Aktualizacja strony została wstrzymana

Opinie dotyczące Powstania Warszawskiego

Dodano: 2018-08-1 1:19 pm

Powstanie Warszawskie zdaniem prof. Bogusława Wolniewicza

Z okazji 74 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przedstawiamy najciekawsze opinie dotyczące tego tragicznego wydarzenia, jakie pojawiły się na naszych łamach.

Wywiad z prof. Bogusławem Wolniewiczem (22 września 1927 – 4 sierpnia 2017). Najwyższy CZAS! 2013 rok. Rozmawiają Rafał Pazio i Tomasz Sommer.

NCZAS: Zdaniem Zychowicza – autora książki Obłęd ’44” – wybuch Powstania Warszawskiego prowadził do totalnego oczyszczenia pola dla wkraczających Rosjan.

PROF. WOLNIEWICZ: Mój stosunek do Powstania Warszawskiego też jest krytyczny, Zychowicz niczego nie odkrył. Powstanie Warszawskie to nie był „Obłęd ’44”, tylko akt karygodnej lekkomyślności politycznej ze strony polskich przywódców. Wielbię i podziwiam waleczność żołnierzy AK. Ale pchnięcie tej młodzieży do walki z tak potężnym przeciwnikiem, praktycznie bez broni, było skrajną nieodpowiedzialnością. Wszyscy za to odpowiadający powinni byli stanąć przed sądem wojennym.

Zychowicz ma zbliżoną konkluzję. Dodaje jeszcze, że zawsze w kontekście Powstania mówi się o młodych ludziach, którzy zginęli, ale tam zginęli też starzy i w średnim wieku, także dzieci, zginęła cała społeczność. Polscy historycy jeszcze się spierają, ile to było osób. Pisze się, że nawet około 200 tysięcy.

Powstanie Warszawskie to była straszliwa katastrofa, którą przywódcy polscy – ci na emigracji i ci w kraju – ściągnęli na własny naród. 30 lipca Mikołajczyk przybył do Moskwy na rozmowy ze Stalinem. Uroił sobie, że mając w Warszawie zwycięskie powstanie będzie mógł z nim rozmawiać z pozycji siły.

Sosnkowski, wódz naczelny, tchórzliwie zrobił unik i pojechał na inspekcję do Włoch, jakby to wtedy była sprawa najpilniejsza. Decyzję co do wybuchu zwalili na Komorowskiego, Jankowskiego, Pełczyńskiego i Okulickiego, a ci rozumem nie błysnęli – ani politycznym, ani strategicznym, ani żadnym innym.

Ale w dyskursie publicznym Powstanie jest coraz większą świętością. W /tym roku jest/ okrągła, siedemdziesiąta rocznica.

Zaćmi ją setna rocznica wybuchu I wojny światowej. Powstanie Warszawskie to w skali dziejowej był incydent bez znaczenia. To Powstanie jest świętością narodową przez przelaną krew tych walecznych. Nie oni są winni, że ich krew przelano daremnie.

Pan twierdzi, że należałoby rozliczyć przywódców, ale nikt nie próbuje tego robić.

Bo w Polsce nigdy nie rozliczano zbrodni przeciwko własnemu narodowi. Dlatego tak marnie prosperujemy.

Współczesna elita nie pozwala ich atakować.

Jaka tam „elita” – zwyczajna hołota, co się dorwała do koryta. A ci, co tak bezkrytycznie gloryfikują Powstanie, mącą ludziom w głowach. To są ci sami co od tzw. sprawy smoleńskiej. I co – postawili to Muzeum Powstania. Po co? Gdyby tam było muzeum prawdy, to byłoby to muzeum klęski. A skoro nim nie jest, to znaczy, że jest to muzeum historycznego fałszu…

Prof. Bogusław Wolniewicz

Za: Najwyższy Czas! (31/07/2018)

 


 

Powstanie Warszawskie zdaniem Janusza Korwin-Mikkego

Z okazji 74 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przedstawiamy najciekawsze opinie dotyczące tego tragicznego wydarzenia, jakie pojawiły się na naszych łamach.

Zapis fragmentu wystąpienia Janusza Korwin-Mikkego z okazji obchodów 67. rocznicy Powstania Warszawskiego – 2011 rok.

„Czcimy ludzi, którzy mając kilkanaście pistoletów, rzucili się na armię niemiecką, a przynajmniej na tę jej część, która stacjonowała w Warszawie. Czcimy bohaterstwo, ich pomysłowość. Z tak małą siłą ognia utrzymać się przez dwa miesiące to jest wielki wyczyn. Trzeba to podziwiać! Natomiast w każdym normalnym kraju ludzie, którzy rozpoczęli powstanie trafiliby pod sąd wojenny.

Po słynnej „szarży Lekkiej Brygady” (podczas Bitwy pod Bałakławą, która rozegrała się 25 października 1854 roku między sprzymierzonymi siłami brytyjsko-francusko-tureckimi a wojskami rosyjskimi, w trakcie wojny krymskiej – dop. red.), w której zginęło niepotrzebnie stu trzydziestu żołnierzy, dowódcy trafili pod sąd wojenny, który zresztą się dość łagodnie z nimi obszedł. W przypadku Powstania Warszawskiego – nie ma okoliczności łagodzących!

Co prawda ci którzy podejmowali tę decyzję, nie wiedzieli, że wśród nich jest dwóch agentów sowieckich, którzy namawiają do powstania jako „wielcy patrioci”, ale wiedzieli doskonale, że te powstanie jest skierowane przeciwko Armii Czerwonej, przeciwko Sowietom! I Sowieci też doskonale o tym wiedzieli… Jeżeli więc 27 lipca radio sowieckie nawoływało do powstania, to chyba jest rzeczą oczywistą, że należało powstania NIE wywoływać! Jeżeli nasz wróg do czegoś nas namawia – to OCZYWIŚCIE nie należy tego robić… To nawet najbardziej tępy facet powinien zrozumieć.

Ta decyzja jest niewybaczalna. Zginęło 200 tysięcy cywilów. Zginęło kilkanaście tysięcy żołnierzy. Tych najdzielniejszych, którzy potem – przez lata – mogli być kośćcem oporu przeciw Sowietom. W gruz zaległo miasto, którego odbudowa była niesłychanie kosztowna. To wszystko dlatego, że dwudziestu paru ludzi podjęło zupełnie kretyńską decyzję. Pod sąd nie da się już ich postawić, ale – pod sąd Historii, moralny osąd Historii – postawić należy… Tymczasem widzimy próby robienia z nich bohaterów! Nie z żołnierzy, ale z tych co wywołali Powstanie! Ba, nawet się uzasadnia Powstanie, znajduje się dla niego „jakieś rozsądne powody”!

Słyszałem głos chyba Jarosława Kaczyńskiego, że „tylko dzięki Powstaniu mamy dziś niepodległość”… Chcę przypomnieć, że bardzo wiele państw: Rumunia, Bułgaria, Czechosłowacja – są niepodległe, a nie robiły żadnych TAKICH powstań, więc te zdanie jest oczywistym nonsensem. Kiedy wreszcie ci co rządzą państwem zaczną myśleć a nie wygadywać patriotyczne duperele?”

Janusz Korwin-Mikke

Za: Najwyższy Czas! (01/08/2018)

 


 

Powstanie Warszawskie zdaniem Stanisława Michalkiewicza

Z okazji 74 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przedstawiamy najciekawsze opinie dotyczące tego tragicznego wydarzenia, jakie pojawiły się na naszych łamach.

Stanisław Michalkiewicz „Dlaczego warto uczcić Powstanie”, Najwyższy CZAS! 2010 rok

„Czekamy na ciebie czerwona zarazo, byś wyzwoliła nas od czarnej śmierci” – napisał pod koniec sierpnia 1944 roku Józef Szczepański, pseudonim „Ziutek”, dowódca drużyny w powstańczym batalionie „Parasol”, znany również jako autor dziarskiej piosenki „Pałacyk Michla”, napisanej w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego – kiedy powstańców ożywiała jeszcze nadzieja.

Pod koniec sierpnia nadziei na zwycięstwo już nie było. Groźba „czarnej śmierci” to znaczy – śmierci z rąk Niemców wydawała się nieuchronna i w tej sytuacji nawet „czerwona zaraza” wydawała się jakimś wyjściem. Ale okazało się, że nie można liczyć nawet i na to. Mimo nieprzejednanej wrogości między Hitlerem i Stalinem, w Warszawie doszło między nimi do pewnego rodzaju współdziałania. Stalin nie przeszkadzał Hitlerowi w dobijaniu Powstania. Przeciwnie – starał mu się to ułatwić na wszelkiej sposoby, między innymi odmawiając zgody na lądowanie na sowieckich lotniskach alianckich samolotów, dokonujących zrzutów zaopatrzenia dla walczącej Warszawy.

Snop światła na przyczynę takiego zachowania rzucił rosyjski premier Włodzimierz Putin w przemówieniu wygłoszonym 1 września 2009 roku na Westerplatte, gdy powiedział, iż przyczyną II wojny światowej był Traktat Wersalski, który „upokorzył dwa wielkie narody”. W jaki sposób „upokorzył”? Ano w taki, że w obszarze między Niemcami i Rosją zatwierdził istnienie niepodległych państw, m. in. Polski. A ponieważ politycznym celem Powstania Warszawskiego miało być zademonstrowanie przed światem naszej woli odbudowy Polski niepodległej – ówcześni przywódcy obydwu „wielkich narodów”, mimo nieprzejednanej wrogości i prowadzonej między sobą wojny, przecież znaleźli sposoby, by do tego „upokorzenia” nie dopuścić, a wszystkich, którzy do niepodległości Polski dążyli, wszystkich, którzy o nią walczyli – zetrzeć z powierzchni ziemi.

Dopiero na tym tle lepiej rozumiemy cały dramatyzm wiersza Józefa Szczepańskiego o oczekiwaniu na „czerwoną zarazę”. Warto dodać, że również alianci, pod wpływem dramatycznych doniesień o mordowaniu wziętych do niewoli AK-owców i ludności cywilnej w Warszawie, dopiero 30 sierpnia ogłosili komunikat o uznaniu żołnierzy Armii Krajowej za integralną cześć Polskich Sił Zbrojnych a więc – za kombatantów. Dlatego niepodobna odmówić racji Janowi Pawłowi II, kiedy podczas swojej pierwszej podróży do Polski powiedział, że Warszawa została „opuszczona przez sprzymierzone potęgi”. Tak rzeczywiście było i to jest dla nas jeszcze jeden dowód, że światu nie jest wcale potrzebna Polska niepodległa. Świat bez niepodległej Polski może istnieć i nawet nie zauważy żadnego braku. Polska niepodległa jest potrzebna wyłącznie nam, Polakom – a jak się okazuje – i to nie wszystkim.

W sytuacji, gdy nie było najmniejszych szans na osiągniecie żadnego politycznego celu Powstania Warszawskiego, a walka toczyła się już wyłącznie o przetrwanie, dowództwo postanowiło podjąć z Niemcami rozmowy o kapitulacji. W dniu 3 października o godzinie 2 w nocy działający z upoważnienia generała Bora-Komorowskiego płk Kazimierz Iranek-Osmecki i ppłk Zygmunt Dobrowolski podpisali w kwaterze SS-Obergruppenfuehrera Ericha von dem Bacha, w Ożarowie Mazowieckim, zawieszenie broni. W ten sposób również i Niemcy uznali żołnierzy Armii Krajowej za kombatantów, dzięki czemu uniknęli oni śmierci i mogli pójść do niewoli. Cywilni mieszkańcy Warszawy zostali wypędzeni, najpierw do obozu w Pruszkowie, zaś miasto zostało obrócone w perzynę.

Kapitulacja Powstania Warszawskiego była jakby symboliczną pieczęcią nie tylko na grobie polskiej niepodległości, ale nawet – na wszelkich o niej marzeniach. Bo kiedy „czerwona zaraza” w końcu jednak nadeszła, dla żołnierzy niepodległości ani wojna się nie skończyła, ani nie nadszedł kres udręki. Przeciwnie – teraz była ona tym większa, że wszelkie działania, każde słowo, a nawet myśl – krótko mówiąc wszelkie przejawy walki o niepodległość Polski były bezwzględnie i umiejętnie tępione nie tylko przez sowieckich funkcjonariuszy Stalina, ale również – przez rosnące szeregi ich polskich pomocników. Walce tej nie towarzyszyła już żadna nadzieja na czyjąkolwiek pomoc i nawet rozpaczliwa nadzieja na III wojnę światową, która odwróci zły los, okazała się płonna. A jednak nawet w tych warunkach nie zabrakło ludzi, którzy tę walkę podjęli, już to z braku innego wyjścia, już to umiłowania wolności i pragnienia jej odzyskania we własnym, niepodległym państwie.

Mimo zamordowania przez komunistycznych kolaborantów co najmniej 20 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej i tak zwanych „formacji poakowskich” – z czego co najmniej 8 tysięcy poległo na skutek morderstw sądowych – mimo masowego terroru, który zapełnił obozy i więzienia dziesiątkami tysięcy patriotów – w latach 1944-1956 co najmniej 200 tysięcy Polaków w taki czy inny sposób kontynuowało walkę o niepodległość. To byli, a właściwie to są – bo niektórym przecież udało się przeżyć – „Źołnierze Wyklęci”, których w najczarniejszych chwilach ożywiała już tylko jedna nadzieja – że kiedyś Polska się o nich upomni. Niestety wydaje się, że w pogoni za różnymi błyskotkami – zapomniała. I dlatego warto o tym obowiązku dzisiaj przypomnieć, domagając się, by 1 marca został ustanowiony Dniem Pamięci Źołnierzy Wyklętych.

Powstanie Warszawskie zakończyło się bezprzykładną klęską, podobnie zresztą, jak walka prowadzona przez Źołnierzy Wyklętych. Popularne porzekadło głosi, że sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą. Ale widocznie i od tej zasady są wyjątki – bo mimo klęski Powstania Warszawskiego, jest ono przedmiotem naszej czci – nawet ze strony tych, którzy ideę niepodległości Polski jeszcze 20 lat temu czynnie zwalczali, a i teraz robią wszystko, by jak najszybciej ten epizod dziejowy zakończyć.

Skąd się to bierze, jaka jest tego przyczyna? Czy może – jak twierdzą tak zwani „realiści”, czyli zwolennicy zginania karku przed każdą przemocą – cierpimy na jakąś psychiczną skazę? Na szczęście aż tak źle nie jest – bo jest ważny powód, byśmy jako naród do Powstania Warszawskiego i do postawy Źołnierzy Wyklętych nawiązywali. Bo zarówno Powstanie Warszawskie, jak i oni dają naszemu narodowi rzecz bezcenną – dają nam poczucie miary, dzięki któremu w sytuacjach wątpliwych możemy bez trudu odróżnić dobro od zła, patriotyzm od zdrady, polityczny realizm od kolaboracji. Trudno doprawdy to przecenić zwłaszcza dzisiaj, kiedy w imię jedności narodowej tylu łajdaków nastręcza się nam ze swoją amikoszonerią. Czyż to nie jest wystarczający powód, byśmy i Powstanie Warszawskie i Źołnierzy Wyklętych zachowali we wdzięcznej pamięci?

Stanisław Michalkiewicz

Za: Najwyższy Czas! (01/08/2018)

 


 

Powstanie Warszawskie – fałszywa mitologia

Nie zgadzam się na świętowanie kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego jako przykładu patriotyzmu i pokazywania tego wydarzenia jako wzorca do naśladowania. 1 sierpnia powinien być obchodzony jako narodowa żałoba, wspomnienie niepotrzebnych ofiar i nieodpowiedzialnych polityków i dowódców. Bór-Komorowski, Okulicki i „Monter”-Chróściel – ich nazwiska powinny być otoczone hańbą, a nie powinno się nazywać ich przeklętymi imionami ulic i placów. Kiedy już opadnie nieodpowiedzialna tzw. polityka historyczna PiS-u będziemy odgłupiać nasze ulice i przestrzeń publiczną.

Powstanie Warszawskie wybuchło jako nieprzytomna awantura kliki krajowych dowódców AK wbrew wyraźnemu zakazowi rządu londyńskiego. Nie miało od początku żadnych szans na zwycięstwo, a rzeź jaką zafundowali nam Bór-Komorowski, Okulicki i Monter była czymś przerażającym. Zginęło 180 tys., mieszkańców warszawy, poległo 18 tys. młodych żołnierzy AK, którzy bez broni zostali wysłani do walki z czołgami i lotnictwem. Straty niemieckie wynosiły 1570 zabitych i kilka tysięcy rannych. Na jednego zabitego Niemca ginęło ponad 100 Polaków. I to po niemieckiej stronie ginęli jacyś szeregowcy, albo wręcz kryminaliści z oddziałów Dirlewnagera, a po naszej poeci, młodzi inżynierowie, młoda, patriotyczna inteligencja , której tak zabrakło po wojnie. Strzelaliśmy do wrogów brylantami. A co?

A jeśli do tego dodamy straszliwe zniszczenia materialne, spalone archiwa, zniszczone zabytki, zniszczoną stolicę to po prostu nie mieści się w głowie, ze jakiś odpowiedzialny polski polityk może dziś powiedzieć „warto było!”

Każdy dowódca wojskowy, który by wywołał taką bitwę powinien zostać postawiony przed sądem polowym i rozstrzelanym. Hańba! Wieczna hańba Borowi-Komorowskiemu, Leopoldowi Okulickiemu i Antoniemu Chruścielowi.

Dlaczego więc do dziś świętujemy tę tragiczną rocznicę, tak jakbyśmy wygrali? Dlaczego nie protestują historycy, dlaczego prezydent popisuje się i wykrzykuje: „Warto było!”? Dlaczego nikt – z wyjątkiem kilku publicystów, czy historyków – nie ma odwagi krzyknąć: hańba! Zamiast paplać; „warto było!”

To jest pytanie o polski rozum. Sądząc po tych gromkich obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego – straszliwej rzezi, pokazywanej jako zwycięstwo polska polityka została pozbawiona rozumu. Jeśli po latach, patrząc na efekty nie potrafimy ocenić własnej przeszłości, to znaczy że polska przestrzeń publiczna została wyprana z rozumu w stopniu, jaki zagraża naszej egzystencji dziś. I zagraża naszej przyszłości. To znaczy, że jesteśmy tchórze, którzy przed szantażem głupców milczą zamiast wstać i krzyknąć: NIE!

Bo skoro nie mamy odwagi, to znaczy że nie potrafimy ocenić jednoznacznej przeszłości i nie mamy dowagi ukształtować myślenia obywateli. To jak będziemy mogli oceniać niepewną, pełną niewiadomych teraźniejszość? W jaki sposób będziemy na chłodno rozważać nasze obecne zagrożenia i możliwości.

Emocje zamiast rozumu prowadzą nas na manowce, tak jak wyprowadziły tamtych decydentów i tamto, stracone pokolenie.

A dziś? Burmistrz zadłużonego po uszy miasta nie ma za co spłacić rat poprzednich pożyczek więc bierze 29 mln kredytu. Drogi tego miasta pełne są dziur, mieszkań nie ma, nie ma pracy, zadłużenie bije rekordy. Ale jednocześnie za te kredyty burmistrz buduje pomnik Piłsudskiego, który nigdy w tym mieście nie był, nie miał z nim żadnych związków, a pomnik stawiany w 2018 r. pasuje jak krawat do kufajki. Monument kosztować będzie 500 tys., placyk wokół 1 milion i mieszkańcy nie protestują! Na litość! Narodzie opamiętaj się! Inaczej zostanie po nas wspomnienie jakichś dziwaków, którzy nie potrafili załatać dziury w chodniku, ale stawiali pomniki za miliony. Jak te wymarłe plemiona na Wyspie Wielkanocnej, po których nie zostało śladu oprócz dziwacznych, nie wiadomo po co postawionych wielkich kamiennych posągów.

Janusz Sanocki

Za: Konserwatyzm.pl (1 sierpnia 2018)

 


 

Skip to content