Aktualizacja strony została wstrzymana

Czy Norwegia jest państwem demokracji totalitarnej? – Grzegorz Górny

Norwegia: To państwo decyduje, co jest dobrem, a co złem. Pedofilia rządowa.

O działalności norweskiego Barnevernet, czyli tamtejszego Urzędu ds. Dzieci, głośno jest u nas od wielu miesięcy w związku ze sprawą pani Silje Garmo, która poprosiła w Polsce o azyl polityczny.

Przypomnijmy, że wspomniany urząd podjął decyzję o odebraniu kobiecie jej córki Eiry, zanim dziewczynka w ogóle się urodziła. Stało się to na podstawie anonimowego donosu, a jako przyczynę podano przewlekłe zmęczenie matki, jej chaotyczny styl życia i uzależnienie od paracetamolu. Wcześniej Barnevernet zabrał jej pierwszą córkę Froyę. Powodem było oskarżenie o podpalenie mieszkania. Zarzut okazał się fałszywy, sprawa została umorzona, ale dziecko nie wróciło już nigdy do matki.

Brzmi to wszystko niewiarygodnie i sam kiedyś w takie historie nie wierzyłem, dopóki nie nakręciłem filmu dokumentalnego w sąsiedniej Szwecji, gdzie istnieje analogiczny urząd jak Barnevernet, który dopuszcza się podobnych nadużyć na masową skalę.

Miałem okazję być też niedawno w Norwegii, gdzie naoglądałem i nasłuchałem się, z jakim strachem imigranci z Europy Środkowej posyłali swoje dzieci do tamtejszych szkół. Przed wyjściem instruowali je: „pamiętaj, musisz się pilnować, nie możesz być nigdy smutny, zawsze się uśmiechaj, mów, że wszystko jest w porządku, bo możesz już nigdy więcej nie zobaczyć mamy i taty”.

To były zwykłe, normalne, nie żadne patologiczne rodziny, w których nawet danie dziecku klapsa było nie do pomyślenia. Byle pretekst wystarczył jednak, by państwo wkroczyło do akcji i odebrało prawa rodzicielskie. Przyznam, że nigdy w Polsce po upadku komunizmu nie widziałem takiego strachu zwykłych obywateli przed władzą jak właśnie tam.

W zeszłym roku norwescy dziennikarze śledczy wpadli na trop afery pedofilskiej. Okazało się, że wiele dzieci odebranych rodzicom biologicznym – po przekazaniu ich do rodzin zastępczych – było wykorzystywanych seksualnie. W styczniu tego roku, po wielomiesięcznym dochodzeniu, reporterzy ujawnili, że aż 25 proc. dzieci, które Barnevernet zabrał rodzicom i przekazał dalej, zniknęło z systemu opieki i ochrony oraz przestało być objęte jakąkolwiek kontrolą czy nadzorem. Mogły być latami bite, molestowane seksualnie, wielokrotnie gwałcone, ale Barnavernet w ogóle się nimi nie interesował.

Ten sam urząd jednak, dopóki dzieci przebywały wcześniej w swych biologicznych rodzinach, kontrolował je niemal codziennie i wkraczał do akcji pod najmniejszym pretekstem.

Kilka dni temu BBC wyemitowała reportaż z Norwegii na temat stworzonego tam systemu masowego odbierania dzieci, oddzielania ich od rodziców oraz zrywania wszelkich więzów między nimi. W materiale zaprezentowany został m.in. przypadek matki, której odebrano córkę, ponieważ – jak stwierdził Barnevernet – nie istniał między nimi naturalny przepływ interakcji. Urzędnicy uznali też, że rodzina jest zbyt uboga, ponieważ kiedy zajrzeli do lodówki, znaleźli w niej kawałek taniego piernika.

Najbardziej wstrząsający był jednak inny motyw w reportażu BBC. Otóż w maju tego roku sąd skazał za posiadanie materiałów pedofilskich (aż 200 tysięcy obrazków i 12 tysięcy filmów z pornografią dziecięcą) jednego z głównych psychologów Barnevernet, który masowo wydawał opinie o konieczności odebrania dzieci ich biologicznym rodzicom. Z relacji świadków wynikało, że mężczyzna był zupełnie niezdolny do okazywania dzieciom współczucia.

Prawomocny wyrok skazujący pedofila ośmielił rodziców oraz ich pełnomocników do złożenia wniosku o anulowanie podjętych przez niego decyzji oraz ponowne rozpatrzenie spraw. Barnevernet odmówił jednak zweryfikowania wydawanych przez pedofila opinii.

Jak na dłoni widać więc, że urzędowi wcale nie chodzi o interes dzieci. Tak naprawdę ich dobro w ogóle się nie liczy. Głównym przeciwnikiem jest bowiem rodzina, stanowiąca konkurencję dla państwa, które dąży do podporządkowania sobie możliwie jak największych obszarów życia społecznego, w związku z czym niszczy ono wszelkie niezależne od siebie ośrodki władzy i autorytetu. A takim ośrodkiem jest właśnie rodzina.

Redaktor szwedzkiego miesięcznika „Nyliberalen” Henrik Bejke, charakteryzując skandynawski model państwa, mówi, że rodzina stała się celem ataku, ponieważ ze swej natury preferuje pewien rodzaj wychowania, który może odgrywać alternatywę wobec instytucji opiekuńczych państwa:

Rodzina tworzy siatkę ochronną dla człowieka, który w momencie, gdy pojawiają się problemy, np. brak pieniędzy czy kłopoty zdrowotne, może się zwrócić o pomoc do krewnych. Państwo dąży do zerwania więzi rodzinnych po to, by ludzie zwracali się z pomocą bezpośrednio do niego. W ten sposób uzależnia ich od siebie.

Ten model państwa możemy – za Jacobem Leibem Talmonem – nazwać demokracją totalitarną. Jest ono demokratyczne w formie, lecz totalitarne w treści. To system, w którym państwo nie znosi żadnego wyższego autorytetu ponad sobą i przyznaje sobie prawo do kontrolowania każdej sfery życia, łącznie z rodzinną.

Talmon zauważał, że demokracja totalitarna – w odróżnieniu od np. komunizmu – może istnieć bez likwidacji własności prywatnej, bez masowego terroru i bez oficjalnie działającej cenzury. Kontrola sprawowana jest subtelniej: przez instytucje państwa opiekuńczego, urzędy opieki społecznej, obowiązkowe systemy ubezpieczeń, mechanizmy podatkowe, programy oświatowe, przekazy medialne etc.

Demokracja totalitarna ma wręcz uroszczenia teokratyczne, uzurpując sobie prawo do wiązania ludzkich sumień. To państwo decyduje, co jest dobrem, a co złem. Ono wie lepiej, co człowiek powinien myśleć. Oczywiście wszystko dzieje się pod sztandarami wolności, ale to państwo lepiej niż pojedynczy człowiek rozumie, na czym polega wolność i jak może on ją w swym życiu urzeczywistnić.

Grzegorz Górny

[Źródło:] https://wpolityce.pl/polityka/407543-czy-norwegia-jest-panstwem-demokracji-totalitarnej

Za: Strona prof. Mirosława Dakowskiego (12.08.2018)

 


 

Skip to content