Aktualizacja strony została wstrzymana

Biblia pauperum, czyli nie takie średniowiecze głupie, jak je malują

A już myślałem, że wieki średnie przestały być chłopcem do bicia. Przecież panuje moda na rycerzy, na Grunwald, nawet na Koronę królów… Ale stereotyp wygrywa. Wciąż słychać, na przykład, o rzekomo głoszonej wówczas przez Kościół płaskości ziemi. Tę bzdurę powtarza nawet profesor filozofii, która – kto jak kto! – powinna wiedzeć, że w średniowieczu nauczano, iż ziemia jest kulista.

 

Biblia pauperum, czyli nie takie średniowiecze głupie, jak je malują

Inna pani, na stronie www.sciaga.pl, tłumaczy biednym uczniom, że hasłem Biblia pauperum w średniowieczu określano Biblię ubogich tj. ludzi niedokształconych – analfabetów, był to zbiór rycin przedstawiających sceny biblijne. W przeglądarce netu wyskakują notki, które podobnie głoszą o średniowiecznych malowidłach, rzeźbach i witrażach. O zgrozo, ich pochodne słyszę wciąż od studentów zdających egzamin z historii sztuki średniowecznej.

Propozycja

Mam więc pewną propozycję. Niechże ktoś z wyznających powyższy pogląd popatrzy na te ryciny, malowidła, rzeźby i witraże, po czym „z marszu” wytłumaczy, co właściwie przedstawiają. Idę o zakład, że pójdzie mu trudno – i że będzie musiał sięgnąć po niejedną książkę. W średniowieczu nie bywało inaczej, ale po odpowiednią książkę nie mógł sięgnąć analfabeta, nie mówiąc już o samej dostępności ksiąg, wielokrotnie droższych i rzadszych niż książki nam współczesne.

No, ale może trochę się zapędziłem. Wina przytoczonych autorów nie jest aż tak wielka – mówmy raczej o sporej nieścisłości, niżeli wprost o fałszu. Tym bardziej warto się – jak to mądrzy powiadają – „pochylić” nad właściwym znaczeniem słów Biblia pauperum. 

Grzegorz Wielki

Wędrówki ludów przyniosły upadek rzymskiego Zachodu, a z nim upadek miast i szkół miejskich. Cywilizacja schroniła się w klasztorach, skąd dopiero po paru wiekach na powrót ruszyć miała w szeroki świat. Tymczasem większość chrześcijańskiej społeczności pogrążyła się w mrokach ignorancji. Także religijnej. Nic więc dziwnego, że właśnie na Zachodzie, w wieku VII, święty Grzegorz Wielki sformułował znaną zasadę, wedle której kaznodzieje winni dostosować poziom kazania do poziomu słuchaczy, zaś o malarstwie i rzeźbie miał do powiedzienia tyle, że:

Obraz jest w tym celu wystawiony w kościele, aby ci, co nie umieją czytać, przynajmniej patrząc na ściany, czytali na nich to, czego nie mogą czytać w książkach (przekład Władysława Tatarkiewicza).

Otóż ta właśnie opinia przedzierzgnęła się z czasem w mylną opinię o całej średniowiecznej sztuce. Święty papież niejako usprawiedliwiał jej użyteczność, ale nie dotykał sedna problemu – roli, do jakiej sztuka w średniowieczu naprawdę aspirowała. I to aspirowała skutecznie. Po prostu sztuka Zachodu, mimo długiego i swobodnego rozwoju (podkreślmy: swobodnego!), niemal nie budziła tak gorących kontrowersji, jak na przykład w Bizancjum, gdzie w pewnym momencie zagroził jej ikonoklazm. Dlatego też święty papież poprzestał na tym, na czym poprzestał.

Cugle świętego Bernarda

Ale przyszedł wiek dwunasty. Rozkwitł romanizm, nastawał świt gotyku. W świątyniach, także klasztornych, pełno rzeźb i malowideł. Nieokiełznane bogactwo obrazów coraz bardziej biło w oczy, rażąc wyznawców świętego ubóstwa. Rodził się sprzeciw. Święty Bernard, surowy cysters, zarazem najbardziej wpływowy (jak powiadają) człowiek stulecia, w dziele Apologia do Wilhelma, opata Saint”‘Thierry, zapisał znamienne słowa o bezsensie sztuki swojego czasu:

(…) w klasztorach, w obliczu braci czytających, jakiż sens ma ta śmiechu godna potworność, owa przedziwna nieforemna kształtność i bezkształtna foremność? Cóż robią tam nieczyste małpy, dzikie lwy i potworne centaury, półludzie, pręgowane tygrysy, co robią walczący żołnierze i dmący w rogi myśliwi? Pod jedną głową kilka ciał się tam widzi, lub przeciwnie, jedno ciało o wielu głowach. Tu dostrzec można czworonoga z wężowym ogonem, tam znów rybę z czworonoga głową (przekład Władysława Tatarkiewicza).

Jest to pierwsza znana nam – acz z pewnością niejedyna i nie najstarsza – krytyka sztuki chrześcijańskiej wyzbytej chrześcijańskiego przesłania. Jednakowoż Bernard, choć miał podstawy do krytyki, mocno przesadzał. Przede wszystkim jednak gromił bogactwo świątyń mniszych, przeznaczonych nie dla prostaczków, lecz dla intelektualistów. Na co bowiem intelektualistom obrazy? Wystarczą księgi – tam jest wszystko. W katedrach przeznaczonych dla ludu – i owszem – ścierpię – pisał – bo choć może to być szkodliwe dla ludzi próżnych i skąpych, nie zaszkodzi tak bardzo prostym i pobożnym.

Wydawałoby się więc, że Bernard potwierdza znaną nam definicję Biblii pauperum jako sztuki dla ubogich. Nic bardziej mylnego. Ale nie uprzedzajmy wypadków.

Lekcja Villona

Pozwólmy sobie teraz na skok trzystuletni. Po połowie XV wieku Franciszek Villon, uczony Francuz”‘łajdaczyna pisze Balladę (…) na prośbę swey matki, aby ubłagać łaski Najświętszey Panny. Czytamy tu sławną strofę włożoną w usta sędziwej kobiety:

Prostaczka iestem stara у uboga,
Nic nie znam – liter czytać nie znam zgoła –
Oprócz parafii mey nizkiego proga,
Gdzie ray oglądam у harfy dokoła,
Y piekło, w którem potępieńców prażą.
Iedno mnie trwoży, drugie zaś raduie:
O day, Bogini, niech wciąż radość czuię!
Ku Tobie duszy daj grzeszney pozierać
Z ufnością w sercu y rzetelną twarzą.
W tej wierze pragnę żyć, jak i umierać.
(przekład Tadeusza Źeleńskiego”‘Boya)

Wbrew pozorom, strofa ta najdobitniej przeczy pojmowaniu sztuki średniowiecznej jako „Biblii dla ubogich”. Biedna matka Villona, wchodząc do fary dostrzega w zdobiących ją obrazach jedynie rzeczy podstawowe: piekło i niebo. Można by jeszcze dorzucić, że skoro zwraca się do Matki Bożej, rodzicielki Pana Jezusa, to musi chyba rozpoznawać postacie Ukrzyżowanego i Najświętszej Panny. Poza tym wyznaje: liter czytać nie znam zgoła. A przecież nawet wyposażenie takiej zwykłej, parafialnej świątyni bywało w średniowieczu znacznie bogatsze! Cóż dopiero sztuka wielkich katedr… I tego właśnie matka Villona nie rozumiała! Bo ta sztuka była aż tak bogata w gębokie sensy (znane uczonemu Villonowi), że po Soborze Trydenckim wprost zakazano powtarzania niektórych wyobrażeń i kompozycji zakorzenionych w kulturze średniowiecza, w obawie przed ich błędnym pojmowaniem przez ogół prostych wiernych. A zatem żadna Biblia pauperum, lecz jej przeciwieństwo!

Wielość znaczeń

Wróćmy jeszcze w wiek XII, do świętego Bernarda, bo nie przytoczyłem niektórych fragmentów jego Apologii. Ów krytyk sztuki wybujałej napisał tam jeszcze:

(…) znawcy [oglądający obrazy i rzeźby w świątyniach] znajdują źródło satysfakcji (…) tak obfita i tak zadziwiająca wielu form różnorodność jawi się wszędzie, że łacniej w marmurze czytać się pragnie niźli w księgach i chętniej spędza się dzień, wpatrując się w te rzeczy niż o Boskich rozmyśla prawach (przekład Władysława Tatarkiewicza).

Słowo czytać jest wieloznaczne, ale zostało tutaj użyte nieprzypadkowo. Otóż w te średniowieczne dzieła sztuki, zapewne i w te, które Bernard mógł tutaj mieć na myśli, zaklęto wiele wyższych sensów domagających się uważnej lektury. Źeby było jasne, chodzi o świat sensów chrześcijańskich, acz niewyłącznie biblijnych. Takich, które rozszyfrować potrafili jedynie intelektualiści wtajemniczeni w świat wyższych nauk. Dlatego, że o wielu rzeźbach i malowidłach można powiedzieć słowami dwunastowiecznego, francuskiego poety: 

Niech się z dziełem tym nie mierzy
Kto nie z klerków lub rycerzy;
Bo inaczej wnet się zda
Osłem, co na harfie gra.

(przekład JK) 

Katedra, czyli otwarta księga

Kiedy znamienity badacz Émile Mâle rozważał, jak zakomponować swoje, dziś już klasyczne, studium o sztuce gotyckich katedr, odwołał się do Speculum maius dominikanina Wincentego z Beauvais. Ów współbrat i współczesny świętego Tomasza z Akwinu stworzył encyklopedyczny odpowiednik Summy teologicznej – kompendium wszelkich dokonań ludzkich. Mâle rozpoznawał w rzeźbach, malowidłach i witrażach Chartres, Reims, Amiens, Soissons… treści kolejnych rozdziałów Speculum, mówiących o historii ludzkiej, miarach czasu, sztuce i naukach, geografii…

Ale inaczej uporządkowane niż w owym intelektualnym dziele. Najważniejsze przedstawienia dotyczyły bowiem rzeczy zrozumiałych i dostępnych dla każdego chrześcijanina: Adama i Ewy, Bożego Narodzenia, Ostatniej Wieczerzy, Męki i Ukrzyżowania Pańskiego, Zmartwychwstania, Wniebowzięcia Maryi, Sądu Ostatecznego. To musieli kojarzyć niemal wszyscy. Ale siedem dni stworzenia? Wieledziesiąt alegorii cnót i przywar? Obliczenia kalendarza i znaki Zodiaku? Prorocy i Apokalipsa? Dziewięć chórów anielskich? I wreszcie: skomplikowane zestawienia scen Starego i Nowego Testamentu, tyczące różnych dawnych proroctw i ich spełnień?

Tego już na pewno żadnen niezorientowany laik, żaden pauper bez znajomości podstaw sztuk wyzwolonych ogarnąć nie mógł. I tu dochodzimy do clou problemu. Bo otóż nazwę Biblia pauperum odnoszono pierwotnie właśnie do rękopisów zawierających „obrazkowy” skrót wykładu scen ze Starego i Nowego Testamentu. Był to swego rodzaju „krótki kurs” teologii, jednakże z pewnością niedostępny dla – jak usiłuje nam wmówić www.sciaga.pl – ubogich tj. ludzi niedokształconych – analfabetów.

Jacek Kowalski – historyk sztuki, poeta i pieśniarz, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, miłośnik kultury staropolskiej.

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2019-03-17) | https://www.pch24.pl/biblia-pauperum--czyli-nie-takie-sredniowiecze-glupie--jak-je-maluja,66670,i.html

Skip to content