według wstępnych wyników exit poll przygotowanych przez IPSOS środowiska antyunijne uzyskały poparcie na poziomie 6,1 procent.

Jeśli wyniki exit poll się potwierdzą, Konfederację w europarlamencie będzie reprezentować 3 posłów. Sukces jest tym większy, że frekwencja wyniosła aż 43%, a wiadomo, że im wyższa, tym bardziej sprzyja duopolowi POPiS.

Na wieczorze wyborczym Konfederacji wyniki skomentował jeden z jej liderów Grzegorz Braun.

Koniec z przesądem zmarnowanego głosu. Jaka to dobra okoliczność, że możemy gratulować zwycięstwa pisiorom, gdyż nikt już nie będzie mógł nam zarzucać, że podbieramy im głosy – rozpoczął Braun.

To my wywołaliśmy do tablicy grupę trzymającą władzę w Warszawie. Po latach udawania, że nie ma takiego tematu, zaczęli wreszcie puszczać bąble nosem roszczeń żydowskim – dodawał.

Oto gorączkowo wrzucono do kampanii agendę LGBT. To pojawiło się po tym, jak my weszliśmy na tę scenę. Szanowne, drogie, kochane pisiory. Mam nadzieję, że już jesienią oddacie głosy na Konfederację. Witam obozy Gazety Polskiej, witam ludzi od Kukiza, cieszymy się, że możemy was przytulić i mam nadzieję, że jesienią już pójdziemy razem – podkreślał.

Konfederacja nie jest projektem egoistów. Nie jest to projekt zamknięty, lecz otwarty na wszystkich polskich patriotów. Wszyscy, którzy bronią sprawy bezpieczeństwa, wiary, rodziny i suwerenności, są mile widziani w szeregach Konfederacji. Zapraszamy! – zakończył Grzegorz Braun.

Za: Najwyższy Czas! (26/05/2019)

 


 

Skip to content