Aktualizacja strony została wstrzymana

Gdy biskup upomina się o „prawa człowieka” – Ewa Polak-Pałkiewicz

Czy „obrońcy praw człowieka” to ludzie, którzy mogą skutecznie zabiegać o chronienie życia nienarodzonych?

Przecież sprzeczność w ich postulatach jest widoczna gołym okiem: upominając się o życie nienarodzonych powołują się na prawa człowieka, a prawa człowieka to prawa bez ograniczeń! Bo czymże te rzekome prawa człowieka miałby być ograniczone? Jaką zasadą główną, jaką normą nadrzędną? I czym one byłyby, gdyby jakiekolwiek ograniczenia się pojawiły? Przecież zawsze, na koniec wszelkiej dyskusji, gdy „obrońcy życia” i „obrońcy praw kobiet” wyczerpią już całą amunicję pojawi się nieśmiertelne: „Bo ja tak chcę! Nikt nie ma prawa narzucić czegokolwiek mej woli! Moja wolność decydowania jest moim prawem! Moje prawa nie są ważniejsze od twoich! Ja też chcę żyć. Dla mnie jakikolwiek przymus to śmierć”. …że „drugi człowiek”?, że „życie ludzkie”?, że chodzi o „najniewinniejszych”, „najbardziej bezbronnych”?  Moje prawa miałyby być ograniczone prawami innych!? Wolne żarty!

Dla wyznawców „praw człowieka” te kategorie są pustym dźwiękiem.

Dlatego tak zdumiewa, gdy hierarchowie Kościoła w coraz ostrzejszych apelach i pouczeniach pod adresem ustawodawcy, a czasem już imiennie: Prezesa Prawa i Sprawiedliwości, wołając o konieczność prawnej obrony życia w naszym kraju powołują się na „prawa człowieka”. Przepraszam, co to za religia?, chciałoby się zapytać. Bo na pewno nie katolicka.

Jeżeli duchowny katolicki nie potrafi przywołać innej instancji jak tylko „prawa człowieka” i „prawo do życia”, jeżeli uważa, że dla katolika „prawa człowieka” to sama esencja moralności, to z pewnością nastąpiło tu jakieś fundamentalne pomylenie pojęć. I nie chodzi tutaj o nienarodzone dzieci.

W wywiadzie zamieszczonym w „Naszym Dzienniku” abp. Stanisław Gądecki mówi: „Przecież prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka”. No tak, „prawo człowieka” to brzmi dumnie. Jakoś tak dzielnie, dziarsko, bojowo… Prawo religijne, czyli Prawo Boga brzmi staro, smutnie, nudnie, nienowocześnie. Bóg, to tylko Bóg. Człowiek, to aż… człowiek. „Każdy wierzący, ale także uczciwy człowiek wie, że życie jest najważniejsze i trzeba go bronić wszelkim kosztem”, mówi abp. Gądecki.

Philippe de Champaigne – Mojżesz z Tablicami Dekalogu

Wierzący jednak wie, że obowiązuje go przykazanie „Nie zabijaj”. Ale nie dlatego, że „życie jest najważniejsze”, tylko, że Bóg, dawca życia i prawa moralnego jest najważniejszy. A przykazanie „nie zabijaj” mówi zarówno o zabijania ciała jak i duszy. Gdy biskup Kościoła głosi (w tym samym wywiadzie), że „życie ludzkie jest wartością podstawową i wstępem do wszystkich innych praw człowieka”, to nie sposób obronić się przed ponownym pytaniem, na jaką religię ksiądz biskup się powołuje? Już z daleka wygląda to na „religię praw człowieka”.

W religii praw człowieka względność wszystkiego jest podstawową zasadą. Absolut tu nie istnieje. Nie mogą więc istnieć żadne bezwzględne normy. Rzekoma „najważniejszość” prawa do życia, czy życia jako takiego, jest tylko chwytem pod publiczkę. Za chwilę „najważniejsze” będzie „prawo do czystego środowiska”, „prawo do związków jednopłciowych”.  Dla milionów kobiet i mężczyzn w zjednoczonej Europie najważniejsze jest dziś z pewnością „prawo o decydowaniu czy moje dziecko ma się urodzić czy nie”, i dla obrony tego „prawa” wszystkie zjednoczone siły postępu w Europie – i na świecie – rzucą się Polsce do gardła, gdy tylko ustawodawca ograniczy „prawa kobiet” w naszym kraju, przekreślając dotychczasowy wymuszony sytuacją kompromis. Co wtedy zostanie z tej istniejącej już, faktycznej prawnej ochrony życia nienarodzonych w naszym kraju? Czy tak trudno jest sobie wyobrazić ciąg kolejnych wypadków?

Otwieram Katechizm Kościoła katolickiego, wydany w Warszawie w 1941 roku. Jego autorem jest kard. Piotr Gasparri. Przed pierwszym przykazaniem Dekalogu widnieją słowa: „Jam jest Pan, Bóg Twój”. Katechizm wyjaśnia, że słowa te padają, „aby przypomnieć, że On jako Bóg i Pan ma prawo dawać nam przykazania, które my winniśmy zachowywać”. W tym samym Katechizmie – jak i w każdym innym katolickim Katechizmie – czytamy: „Największe przykazanie Dekalogu jest następujące: Będziesz miłował Pana Boga swego z wszystkiego serca swego, z wszystkiej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego jak siebie samego”. W przypisie zaś do tego przykazania – „Św. Leon Wielki, IX Kazanie, O poście siódmego miesiąca: »Miłość bliźniego jest miłością Boga, który ustanowił pełność zakonu i proroków w tej jedności podwójnej miłości«”. Kto jak kto, ale biskup Kościoła katolickiego wie o tym bardzo dobrze. Wie, że życie nienarodzonych rzeczywiście obronić mogą w Polsce – i na świecie – wierzące w Boga matki i wierzący w Boga ojcowie, a nie „obrońcy praw człowieka”. Gdy wiara znika, znika wraz z nią i miłość. „Prawa człowieka” jej nie zastąpią, przeciwnie, one będą zawsze zarzewiem nienawiści. Bez Boga serce człowieka kamienieje. Duchowni o tym wiedzą. Miłość do Boga i także, w ślad za nią, miłość do własnych dzieci, jest jedyną gwarancją „obrony życia”.

Obronią życie nienarodzonych także wierzący lekarze, pielęgniarki, rodziny decydujące się na adopcję chorych dzieci. Szkoły, sąsiedzi, zwykli ludzie. Kapłani głoszący tradycyjną katechezę, gorliwi spowiednicy. Ludzie, którzy kochają Boga. Polacy, którzy będą dawali innym Polakom dobry przykład swoim życiem. Oni obudzą nadzieję w tych, którzy ze strachu, z poczucia zagrożenia, z powodu popadnięcia w beznadzieję, byliby w stanie swoje nienarodzone chore dziecko wydać na okrutną śmierć.

Dlatego cała ta gadanina o „prawach człowieka” i „ustawie” jest niczym innym jak zwykłym bluffem. To nie   p r a w o   ma się zmienić. Bo żadne nawet najlepsze, najdoskonalsze prawo nie zagwarantuje braku bezprawia – dokąd będzie się niszczyć wiarę w Boga – braku podziemnych klinik aborcyjnych. A wtedy, gdy one się pojawią jako odpowiedź na zaostrzenie prawa, ścigać się będzie rządzących dalej, zupełnie tak samo jak dziś, albo z jeszcze większym gniewem i złorzeczeniami, bo to znowu   o n i   będą wszystkiemu winni. Nie są skuteczni w karaniu, nie ścigają zabójców! Nie wsadzają do więzień kobiet, nie obcinają rąk lekarzom! Taka jest przyszłość tego dzisiejszego sądu nad sumieniem innych, gdy naszym przewodnikiem są „prawa człowieka”, a nie prawa Boga.

Philippe de Champaigne – Św. Augustyn, Biskup Hippony

Grzechu ludzkiego nie wyeliminuje się sądem, karą i więzieniem. Sumienie ludzkie jest instrumentem delikatnym, dusza ludzka jest czymś niebywale głębokim, są w niej pokłady dobra i szlachetności, które dzisiejsza kultura z rozmysłem niszczy i zabija. Biskupi polscy bardzo dobrze o tym wiedzą, przecież nieraz siadają w konfesjonale.

Do Boga zbliżamy się zawsze przez pośredników (przypomniał ostatnio o tym ks. Jean-Michel Gleize FSSPX, francuski kapłan): „Pośrednicy ponad nami to ci, którzy władają nami poprzez prawa. Pośrednicy są też wokół nas. To są ludzie żyjący blisko nas, którzy w »normalnych czasach« dają swoim zachowaniem dobry przykład. Źyją według zasad przestrzeganych w naszej cywilizacji na przestrzeni wieków. Ci, którzy dają dobry przykład są nam potrzebni. Człowiek znajduje oparcie wśród ludzi zachowujących się podobnie do niego: podobnie myślących, podobnie odczuwających, tak samo wierzących”.

Tak, mamy bowiem naturę społeczną, nie samotniczą. W samotności jesteśmy zdezorientowani, dziczejemy. „To, co robią wszyscy” przez całe wieki było probierzem właściwego postępowania na naszym kontynencie… Dziś jednak gwałtownie topnieje wokół nas liczba ludzi dających swoim życiem, swoimi wyborami dobry przykład! Ludzie „tacy sami jak my”, nasi sąsiedzi, współpracownicy, koledzy ze szkoły zaczynają słuchać nie odwiecznej mądrości życiowej przekazywanej przez matki, ojców, babcie, dziadków, dbających o dobre wychowanie potomków, ale czerpią wzory życia ze zdegenerowanej kultury. Ich poglądy, ale przede wszystkim ich   s p o s ó b   ż y c i a   zaczyna wywierać na nas przemożny wpływ, wpływ gwałtownie demoralizujący…

Wtedy najłatwiej się pogubić, normy moralne stają się kupą śmieci, a „wiara bezużyteczną etykietką”; jest tylko „rodzajem nieskutecznego i zazwyczaj fałszywego eklektyzmu (najczęściej »progresywistycznego« lub w ogóle  »oświeceniowego«)”, przestrzega Vittorio Messori.

Mówienie własnym językiem, językiem katolickim – a nie językiem obcym, sztucznym, obiegowym, językiem „praw człowieka” obowiązującym w zuniformizowanej masie wielokulturowej, która jest nieuchronnym skutkiem utraty korzeni, dziedzictwem Rewolucji francuskiej i bolszewickiej, a także (jak podpowiada Messori) rezultatem poczucia niższości katolików wobec fałszywej mądrości „świata” – o tym, co nas boli, niepokoi, co nam dolega, co przeszkadza, bo niesie sprzeczności, bo przeczy prawdzie, i co jest w związku z tym niesprawiedliwością, stało się dziś zadaniem dla katolika.

Musimy odzyskać ten prawdziwy, pełen prostoty i cudownie logiczny język katolików. Jest to zwyczajny, niezakłamany język Polaków. Język, w którym możemy bez kompleksów mówić o wierze, o odwiecznych prawdach – i o naszych dzisiejszych problemach. A także, na przekór „pedagogice wstydu” – z dumą możemy mówić o naszej polskiej historii, której najpiękniejsze karty są zarazem najwspanialszym świadectwem wiary Polaków, bowiem „umiłowanie Ojczyzny wynika z tego pierwszego umiłowania: Boga”, jak ujął to trafnie jeden z Czytelników.

Jako katolicy mamy po prostu obowiązek bronić prawdy katolickiej, rozmywanej dziś przez groźną herezję, neomodernizm.

Obrona prawdy katolickiej to obrona prawdy o Bogu. Ze swej natury obrona prawdy religijnej i filozoficznej jest także obroną ładu społecznego, narodowego, politycznego – jest obroną Kościoła, państwa, wspólnoty, rodziny. Cywilizacji i kultury. Jest obroną człowieka.

Ewa Polak-Pałkiewicz

________

Cytaty z wypowiedzi abp. Stanisława Gądeckiego za: „Ochrona życia jest najważniejsza”, „Nasz Dziennik”, środa, 5 grudnia 2018

Za: Ewa Polak-Pałkiewicz (9 grudnia 2018) | http://ewapolak-palkiewicz.pl/gdy-biskup-upomina-sie-o-prawa-czlowieka/

Skip to content