Aktualizacja strony została wstrzymana

Krystian Kratiuk: ONZ wszystkich religii?

Czy to możliwe, że w niedalekiej przyszłości instytucja, którą znaliśmy do tej pory jako Kościół katolicki, stanie się czymś na kształt Organizacji Narodów Zjednoczonych, ale skupiającym nie przedstawicieli państw, a religii?

Krystian Kratiuk: ONZ wszystkich religii?

LOGO WIZYTY PAPIEŹA FRANCISZKA W MAROKU 2019

Wiemy oczywiście, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła – obiecał nam to jego Założyciel. Nikt jednak nie mówił, że Kościół jako instytucja w swym widzialnym, ziemskim kształcie, nigdy nie pobłądzi – dowodów na to historia dała nam niemało – wszak sam Założyciel zastanawiał się, czy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie…

Nie wiadomo jeszcze, jakim mianem dzisiejszy kryzys określą przyszli historycy Kościoła (jeśli będzie jeszcze jakaś przyszłość). Wydaje się jednak, że istnieje spora szansa, iż opiszą proces zwieńczony zainstalowaniem w Watykanie (lub innym miejscu ważnym dla chrześcijaństwa, na przykład w Asyżu) instytucji, którą nazwą ciałem międzyreligijnym bądź multireligijnym.

Na czym miałby polegać ów proces? Na dążeniu przywódców Kościoła do zmniejszenia różnic między religiami. W jaki sposób? Poprzez stopniowe rozmywanie wiary Chrystusowej, a nawet zaprzeczanie jej prawdom tak, by nie zrażać tych, którzy na świat patrzą w zupełnie inny sposób. Aby potem wspólnie z nimi realizować nowe – niekoniecznie religijne – cele. 

Co będzie łączyć?

Co mogłoby się stać spoiwem integrującym wszystkie religie? Otóż to, co w myśli promotorów podobnych rozwiązań jest nim już dziś – a więc umiłowanie pokoju na świecie, dzieła charytatywne, otwartość na „innego”, troska o planetę i szeroko pojęta ideologia bycia dobrym człowiekiem. 

Co będzie dzielić?

Dzielić (uwaga – oto używamy słowa, które najpewniej zostanie wkrótce zakazane) przedstawicieli różnych religii mogą szczegóły dotyczące ich tradycji – których jednak w miarę postępu techniki będą się stopniowo wyzbywać. W początkowej fazie dość istotna będzie wiara w jednego Boga, później – wiara w jakiekolwiek życie nadprzyrodzone, a skończy się na wierze w człowieka, który stanie się już nie tylko drogą Kościoła, ale i całej ziemskiej rodziny. 

Dlaczego pod przywództwem chrześcijan?

Źaden przywódca religijny nie cieszy się takim autorytetem w świecie jak papież. Tylko on – bez względu na to, kto akurat pełni posługę Piotrową – jest widzialnym, jednoosobowym liderem wielkiej grupy religijnej. Jest rozpoznawalny pod każdą szerokością geograficzną.

Oprócz tego, jeśli religie niechrześcijańskie czczą innego ducha niż ludzie wierzący w Ducha Świętego, to właśnie na upadku autorytetu Kościoła i papiestwa zależałoby im w pierwszej kolejności. 

Niby dlaczego Kościół miałby się na to zgodzić?

Przez kryzys formacyjny, który doprowadzi do sytuacji, w której ważniejsze od prawd wiary będą nieprawdy ubóstwiające proces dialogu. Ten zaś, prowadzony nie tylko w łonie chrześcijaństwa, ale ze wszystkimi wierzącymi w cokolwiek – a także z ateistami „dobrej woli” – musi doprowadzić do ustępstw. Tak się składa, że wyłącznie ze strony Kościoła.

Jak miałoby do tego dojść?

Historycy mogą kiedyś opisywać ten proces w następujący sposób: najpierw do świata wysłano niejasne sygnały sugerujące, że wszystkie religie są równe i wszystkie stanowią sposób dotarcia do tego samego Boga. Zaczęto rozpowszechniać zdjęcia papieży w otoczeniu przywódców innych religii – zarówno monoteistycznych, jak i politeistycznych oraz nonteistycznych.

Później poszło już z górki: zmiany wewnątrz Kościoła – ochoczo popierane przez zewnętrznych jego wrogów – prowadziły w kierunku umniejszania własnych tradycji i budowania uznania dla obyczajów innych grup. Szybko przyjęto, że w pozachrześcijańskich systemach religijnych i filozoficznych istnieją pierwiastki prawdy, a w zachowaniach z katolickiego punktu widzenia obiektywnie grzesznych – pierwiastki dobra. I zaczęto zauważać, a nawet hołubić, jedynie te pierwiastki.

Pierwsze dokumenty nowej instytucji?

Na początek mógłby to być dokument zapewniający o absolutnej niechęci Kościoła do prozelityzmu, szczególnie wobec tych, których przez wieki próbowano nawracać najgorliwiej.

Kolejnym dokumentem powinien być akt potwierdzający zaangażowanie się Kościoła w wielkie dzieła naprawy świata prowadzone przez zupełnie inne instytucje i wciąganie do tego procesu przedstawicieli innych religii. Taki dokument nadawałby priorytet wspólnej walce z globalnym ociepleniem, zbyt szybkim przyrostem naturalnym, paleniem węglem i procesem kurczenia się powierzchni lasów.

Następne pisma mogłyby dotyczyć zbliżenia członków Kościoła ze światem, już niekoniecznie religijnym, ale religijnie indyferentnym – i zezwolić katolikom, na początku w niektórych krajach, chociażby na poluzowanie dotychczasowej etyki seksualnej. Tak, aby nic nie przeszkadzało im w drodze do samorealizacji w specyficznie pojmowanej przez postnowoczesny świat „miłości”.

W samym zaś Kościele należałoby zmienić stosunek do „obcych”, do tej pory trącący przecież ksenofobią. Jak to bowiem możliwe, by w instytucjach watykańskich pracowali i doradzali wyłącznie katolicy? Historycy mogliby więc opisać proces rozpoczęty przez zaproszenie na sobór przedstawicieli prawosławia. Później przypomnieliby korzystanie z rad protestantów na synodach dotyczących rodziny czy zapraszanie ateistów promujących eutanazję do pracy w instytucjach zajmujących się świętością życia, a także dokument reformujący katolickie uczelnie wyższe.

Formowanie bowiem przyszłych kapłanów i intelektualistów katolickich musiałoby w końcu przestać odbywać się wyłącznie w gronie wewnętrznym, ale zostać poszerzone o wykładowców należących do innych „denominacji” chrześcijańskich lub po prostu innych religii.

W konsekwencji trudno sobie wyobrazić taki proces bez dokumentu poświadczającego, że do Komunii Świętej mogą przystępować niekatolicy. Na przykład jeśli są małżonkami katolika i chcą wraz z nim dzielić to niezwykłe doświadczenie.

Co na to świat?

Trudno się spodziewać, by świat nie poparł idei przemodelowania Kościoła na modłę instytucji multireligijnej. Rezygnacja z głoszenia nauczania Chrystusowego na rzecz realizacji celów agendy zrównoważonego rozwoju może przecież włodarzy tego świata wyłącznie cieszyć. Z pewnością niejeden z nich zaciera ręce, wyobrażając sobie papieża stojącego na czele swoistego ONZ wszystkich religii.

Niemożliwe?

Owszem, wizja ta wydaje się przerażająca. Wielu wyda się niemożliwa do zrealizowania.

– Oby historycy Kościoła nigdy nie musieli takiego procesu opisywać! – krzyknie zapewne niejeden czytelnik.

Autor niniejszego tekstu również chciałby mieć taką nadzieję. Równocześnie jednak przyznaje, że pisząc ów tekst, nie korzystał wyłącznie z własnej wyobraźni, ale z pomysłów, zaleceń i przepisów zawartych w licznych dokumentach soborowych, synodalnych i papieskich, a także konferencji episkopatów – wydanych w ostatnim półwieczu, ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich pięciu lat.

Krystian Kratiuk

Artykuł został opublikowany w 63. numerze magazynu „Polonia Christiana”

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-01-08)

 


 

Porażające logo papieskiej pielgrzymki. Czy ktoś jeszcze pamięta o prześladowanych chrześcijanach?

Zbliża się papieska pielgrzymka do Maroka. Jej logo wywołuje kontrowersje i emocje. Łukasz Karpiel zaprasza na „Między newsami”.

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-01-08)

 


 

Skip to content