Aktualizacja strony została wstrzymana

Roberto de Mattei: Francja wybuchnie, a wraz z nią cała Europa

Przeciwko polityce Emmanuela Macrona protestują obecnie głównie rodowici Francuzi, przeciwni imigracji. Jednak w kolejce do buntu czekają także przybysze – może to prowadzić do eskalacji napięcia zarówno we Francji jak i na całym Starym Kontynencie.

Dopiero zachowanie Emmanuela Macrona wywołane postępem działań „żółtych kamizelek” ujawnia prawdziwe znaczenie protestów wywołanych we Francji w ciągu ostatnich kilku tygodni. Pierwotnym ich celem był arogancki francuski prezydent, który w swym przemówieniu do narodu 10 grudnia musiał przyznać się do fiaska swej polityki. Macron stanowi jednak jedynie paryskie wcielenie europejskich potęg technokratycznych, a jego porażką jest również ekonomiczno-społeczny kaganiec nałożony na Francję przez eurokratów.

Politycznymi zwycięzcami tych „zapasów” są natomiast partie pokonane w wyborach z 2016 roku. Poparcie zyskują wszak „Zgromadzenie Narodowe” (dawniej „Front Narodowy”) Marie Le Pen i lewicowa „Niepokorna Francja” Jeana-Luca Melenchona.

Kluczowe słowa dla tych partii to – jak zauważa Eric Zemmour – „suwerenność”. […] Dziś według sondaży odwołanie do suwerenności pozytywnie oddziałuje na ponad 60 procent Francuzów! Podobnie dzieje się we Włoszech, gdzie równie silnym wsparciem cieszy się rząd premiera Giuseppe Conte.

Oprócz słowa „suwerenność” furorę robi też termin „populizm”. Tradycyjna dwubiegunowość – lewica i prawica została – jak się wydaje, zastąpiona przez dychotomię lud-elity. Nową dialektyczną opozycję reprezentuje były doradca Trumpa Steve Bannon i bliski Putinowi politolog Aleksander Dugin. Ten ostatni twierdził, że „dziś lewica i prawica już dłużej nie istnieją: są tylko ludzie sprzeciwiający się elicie. Źółte kamizelki tworzą nową historię polityczną, nową ideologię”.

Jednak czy dychotomia lewica i prawica jest rzeczywiście nieaktualna? Czy owa „nowa dialektyka”, podział ludzie-elity stanowi autentyczną alternatywę dla poprzedniej? Z historyczno-politycznego punktu widzenia obydwie koncepcje rozpoczęły się wraz z rewolucją francuską, oznaczającą koniec cywilizacji chrześcijańskiej i powstanie „profańskiej” przestrzeni politycznej.

W 1789 roku, gdy Stany Generalne zebrały się razem w Wersalu, francuskie państwo monarchiczne charakteryzowało się istnieniem trzech warstw społecznych. Na szczycie znajdował się kler i szlachta, a na dole stan trzeci. Po rozwiązaniu Stanów Generalnych, w Zgromadzeniu Narodowym obrońcy tronu i ołtarza ulokowali się na prawicy, a na lewicy znaleźli się liberałowie i republikanie. Ci pierwsi bronili klasy wyższej, a drudzy ludu (warstw niższych). Te dwie metafory: wertykalna i horyzontalna, są ze sobą połączone.

W historii zazwyczaj to lewica czyniła lud wyłącznym podmiotem życia politycznego narodu, proponując koncepcję suwerenności przeciwną tej tradycyjnej. Dla Rousseau i Abbe Sieyesa – intelektualnych ojców rewolucji francuskiej, suwerenność znajdowała się w ludzie, niemogącym w żaden sposób jej przekazać ani podzielić. Historyk George Mosse (1918-1999) podkreślił, że obłędne kulty rewolucji francuskiej stanowiły nic ponad wstęp do kultu „woli powszechnej”, zaproponowanego wszak przez nowoczesne totalitaryzmy.

Jednak w rzeczywistości to nie lud, lecz mniejszości są motorem historii. To mniejszości stworzyły rewolucję francuską i włoskie Risorgimento, to mniejszości przeprowadziły rewolucję bolszewicką, a także rewolucję roku 1968. To także mniejszości kierują „bezgłowym” rzekomo ruchem żółtych kamizelek. Rola mniejszości w rządzeniu społeczeństwie została podkreślona przez wszystkich wielkich mistrzów myśli politycznej od Platona i Arystotelesa pod nowoczesną szkołę politologiczną zapoczątkowaną we Włoszech początku XX wieku przez Gaetano Moscę, Vilfredo Pareto and Roberto Michelsa.

Dzięki naukowemu badaniu polityki udowadniali oni, w jaki sposób we wszystkich ludzkich społeczeństwach polityczny kierunek społeczeństwa wyznacza zorganizowana mniejszość zdefiniowana jako elita. Słowo „elita” stanowi współczesną transkrypcję słowa „arystokracja” oznaczającego etymologicznie rządy najlepszych. Gdy klasa rządząca jest zepsuta, to z elity przekształca się w finansową partyjniacką oligarchię (czy coś jeszcze gorszego). Charakteryzuje ją podążanie za osobistymi lub grupowymi interesami. Tymczasem elita – przeciwnie! Jest klasą rządzącą podporządkowaną własnym interesom dla dobra wspólnego narodu.

Tym, co wyróżnia elitę, jak podkreśla Plinio Correa de Oliveira, jest zdolność do poświęcenia własnych interesów na rzecz służby dobru wspólnemu, stanowiącemu najwyższy interes społeczny. (Nobiltà ed élites tradizionali analoghe nelle allocuzioni di Pio XII al Patriziato e alla Nobiltà, Marzorati, Milano 1993). Z kolei Pius XII naucza, że w poczet elity wchodzi się „nie tylko przez krew lub pochodzenie, ale przede wszystkim przez dzieła i poświęcenie, twórcze świadczenie usług wszystkim wspólnotom społecznym”.

Po upadku nazistowskich i komunistycznych totalitaryzmów demokracja przedstawicielska, na pozór zwycięska, zmierza do ostatecznego upadku. Tym, co w rzeczywistości stało się w ciągu ostatnich dwóch stuleci i nasiliło przez ostatnie 20 lat, jest proces „piramidyzacji” społeczeństw, polegający na zastąpieniu tradycyjnych elit przez nowe oligarchie. W 1995 roku ukazał się pośmiertny esej Christophera Lascha pod tytułem „Rewolta elit i zdrada demokracji” (tł. włoskie Feltrinelli, Milano 1995), w którym amerykański historyk oskarża nową elitę o zdradę zachodnich wartości i zamknięcie się w sztucznym i zglobalizowanym środowisku z dala od realnych problemów społeczeństwa.

Jednak antyelitaryzm wyróżniający myśl Noama Chomsky’ego jest dziełem oporu lewicy. Yves Mamou w Le Figaro z 4 grudnia stwierdza, że (protesty) żółtych kamizelek nie są rewolucją, lecz ruchem „narodowej odbudowy” przeciwko rewolucji nałożonej przez ostatnie 30 lat przez polityczne, ekonomiczne i administracyjne elity. Analiza jest prawidłowa, jeśli odnosi się do duszy protestu.

Jednak istnieją przynajmniej dwie jego „dusze”: jedna prawicowa i jedna lewicowa. Pierwsza wciela prawdziwą Francję, Francję rolników, rzemieślników, kupców, sklepikarzy i żołnierzy, Francję prawdziwego bogactwa, będącego przede wszystkim bogactwem moralnym i założonej na ofiarach i poświęceniu na rzecz wspólnych wartości. Druga to Francja społecznej nienawiści, wypływającej bezpośrednio z rewolucji francuskiej. Chodzi o sen demokracji zarządzanej przez jakobinów, anarchistów, trockistów pragnących zwycięstwa po upadku biurokratycznego państwa marksistowsko-leninowskiego.

Te dwie „dusze” zbiegły się na „suwerenistycznym” i populistycznym placu, przeciwko któremu inny plac w ukryciu ostrzy broń.

Zwróćmy uwagę: imigrantów pierwszej, drugiej i trzeciej fali na rewolcie zabrakło, wszak jednym z celów tego zrywu jest ukazanie niezadowolenia ze skutków imigracji. Jednak imigranci nie pozostaną cicho na długo.

Scenariusz na przyszłość, w którym „żółte kamizelki” jawią się jako bohaterowie, wydaje się nakładać na inny scenariusz, zaproponowany przez Laurenta Obertone w jego wizjonerskiej powieści: Guerilla: Le jour où tout’s embrasa (Guerilla. Dzień w którym wszystko spłonie). W dniach bowiem, gdy Piąta Republika odsłania swoją bezbronność, place gotowe do eksplozji we Francji są dwa: multikulti oraz suwerenno-populistyczny. A jeśli Francja eksploduje, eksploduje cała Europa.

Roberto de Mattei

Tłumaczenie na angielski: Francesca Romana rorate-caeli.blogspot.com / przekład z angielskiego na polski: mjend

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2018-12-14) | https://www.pch24.pl/roberto-de-mattei--francja-wybuchnie--a-wraz-z-nia-cala-europa-,64835,i.html

Skip to content