Aktualizacja strony została wstrzymana

Ks. Isakowicz-Zaleski: działania Ukrainy mają na celu stworzenie „anty-Wołynia”

Od 30 lat establishment III RP wmawia nam, że ruch banderowski na Ukrainie, to jedynie margines złożony z kilku oszołomów i dlatego nie mamy się czym przejmować. Uroczystości, jakie zostały zaplanowane na piątek z okazji 75. rocznicy Rzezi Wołyńskiej najdobitniej pokazują ogromny fałsz, jakim jesteśmy karmieni – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Duchowny podkreślił, że banderyzm na Ukrainie nie jest czymś podrzędnym czy też egzotycznym, ponieważ ta zbrodnicza ideologia, jej „dokonania” oraz  jest w sposób jawny i bez żadnego skrępowania wspierana przez najważniejszych polityków i urzędników Ukrainy. – W piątkowych uroczystościach weźmie udział prezes IPN-u w Kijowie Wołodymyr Wjatrowycz mianowany na to stanowisko przez prezydenta Poroszenkę oraz wicepremier ukraińskiego rządu Pawło Rozenko – powiedział ks. Isakowicz-Zaleski.

Kapłan zwrócił uwagę na ogromną perfidię, jaką w swoich działaniach stosują przedstawiciele strony ukraińskiej, którzy ludobójstwo Polaków na Kresach i w Małopolsce Wschodniej nazywają… konfliktem polsko-ukraińskim na Wołyniu. Wzmocnieniu tego przekazu ma służyć wybór Rudki Kozińskiej na główne miejsce tegorocznych uroczystości i powtarzanie, że to teren masakry, jakiej w 1943 roku mieli dokonać Polacy na Ukraińcach.

– Ta narracja to bezczelne kłamstwo! Wydarzenia w Rudce Kozińskiej to efekt działania policji niemieckiej, która dokonywała pacyfikacji wielu wsi zamieszkałych przez Polaków, Ukraińców, Białorusinów etc. na Kresach. Takie same działania Niemcy podejmowali w Generalnej Guberni, gdzie palono wsie i mordowano jej mieszkańców według „widzimisię” okupantów – tłumaczył ks. Isakowicz-Zaleski. – W żadnym wypadku działań niemieckich nie można traktować jako akcji Polaków! – dodał.

– To nie była Armia Krajowa, to nie byli członkowie polskiego ruchu oporu, to nie Polacy spalili tę ukraińską wieś – podkreślił nasz rozmówca. Jedo zdaniem Polacy mogli co najwyżej przynależeć do tego typu formacji, jako oddziały posiłkowe policji granatowej. Ich działalność nigdy nie została jednak poparta przez żadnego z przedstawicieli rządu londyńskiego.

Ks. Isakowicz-Zaleski podkreślił, że tego typu działania ukraińskiego rządu mają służyć stworzeniu „Antywołynia”. – To starannie przemyślana manipulacja polegająca na wmawianiu, że 75 lat temu miał miejsce jakiś konflikt między Polakami a Ukraińcami, gdzie jedni mordowali drugich. To ogromne kłamstwo, które dzisiaj jest ukraińską wykładnią, a tamtejsze władze próbują przekształcić ludobójstwo w jakieś standardowe działania wojenne. To tak, jakby próbować Holocaust próbować przedstawić jako wojnę niemiecko-żydowską, ponieważ znalazłoby się kilka przypadków, że jakiś Żyd zamordował Niemca, np. w czasie powstania w getcie warszawskim – zaznaczył.

Tomasz D. Kolanek

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-07-06)

 


 

Ukraińska prowokacja w przededniu 75. rocznicy Rzezi Wołyńskiej: Polacy palili nasze wsie

„Wicepremier Ukrainy Pawło Rozenko oraz prezes ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wjatrowycz weźmą udział w uroczystościach poświęconych 75. rocznicy konfliktu ukraińsko-polskiego na Wołyniu” – poinformował w czwartek IPN w Kijowie.

Obchody „75. rocznicy konfliktu ukraińsko-polskiego na Wołyniu” (sic!) organizowane przez stronę ukraińską zaplanowano na najbliższy piątek, czyli dzień przez organizowanymi przez Polskę obchodami 75. rocznicy Zbrodni Wołyńskiej.

Ukraińskie uroczystości z udziałem wicepremiera Rozenki oraz prezesa Wjatrowycza odbędą się we wsi Rudka Kozińska niedaleko Łucka, gdzie zdaniem ukraińskiego IPN „9 lipca 1943 roku 300 uzbrojonych ludzi, przeważnie Polaków, spaliło w ciągu kilku godzin we wsi Rudka Kozińska 70 gospodarstw z ponad 200 budynkami. Spalono tam także i rozstrzelano 17 osób. Od razu po Rudce Kozińskiej całkowicie spalono wieś Sokół, a następnie częściowo zniszczono wsie: Dorosyn, Zaleśce, Lubcze, Tychotyn i Baszowa”.

Sprawę skomentował prof. Mirosław Szumiło – historyk IPN. Stwierdził on, że polscy historycy jak dotąd odpowiednio nie zbadali i nie rozpoznali sprawy Rudki Kozińskiej. W związku z tym należy założyć, że faktycznie doszło do takiej akcji i to pomimo faktu, że strona ukraińska czerpie wiedzę na jej temat tylko i wyłącznie ze źródeł niemieckich oraz… sprawozdań UPA.

– Po ucieczce wiosną 1943 r. 4 tys. ukraińskich policjantów ze służby dla Niemiec do lasu (do UPA), okupanci niemieccy zaczęli werbować do swojej policji Polaków z Wołynia. W tym czasie trwały już (od lutego 1943 r.) mordy nacjonalistów ukraińskich na Polakach. Część Polaków zgłaszała się do służby w policji niemieckiej szukając okazji do zemsty na Ukraińcach. Jednakże działali oni pod komenda niemiecką i za ich udział w popełnianych zbrodniach odpowiedzialność ponosi okupant niemiecki, a nie społeczeństwo polskie – podkreślił prof. Szumiło.

Historyk IPN powiedział ponadto, że w pacyfikacji Rudki Kozińskiej nie uczestniczyła Armia Krajowa i dlatego jest co najmniej nadużyciem zestawianie tego wydarzenia ze zorganizowanym ludobójstwem Polaków na Kresach i w Małopolsce Wschodniej. – Również liczba ukraińskich ofiar w Rudce Kozińskiej (17 osób – red.) jest nieporównywalna z zagładą całych polskich wsi dokonywaną przez UPA – podsumował.

źródło: interia.pl

TK

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-07-06)

 


 

Dr L. Popek: Docierają do nas informacje, że groby polskich żołnierzy na Ukrainie są penetrowane przez tzw. czarnych archeologów

Dociera do nas za pośrednictwem konsulatów informacja, że groby chociażby polskich żołnierzy na Ukrainie z września 1939 roku są penetrowane przez tzw. czarnych archeologów, gdzie pozbawia się szczątków polskich żołnierzy z artefaktów. Guziki z polskim orzełkiem, nieśmiertelniki – to wszystko jest wydobywane – powiedział dr Leon Popek z Instytutu Pamięci Narodowej. W Warszawie trwa, organizowana przez IPN, konferencja „II wojna światowa w stosunkach polsko-ukraińskich – stan badań, perspektywy badawcze”.

Podczas konferencji Instytut podsumowuje dotychczasowe prace badawcze.

Dr Leon Popek zwrócił uwagę, że Polska to jedyny kraj europejski, któremu zabroniono pochówku swoich obywateli, spoczywających na terenie dzisiejszej Ukrainy.

– W Europie jesteśmy jedynym krajem, któremu zabrania się pochowków, nawet po ponad 100 latach, polskich obywateli na terytorium Ukrainy. Mieliśmy w tamtym roku takie co najmniej 2-3 przypadki, gdzie nie zostaliśmy poinformowani, że np. w miejscowości Werbka koło Kowla zostały naruszone koparką i wywożone ciężarówkami szczątki polskich żołnierzy, którzy zginęli w walce z bolszewikami w 1919 roku. Nie wiemy, co się stało z tymi szczątkami – zaznaczył historyk.

W Łucku doszło z kolei do sytuacji, że szczątki Polaków – ofiary NKWD z 1941 roku – zostały pochowane jako szczątki nacjonalistów ukraińskich – zwrócił uwagę pracownik IPN.

– W Łucku szczątki ofiar NKWD, rozstrzelanych 23 czerwca 1941 roku – wiemy, że tam zginęło ok. 2,5 tysiąca więźniów. Wśród tych osób na pewno byli Polacy. Nie zostaliśmy dopuszczeni do tych badań, szczątki zostały pochowane jako szczątki nacjonalistów ukraińskich. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy mogli naszych obywateli pochować – akcentował ekspert.

Zaniepokojenie IPN budzą informacje o penetrowaniu grobów polskich żołnierzy przez tzw. czarnych archeologów, którzy usuwają ze szczątków dowody świadczące o tym, że są to szczątki Polaków – wskazał dr Leon Popek.

– Dociera do nas za pośrednictwem konsulatów, że groby chociażby polskich żołnierzy z września 1939 roku są penetrowane przez tzw. czarnych archeologów, gdzie pozbawia się szczątków polskich żołnierzy z artefaktów. Guziki z polskim orzełkiem, nieśmiertelniki – to wszystko jest wydobywane, kości nie zawsze wrzucane nawet do tego wykopanego dołu i po latach może być taka sytuacja, że będzie sprzyjający klimat na ekshumacje oraz pochówki, ale strona ukraińska może powiedzieć: „Proszę przedstawić dowody, że są tam polscy żołnierze”. I tych dowodów nie będzie. Mamy też sygnały, że poszukiwacze bursztynu wchodzą na tereny, gdzie były cmentarze legionowe, gdzie były mogiły żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza – poinformował.

Jest bardzo ważne, aby strona ukraińska jak najszybciej zniosła blokadę możliwości poszukiwań i ekshumacji polskich obywateli na jej terytorium, ponieważ miejsca pochówku naszych rodaków ulegają niszczeniu – wyjaśnił historyk.

– Każdy rok naszej nieobecności tam w sensie poszukiwań i ekshumacji może spowodować, że po prostu te ślady będą zacierane, te mogiły ulegną zniszczeniu i to jest bardzo niebezpieczne. Tylko koło Lwowa jest ponad 30 miejsc, gdzie spoczywa ok. 1000 polskich żołnierzy, którzy zginęli w obronie Lwowa w 1939 roku. W ostatnim czasie dziesiątki rodzin polskich pisze, szuka swoich krewnych. Być może oni tam leżą i czekają na to, żebyśmy mogli ich ekshumować – mówił pracownik IPN.

Dr Leon Popek wyraził nadzieję, że polski rząd podejmie odpowiednie działania, aby przekonać Ukrainę do umożliwienia polskim badaczom prowadzenia prac i poszukiwań na swoim terytorium.

– To jest temat niezwykle trudny, ale myślę, że musi zostać przełamany, bo nie możemy być w taki sposób traktowani. Oczekuję w najbliższym czasie, że strona ukraińska dopuści polskich badaczy do poszukiwań i ekshumacji i będzie można naszych obywateli, obywateli polskich, Polaków, żołnierzy, godnie pochować na cmentarzach, postawić im krzyże – podkreślił ekspert.

RIRM

Za: Radio Maryja (6 lipca 2018)

 


 

Skip to content