Aktualizacja strony została wstrzymana

Skandal na Światowym Spotkaniu Rodzin. Homopropaganda tuż przed wizytą papieża

Amerykański jezuita James Martin wystąpił na Światowym Spotkaniu Rodzin w Irlandii z prelekcją zatytułowaną „Okazywanie uprzejmości i szacunku w naszych parafiach osobom LGBT i ich rodzinom”. Przesłanie wystąpienia jest jasne – nie oceniaj, ale w pełni zaakceptuj. Miejsce braterskiego napomnienia i wezwania do pokuty zajęła niczym nieograniczona otwartość.

Przesłanie wynikające ze słów ks. Martina ciężko pogodzić z nauką katolicką. Zamiast braterskiego napomnienia osób LGBT i wezwania do pokuty, amerykański jezuita proponuje niczym nieograniczoną akceptację, otwarcie i włączenie w życie parafialne.

„Jeżeli jesteś gejem, lesbijką, biseksualistą, transseksualistą, twoja wiara tak naprawdę zależy od tego gdzie mieszkasz. Jeżeli trafisz na księdza z otwartym umysłem, w wielkim mieście, to masz szczęście. Jeżeli żyjesz w miejscu, gdzie posługuje – skrycie lub otwarcie – homofobiczny ksiądz, to masz pecha.” – przekonywał ks. Martin. Sam Jezuita w swoim przemówieniu posługiwał się typowo progresywistczną nowomową zawierającą ideologiczne sformułowania.

Ks. Martin przekonywał katolików m.in. do opinii według których osoby homoseksualne „takie już się urodziły”, czy, że „często były traktowane przez Kościół jak trędowaci”. Zwrócił się do katolików aby zmienili dotychczasowe podejście. Swoje wytyczne zawarł w kilku punktach mówiących m.in. że powinniśmy te osoby zaakceptować, przeprosić i „nie redukować podejścia do nich przejawiającego się wyłącznie w nawoływaniu do zachowania czystości”.

Dodatkowo, wezwał aby włączyć osoby należące do subkultury LGBT w życie parafialne a także do posługi podczas Mszy Św. Co ciekawe, w przemówieniu ks. Martina ani razu nie pojawiły się takie słowa jak: pojednanie, spowiedź czy pokuta.

Źródło:americamagazine.com

PR   

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-08-23)

 


 

Rozmiękcza naukę Kościoła – wystąpi na Spotkaniu Rodzin. Kim jest o. Martin SJ?

Ojciec James Martin SJ wystąpi w charakterze głównego prelegenta na Światowym Spotkaniu Rodzin (World Meeting of Families) w sierpniu 2018 roku w Dublinie. Trudno o bardziej kontrowersyjnego gościa. Wszak brylujący w mediach jezuita to znany propagator rozmiękczania katolickiej nauki o homoseksualizmie!

Urodzony w 1960 roku James Martin przyjął święcenia kapłańskie w 1999 roku, już jako członek zakonu jezuitów. Wielokrotny gość programów telewizyjnych i autor książek pełni funkcję redaktora jezuickiego magazynu „America”. W 2017 roku Amerykanin przyjął konsulatora papieskiego Sekretariatu Komunikacji.

Duchowny nie kryje się ze swoimi poglądami na homoseksualizm. 5 września 2017 roku na Uniwersytecie Fordham ojciec Martin twierdził, że stanowi on „formę miłości”. Z kolei 2 października 2017 roku za skandaliczną uznał odmowę uznania młodego chłopca za dziewczynkę przez katolicką parafię. Dziecko ochrzczone jako chłopiec chciało pobierać w parafii nauki jako dziewczyna.

Na domiar złego 29 sierpnia 2017 roku ojciec Martin w rozmowie z pewnym homoseksualistą wyraził nadzieję na zmianę nauki Kościoła. – Mam nadzieję, że w ciągu 10 lat będziesz mógł pocałować (w kościele-przyp.red.) swojego partnera lub wkrótce twojego męża – powiedział do osoby w samcołożniczym związku.

Mało tego! 12 grudnia 2017 roku liberalny jezuita posunął się do udostępnienia na Twitterze bluźnierczej przeróbki wizerunku Matki Bożej z Guadelupe. Sporządzone przez feministyczną „artystkę” Yolandę Lopez „dzieło” przedstawiało Matkę Bożą wymachującą wężem i depczącą anioła. Interpretacja „artystki” jest zdumiewająca: wąż reprezentował seksualność, a deptany anioł – patriarchat.

Niemniejsze zdumienie budzi określenie przez ojca Martina skrytykowanej przez Kongregację Nauki Wiary siostry Jeannine Gramick mianem świętej. Wszystko z powodu – jakżeby inaczej – homoseksualnego aktywizmu zakonnicy w grupie New Ways Ministry. To właśnie ta organizacja wyróżniła ojca Jamesa Martina 30 października 2016 roku nagrodą „Bridge Building Award” („Nagroda za Budowanie Mostu”).

Ojciec James Martin zasłynął także z publikacji książki „Budując most” w 2017 roku. Nakłania ona – jakże by inaczej – do złagodzenia stosunku Kościoła do mniejszości seksualnych. To duży esej powstały na podstawie przemówienia wygłoszonego po odebraniu nagrody.

Chwalcy i krytycy

Zarówno książka jak i sama postać liberalnego jezuity wywołują sprzeczne reakcje. Amerykański kardynał Kevin Farrel, szef dykasterii do spraw świeckich, rodziny i życia określił promującą katolicko-homoseksualne zbliżenie publikację ojca Martina mianem „bardzo potrzebnej”. Przekonywał, że pomoże ona przywódcom Kościoła okazać „bardziej miłosiernie podejście wobec społeczności LGBT”.

Odważna, prorocza i inspirująca książka ojca Martina stanowi istotny krok w zachęcaniu przywódców Kościoła do posługi z większym współczuciem, przypominając katolikom LGBT, że są tak samo częścią naszego Kościoła, jak inni katolicy – mówił zaś kardynał Joseph Tobin, arcybiskup Newark. Z kolei biskup Robert McElory z San Diego przekonywał, że jezuita pomaga w zastąpieniu „kultury wyobcowania” „kulturą miłosiernego włączenia”.

Nie wszyscy jednak głaskali postępowego jezuitę po głowie. Swojego stanowiska nie krył prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Robert Sarah. Określił on jezuitę „jednym z najbardziej jawnych krytyków katolickiego przesłania dotyczącego seksualności” (Wall Street Journal sierpień 2017). – Ludzie przemawiający w imieniu Kościoła, muszą być wierni naukom Chrystusa, a te są niezmienne – powiedział stanowczo w wywiadzie dla „WSJ”.

Postać Jamesa Martina budzi także kontrowersje świeckich katolików. 15 lutego 2018 roku pod wpływem protestów organizacji „TFP” (Tradycja, Rodzina, Własność) wykład jezuity przeniesiono z Matki Bożej z Lourdes w Whitehouse Station (stan New Jersey) do świeckiego miejsca. Portal Life Site News zauważył wówczas, że było to już czwarte w ostatnich miesiącach odwołanie lub zmiana miejsca wystąpienia ojca Martina. Wszystko z powodu jego trudnych do pogodzenia z ortodoksją poglądów.

Teologia homo-wyzwolenia

Krytyczną analizę książki „Budując most” przeprowadził Luiz Sérgio Solimeo, również związany z ruchem TFP. Stwierdził, że ojciec Martin unika rozróżniania na osoby homoseksualne walczące ze swoimi tendencjami i aktywnych homodziałaczy. W efekcie katechizmowe słowa o konieczności traktowania osób homoseksualnych z „szacunkiem, współczuciem i delikatnością” oraz unikania względem nich „jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji” odniósł do działaczy na rzecz mniejszości seksualnych.

Zdaniem konserwatywnego publicysty (TFP.org 24.01.2018), ojciec Martin zaczerpnął swoje idee z teologii wyzwolenia – dążącej do pogodzenia Kościoła z marksizmem. Zamiast robotników za ciemiężonych i cierpiących za świat uznał jednak homoseksualistów. „Innymi słowy, tak jak Chrystusem pogardzano, odrzucono i ofiarowano na krzyżu dla zbawienia ludzi, tak też kierujący się wadą homoseksualizmu lub buntujący się przeciw wrodzonej płci (nadanej rzeczywiście przez Boga) są źle rozumiani, wyrzuceni, bici i pluci. To ofiary, podobnie jak inni Chrystusowie cierpiące za pozostałych ludzi” (sic!!!).

Na pastwę bezecnych namiętności

Książkę „Budując Most” skrytykował także arcybiskup Filadelfii Charles Chaput. Na łamach portalu archidiecezji catholicphilly.com podkreślił, że James Martin zdaje się zapominać o istotnej różnicy między ludźmi uznającymi homoseksualizm za grzech a akceptującymi go. Przywołał słowa świętego Pawła z Listu do Rzymian: „[…] choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce” (Rz 1; 21). „Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie”.

Zgodnie z tymi słowami osoby żyjące w nieczystych związkach potrzebują zatem nawrócenia, a nie zagłaskiwania. Trudno się z tym nie zgodzić. Miłość do grzesznika musi bowiem iść w parze z nienawiścią do grzechu. Tymczasem uczynki homoseksualne stanowią grzech wołający o pomstę do nieba. Utwierdzanie w nim bliźniego naraża go na wieczne potępienie. Nawet, a wręcz przede wszystkim, jeśli czynią to szanowani duchowni zapraszani na prestiżowe konferencje.

Marcin Jendrzejczak

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-08-23)

 


 

A tymczasem na Światowym Spotkaniu Rodzin…

A tymczasem na Światowym Spotkaniu Rodzin można się było dowiedzieć od zaproszonego tam „eksperta” jezuity o. Jamesa Martina, że aktywni homoseksualiści powinni być zapraszani do wszystkich posług w parafii, w tym także do posługi lektorskiej czy „eucharystycznej”. „Istnieje tendencja do koncentrowania się na moralności seksualnej parafian LGBT, co jest złe, ponieważ, po pierwsze często nie mamy pojęcia, jak wygląda ich życie seksualne, a po drugie nawet jeśli upadają to nie są w tym osamotnieni” – mówił podczas spotkania rodzin w Dublinie o. Martin. „W efekcie osoby LGBT mogą się czuć nieuczciwie traktowani w odniesieniu do tego kim są i tego, że nie ma dla nich miejsca w posługach. Tak jak każdy w naszych parafiach, który nie postępuje zgodnie z Ewangelią, a w istocie chodzi o wszystkich, powinni być oni zapraszani do posługi euchrystycznej, muzycznej, do bycia lektorami, służby muzycznej i każdej innej posługi” – mówił jezuita.

Ale to nie wszystko. Jezuita przekonywał też, bez najmniejszych dowodów naukowych, że homoseksualiści nie wybierają swojej skłonności seksualnej. „Oni nie wybierają swojej orientacji. Ty też nie możesz wybrać swojej orientacji ani identyfikacji płciowej, tak jak nikt nie może wybrać bycia leworęcznym. Nie jest to także uzależnienie. Dlatego nie jest grzechem bycie osobą LGBT” – oznajmiał jezuita.

Słów tych trudno nie potraktować jako zagrożenia dla nauczania Kościoła. I to z wielu powodów. Po pierwsze nie jest grzechem bycie homoseksualistą, ale… wcale nie wynika to z faktu, że skłonność ta jest wrodzona (bo tego nie wiemy), a jedyni z tego, że grzechem jest dopiero akt homoseksualny. Nie oznacza to jednak, że bycie osobą LGBT nie może być traktowane w kategoriach grzechu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, jeśli ktoś obnosi się z łamanie zasad moralnych, jeśli sieje zgorszenie żyjąc w stylu gejowskim, to także grzeszy, podobnie jak grzeszy ten, kto próbuje przekonywać, że taki sposób życia jest normą czy czymś zwyczajnym. O. Martin niewątpliwie ma tego świadomość, ale nie chce głosić nauczania Kościoła.

Duchowny ten ma niewątpliwie także świadomość, że tu wcale nie chodzi o grzech, a tego rodzaju działania, jak zapraszanie do posługi lektorów czy nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii ludzi, których życie jest jawnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła i Jezusa Chrystusa byłoby nie tylko zgorszeniem, ale także normalizowanie tego, co zgodnie z Ewangelią uznane za normę być nie może. Tego typu działania rodziłyby zamęt w umysłach wiernych i sprzyjały rozpowszechnieniu opinii, że akty homoseksualne czy homoseksualny sposób życia nie są niczym złym, i że w istocie Kościół i Bóg akceptują związki osób tej samej płci. To nie ma nic wspólnego z tolerancją czy miłością do drugiej osoby, a jest działaniem na rzecz rozmycia nauczania Kościoła, odrzucenia Prawdy Ewangelii i zastąpienia jej poprawnością polityczno-seksualną. Jeśli chodzi o o. Martina to nic w tym nowego. Duchowny ten od dawna głosi raczej homoseksualną propagandę (sprawnie podlaną sosem socjalnej Ewangelii), a nie trudną niekiedy prawdę Pisma Świętego i Kościoła. Jeśli coś szykuje to fakt, że Stolica Apostolska dała mu trybunę podczas Światowego Spotkania Rodzin. To jednak pokazuje, że homolobby i homoherezja są mocne także tam, a skandale seksualne niczego tak naprawdę nie nauczyły wielu watykańskich hierarchów.

Tomasz Terlikowski

Za: https://www.facebook.com/tomasz.terlikowski/posts/2317749468255246?__tn__=K-R (August 23)

 


 

Skip to content