Aktualizacja strony została wstrzymana

Rondo Tarnopol – Jacek Boki

Zamieszczam dziś mój artykuł, z którego publikacją wstrzymywałem się przez ponad cztery miesiące. Dziś, kiedy już wiem na 100%, że nie zaszkodzi on już w żaden sposób sprawie upamiętnienia w moim mieście, ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów z OUN – UPA, SS Galizien i inne ukraińskie formacje zagłady kolaborujące z III Rzeszą Niemiecką na Kresach Rzeczypospolitej, ani też w niczym on już tej próbie upamiętnienia nie pomoże, gdyż sprawa ta została przez włodarzy miasta Elbląga ostatecznie utrącona, zdecydowałem się dziś na przedstawienie wszystkim, kogo uczczono nadając jednemu z rond w moim mieście nazwę Rondo Tarnopol.

*******************************************************************************

Rondo Tarnopol

30 października dokonano w Elblągu otwarcia nowego ronda, którego budowę zakończono w sierpniu tego roku. Rondo otrzymało nazwę miasta Tarnopol. Dziennikarze elbląskich portali internetowych, w swoich artykułach nazwali Tarnopol miastem… ukraińskim. Źaden z nich nie zadał sobie nawet najmniejszego trudu, by sprawdzić przez kogo to miasto zostało założone i do kogo należało do zakończenia drugiej wojny światowej w 1945 r.

Udzielmy więc korepetycji tym koryfeuszom lokalnego dziennikarstwa w kwestii historii stolicy województwa Tarnopolskiego, czasów Drugiej Rzeczypospolitej.

Polskie miasto Tarnopol

Tarnopol został założony w 1540 roku w województwie ruskim Korony Królestwa Polskiego i do czasu I rozbioru Rzeczypospolitej (1772) pozostawał w granicach Korony Polskiej. W roku 1540 hetman wielki koronny Jan Amor Tarnowski założył miasto i twierdzę, której nadał nazwę…Tarnopol. W 1548 król Zygmunt I Stary nadał Tarnopolowi prawa miejskie, miasta królewskiego. Od 23 grudnia 1920 do 16 sierpnia 1945 roku stolica województwa tarnopolskiego II Rzeczypospolitej i siedziba powiatu.

Po konferencji jałtańskiej (4-11 lutego 1945), wyłoniony w konsekwencji jej ustaleń Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej podpisał 16 sierpnia 1945 umowę z ZSRR, uznając zmodyfikowaną linię Curzona za wschodnią granicę Polski, w oparciu o porozumienie o granicy zawarte pomiędzy PKWN i rządem ZSRR 27 lipca 1944 r. W konsekwencji tej całkowicie niekorzystnej dla nas umowy Tarnopol został włączony do Związku Sowieckiego, a dokładnie, do Sowieckiej Republiki Ukrainy jako jej część. W wyniku tego układu, całą polską ludność Tarnopola wysiedlono na podstawie tzw. układów republikańskich podpisanych 9 września 1944 roku pomiędzy PKWN a Ukraińską Sowiecką Republiką Socjalistyczną, głównie na tzw. Ziemie Odzyskane. Po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku, Tarnopol i wszystkie pozostałe ziemie Polskich Kresów okresu Drugiej Rzeczypospolitej, stały się częścią nowo kreowanego bytu państwowego pod nazwą Ukrainy. Tak więc Tarnopol od 24 sierpnia 1991 roku, oraz większość pozostałych Polskich ziem II RP, automatycznie weszło w skład obecnego ukraińskiego beneficjum Paktu Ribbentrop – Mołotow. Datę tę wybrano, nieprzypadkowo, jako dzień niepodległości samostijnej.

Był to bowiem historyczny moment podpisania przez dwa największe zbrodnicze totalitaryzmy XX wieku porozumienia, które dało impuls do rozpoczęcia Drugiej Wojny Światowej i likwidacji Państwa Polskiego, a zarazem największego upokorzenia, znienawidzonych przez ukraińskich nacjonalistów Lachów. Porozumienie pomiędzy III Rzeszą Niemiecką, a Związkiem Sowieckim parafowano 30 minut po północy czasu moskiewskiego. Był to więc już dzień 24, a nie 23 sierpnia 1939 roku. A to implikuje coś, z czym obecna Ukraina nie chce być kojarzona.

Otwarcie odwołuje się jednak do tego dziedzictwa, które wynika właśnie z paktu Ribbentrop – Mołotow. Jego podpisanie przez ówczesne dwie największe totalitarne dyktatury na świecie, otworzyło drzwi do zaistnienia w przyszłości ukraińskiej państwowości, na ziemiach zagrabionych Polsce. Można ten gest odczytywać jako prezent otrzymany od wodza III Rzeszy Adolfa Hitlera i dyktatora Związku Sowieckiego Józefa Stalina. Tym bardziej, że do tego ostatniego nacjonaliści ukraińscy z OUN – UPA słali w latach 1945-1947 sążniste adresy, by ten wziął ich pod swoją wysoką rękę, byle tylko nie dostali się znów pod władzę znienawidzonych przez siebie Polaków. Wszystkie obecne twierdzenia Ukraińców jakoby OUN – UPA była zawsze wyłącznie antysowiecka czy antyrosyjska, ale nigdy antypolska, nie mają potwierdzenia w absolutnie żadnych źródłach, ani nawet w dokumentach samej OUN i UPA.

Kresy – odwieczne ziemie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej

Najdalej w swoich wywodach na ten temat odpłynął naczelny elbląskiego portalu elblag24.pl, który w tytule artykułu poświęconego temu wydarzeniu użył sformułowania –,,Rondo Tarnopol’’, jest… ,,kawałkiem Ukrainy w Elblągu!’’

Nasuwa się pytanie: ignorant to, czy raczej sprytny manipulator przeświadczony o nieznajomości tematu przez lud. Jeśli abderyta, powinien czym prędzej uzupełnić braki w wiedzy, bo zwyczajnie się kompromituje. Jeśli zaś szalbierz, to wyjątkowo cynicznie próbuje wpływać na zachowania i postawy ludzi przez przedstawianie pokrętnych, fałszywych i jednostronnych argumentów oraz przeinaczonych faktów. Cóż, głupiec uczony jest większym głupcem niż głupiec nieuk, ale manipulant jest już groźny.

Kilka miesięcy temu wysłałem mailem do Katolickiego Zespołu Szkół Św. Mikołaja w Elblągu, prowadzonego przez Zakon Pijarów zapytanie na temat treści nauczania dotyczących ukraińskiego ludobójstwa dokonanego na Polakach w latach 1939-1949. Najlepsza szkoła w Elblągu o najwyższym poziomie edukacji, odpowiedziała:

Nic na ten temat nie wiemy. Nie mamy tego w naszym programie nauczania’’.

Wziąwszy pod uwagę model i profil edukacji panujący w naszym kraju od 28 lat, gdzie temat rzezi na Kresach jest w niej nieobecny na lekcjach historii, można bez trudu i skrępowania mistyfikować, dezinformować ,, ciemny ‘’ lud. W potocznym języku nazywa się to poprawnością polityczną w ostatnim czasie funkcjonującą już jako norma obyczajowa.

Po prostu cenzura lub, jak kto woli neocenzura.

Przy odrobinie dobrej woli i minimalnym zacięciu zwykły człowiek (nie dziennikarz, który w zawód ma ponoć wpisaną misję dążenia do odnajdywania prawdy) może bez trudu odnaleźć fakty o etnicznym pochodzeniu ziem leżących w granicach obecnej Ukrainy. O prawach każdej narodowości do określonego terytorium decydują dwa fakty: oblicze jej mieszkańców oraz jej przeszłość historyczna. Omawiany obszar po 1945 r. utracił w przeważającej mierze polski charakter etniczny, ale pozostał bezsprzecznie krajem polskim historycznie. Godzi się przypomnieć, że obecna tzw. zachodnia Ukraina była krainą polską nie tylko od czasów Kazimierza Wielkiego, ale już od prawieków. Kwerendy dostępnych źródeł historycznych związanych z w/w tematem dokonał m.in. dr Feliks Koneczny, a na łamach miesięcznika Świat Słowiański ( styczeń – czerwiec 1913 r.) przedstawił jej wyniki:

Jeszcze w XI wieku, jadąc z Polski od Grodów Czerwieńskich do Kijowa, przejeżdżało się przez kraj pustynny, dzielący obydwa narody. Pustynią tą, rzecz jasna, nie była Ziemia Czerwieńska, którą zamieszkiwali rolniczy Lachowie handlujący z Ormianami, jacy nad Pełtwią, jak to wykazały badania ks. Dionizego Kajetanowicza – ostatniego wikariusza kapitulnego katedry ormiańskiej we Lwowie – założyli swoją faktorię o nazwie Ilove.

Pierwsze udokumentowane zetknięcie się Słowiańszczyzny wschodniej z południową zaistniało podczas wypraw bałkańskich kijowskiego władcy kniazia Światosława (967 i 969-971).

Następnie w wyniku wiadomości zdobytych przez drużynników kniazia Światosława z jego wypraw bułgarskich, o tym, że istnieją jeszcze zachodnie plemiona słowiańskie, w 981 roku naszej ery następuje pierwsze zetknięcie Słowiańszczyzny wschodniej z zachodnią, o którym to wydarzeniu tak oto pisze najstarszy kronikarz ruski Nestor (1056-1114) :

,,Ide Wołodimer k. Lacham i zajał hrady ich, Priemyszl (lub Peremyl nad Słuczą, którzy później carscy kopiści przerobili na Pieremyszł, czyli Przemyśl – E.P) i inne ichnie hrody co sut Dosu pid Rusiu.

Nie są to słowa jakiegoś laickiego kronikarza Jaśka z Czarnkowa, czy ,,francuskiego przybłędy’’ Galla Anonima, lecz właśnie ruskiego mnicha z kijowskiej Ławry Peczorskiej. Zwróćmy uwagę: mówi się tu nie o ,,odebraniu’’, lecz o zabraniu Polakom ,,mnogich’’ ich grodów, które dotąd są pod Rusią’’, czyli o grabieży i aneksji.

Jednym również z takich zagrabionych Polakom grodów przez Włodzimierza Wielkiego, było miasto Ilove nad rzeką Peltwią, założone na początku X wieku przez Ormian i zbudowane razem z Polakami, a którego to miasta nazwę książę Rusi Halickiej Daniel, a potem król Rusi w latach 1253-1264, zmienił na Lwów, na cześć swego syna o imieniu Lew.

Z powyższego wynika, że ziemie znane wszystkim pod nazwą Kresów, które do 16 sierpnia 1945 roku, były integralną częścią terytorium Państwa Polskiego, wcale nie zostały nimi dopiero za czasów panowania króla Kazimierza Wielkiego. Terytoria te były etnicznymi ziemiami polskimi od tysiącleci, na długo przed wstąpieniem na tron syna Władysława Łokietka. Ze słów rusińskiego kronikarza Nestora wynika dużo więcej – plemiona Lachów (dlatego obecni Ukraińcy używali w przeszłości i obecnie także, na określenie Polaków właśnie słowa Lachy, będącego pierwotną nazwą polskich plemion zamieszkujących te ziemie od prawieków), już wówczas, pod koniec X w., były dobrze zorganizowaną społecznością, o utrwalonej silnej formie państwowości. Miało to miejsce na długo przed przyjęciem przez księcia Mieszka I chrztu, i wejścia tym samym Polski do europejskiej rodziny narodów chrześcijańskich. Ten sam kronikarz stwierdza jednoznacznie, że Książe Włodzimierz na czele swych wojsk dokonał grabieży ziem należących do Polaków i przyłączył je do swojego państwa, tj. Rusi Kijowskiej. Włodzimierz Wielki dokonał więc historycznie udokumentowanej agresji na Polskę. Stworzył także precedens, rozpoczynając masową depolonizację ziem Kresowych Polski. Dokonał masowych zbrodni i doprowadził do deportacji tysięcy Lachów na wschodnie rubieże swojego państwa, na pogranicze plemion azjatyckich. Tym brutalnym krokiem dał przykład swoim następcom, aż po czasy obecne. Stał się natchnieniem dla sowieckich i banderowskich bestii, które przy pomocy masowych wypędzeń i bestialskich rzezi dokonanych wspólnymi siłami NKWD, OUN – UPA i SS Galizien wymazały niemal do cna polską obecność na ziemiach Kresów Rzeczypospolitej.

W 1338 r. po upływie czterystu lat nastąpił powrót Polski na odebrane jej siłą terytoria w wyniku porozumienia pomiędzy Jerzym II a Kazimierzem Wielkim. Przewidywało ono, że w wypadku bezpotomnej śmierci Jerzego, jego prawowitym następcą będzie Kazimierz i jego potomstwo. Kazimierz posiadł więc Halicz w sposób całkowicie legalny i pokojowy. Powrót na ziemie będące kolebką naszej państwowości, nie był żadnym podbojem rzekomych rusińskich ziem, ale odzyskaniem naszej rodowej własności. Można by rzec, iż sprawiedliwości stało się zadość. Polska odzyskała to, co przed wieloma wiekami zostało jej zabrane brutalną siłą. Okres sześciuset lat ponownego panowania Polski i Polaków na terenach ziem kresowych Rzeczypospolitej, rozpoczął okres największej prosperity, chwały, rozkwitu i świetności tych terenów w całej jej historii. Ziemia ta wydała największych w skali całego świata pisarzy, poetów, kompozytorów, muzyków, aktorów, naukowców, malarzy, wynalazców, sportowców, a także wybitnych dowódców wojskowych i mężów stanu. Wszyscy oni zapisali się złotymi zgłoskami w historii Polski i całego świata. Nas, Polaków, napawa to wielką, uzasadnioną dumą z osiągnięć naszych przodków urodzonych na Kresach Rzeczypospolitej.

I te odwieczne Polskie ziemie niedouczeni dziennikarze nazywają dziś o zgrozo kawałkiem Ukrainy!

Rondo Tarnopol

Jedną z osób otwierających nowo wybudowane rondo w Elblągu, któremu nadano nazwę miasta Tarnopol, był krajowy prowydnyk OUN, nomen (est) omen Myron Sycz.

Inwitacji dokonał marszałek sejmiku samorządowego województwa warmińsko- mazurskiego Gustaw Marek Brzezin (PSL), a polecił wojewoda warmińsko- mazurski Artur Chojecki (PiS).

O proweniencji pana Sycza wiemy wszyscy. Co jednak kierowało marszałkiem wywodzącym się z ugrupowania (PSL), które w ostatnim czasie tak głośno podnosiło sprawy Kresowian i które również w ostatnim czasie ustami swego obecnego szefa Władysława Kosiniaka – Kamysza głośno domaga się nawet ustawy penalizującej propagowanie w Polsce ideologii i symboliki banderowskiej. Hipokryzja? Najpewniej tak. Gdyż głoszona przez najwyższych przywódców PSL-u retoryka rzekomego oburzenia na bezkarne tolerowanie w Polsce ukraińskiej odmiany nazizmu, jakim jest banderyzm, jednocześnie też wcale w niczym nie przeszkadza tym panom, utrzymywanie znakomitej komitywy, z niekryjącymi swojej nienawiści do Polski i Polaków Ukraińcami i fanatycznymi wyznawcami ideologii integralnego ukraińskiego nacjonalizmu spod znaku Doncova i Bandery oraz piewców zbrodniczych ukraińskich formacji zagłady, takich jak OUN – UPA i SS Galizien, jakimi są Myron Sycz i mer Tarnopola Serhij Nadal członek banderowskiej Svobody. Dwie maski i każda na inną okazję. Ironią losu w przypadku działaczy PSL jest to, że jeszcze nie tak dawno, mieli głęboko w nosie polskie ofiary banderowskiego zdziczenia. Przed pięcioma laty, gdy wspólnie rządzili Polską w koalicji z PO, zupełnie nie zamartwiali się faktem, gróźb słanych przez ówczesnego posła PO i autora szyderczej ustawy o tzw. ,,znamionach ludobójstwa’’ Myrona Sycza, który w taki oto sposób dał się poznać od swojej prawdziwej strony w sprawie upamiętnienia ludobójstwa Polaków na Wołyniu, i gdzie miał już wtedy rzekome pojednanie Polsko-Ukraińskie.

„W wyniku nacisków posła Platformy Obywatelskiej, Mirona Sycza, przedstawiciela mniejszości ukraińskiej, wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski (PSL) musiał wycofać swój patronat nad uroczystościami związanymi z 65. rocznicą rzezi na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Zakazano także pracownikom Urzędu Wojewódzkiego wzięcia udziału (nawet prywatnie) w konferencji organizowanej przez Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia, odbywającej się w sali Urzędu. Według naszych informacji Miron Sycz w rozmowach z wojewodą Podziewskim użył wsparcia wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych i administracji Grzegorza Schetyny”– informowała wówczas „Gazeta Polska”.

„Na 29 listopada zaplanowano sympozjum z udziałem historyków, świadków zbrodni. Jeszcze we wtorek, 25 listopada, nic nie wskazywało na jakiekolwiek kłopoty. W środę odwiedził wojewodę poseł Sycz z grupą kilku osób ze Związku Ukraińców w Polsce. W godzinach popołudniowych do dyrektor gabinetu wojewody, Marii Wrzesińskiej, został wezwany Władysław Walec, pełnomocnik wojewody ds. kombatantów i osób represjonowanych. To on reprezentował wojewodę Podziewskiego w Komitecie Organizacyjnym, przygotowywał sympozjum, miał je też osobiście poprowadzić. Od dyrektor Wrzesińskiej dowiedział się, że zostaje mu cofnięte pełnomocnictwo i ma niezwłocznie przekazać pismo wojewody panu Janowi Rutkowskiemu, prezesowi Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, informujące, że wojewoda wycofuje swój patronat nad sympozjum. Otrzymał też zakaz uczestniczenia w imprezie” pisał Dariusz Jarosiński w „GP”.

,,Człowieki honoru” odsłaniają Rondo Tarnopol

Od lewej stoją wiceprezydent Elbląga Janusz Nowak (SLD), prezydent Elbląga Witold Wróblewski (PSL), mer Tarnopola Serhij Nadał (Svoboda) i Myron Sycz

Zupełnie wówczas członkom najwyższych władz samorządowych z PSL, w tym panu wojewodzie, również z PSL, nie zakłócało i to w najmniejszym nawet stopniu dobrego samopoczucia, gdy ówczesny poseł PO Myron Sycz rzucał pod adresem pracowników Urzędu Wojewódzkiego otwarte groźby, iż doprowadzi osobiście do ich zwolnienia dyscyplinarnego z pracy, jeśli wezmą nawet czysto prywatnie udział w obchodach rocznicy ku czci Polaków pomordowanych przez Ukraińców na Wołyniu.

A dziś, gdy ta formacja skompromitowanych farmazonów balansuje na granicy politycznego niebytu i groźbie, jaka zajrzała im w oczy, całkowitej anihilacji czyli zniknięcia z polskiej sceny politycznej, to jak tonący, złapali się nawet brzytwy, byle tylko utrzymać się na powierzchni społecznego zainteresowania i utrzymania się na powierzchni, przypominając sobie nagle o polskich ofiarach banderowskiego ludobójstwa, które ma im posłużyć za trampolinę do odbicia się od dna, na którym się dziś znaleźli i ewentualnego powrotu do żłobu, który z każdym kolejnym dniem coraz bardziej im się oddala, a tym samym może ich ostatecznie odciąć od wszelkich profitów bez których nijak, nie będą się więcej mogli odnaleźć w nowej dla nich rzeczywistości, której nigdy wcześniej nie przerabiali. A jeszcze kilka lat temu, gdy PO przegłosowywało szyderczą ustawę o tzw. ,,znamionach ludobójstwa’’, autorstwa Wołyńskiego negacjonisty i wielbiciela zbrodniarzy spod znaku OUN-UPA i SS Galizien, wówczas wszyscy posłowie PSL, milczeli jak zaklęci i nawet słowem nie zaprotestowali przeciwko temu haniebnemu wobec polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa postanowieniu. W czasie głosowania nad tym aktem w Sejmie, wszyscy obecni przywódcy PSL zasiadający wtedy w ławach parlamentarnych, dosłownie jak Piłat UMYLI RĘCE i wstrzymali się od głosu. Nie zagłosowali za, ani też przeciw. Ale dosłownie powtarzając gest piątego prokuratora Judei, dali swoją czystą carte blanche dla tego haniebnego dokumentu, że nie widzą w nim absolutnie niczego niestosownego.

Całą retorykę obecnego PSL w tej sprawie najtrafniej oddają wypowiedziane kilkadziesiąt lat temu przez Arnolda Josepha Toynbe’go, szefa Brytyjskiego Królewskiego Instytutu Spraw Zagranicznych takie oto słowa, że…

,,Naszymi ustami wciąż zaprzeczamy temu, co czynimy naszymi rękami’’

Marsz z pochodniami na rozpoczęcie przedwyborczego wiecu partii Swoboda, mera Serhija Nadała. Transparent w barwach UPA zawiera napis „precz z reżimem okupacji wewnętrznej” oraz, małymi literami, domenę internetową www.banderivets.org.ua („banderowiec”). Tarnopol, 14 października 2012.

Dlatego drogi księże Tadeuszu, nie z każdym, kto nagle zaczyna głośno wykrzykiwać swoje rzekome głębokie zatroskanie i niepokój sprawami Kresów i Kresowian, gdy było trzeba się naprawdę głośno ująć za jedną i drugą sprawą, wtedy milczał jak grób, udając, że taki problem w ogóle nie istnieje. Z kimś takim nie należy wchodzić w żadne alianse, a tym bardziej szukać u kogoś takiego jakiegokolwiek wsparcia, bo taki sojusznik, gdy już osiągnie swój cel, znów zdradzi i to w najmniej oczekiwanym momencie bez żadnych skrupułów!

Pomnik Stepana Bandery w Tarnopolu, wybudowany w 2008 roku.

Napis na pomniku głosi:

Stepan Bandera – bohater Ukrainy

Budynek władz obwodowych w Tarnopolu, wejście główne. Po lewej stronie powiewa flaga narodowa Ukrainy. Po prawej czerwono – czarny, satanistyczny ,,stiah” Ukraińskiej Powstańczej Armii.

A czyje z kolei zarządzenia wypełniał Pan wojewoda Chojecki, polecając obecność na otwarciu nowego ronda w Elblągu Myrona Sycza? Czyżby patriotycznego Prawa i Sprawiedliwości, nieustającego niemal przez 365 dni w roku w odmienianiu tegoż patriotyzmu przez wszystkie przypadki i pouczającego bez ustanku wszystkich wokół, jak winien wyglądać prawdziwy patriotyzm każdego Polaka od kołyski, aż po grób. Sami zaś, 8 listopada po raz trzeci na plenarnym 51 posiedzeniu Sejmu wyrzucili do kosza projekt ustawy o penalizacji w Polsce ideologii oraz symboliki banderowskiej oraz ochronie dobrego imienia Narodu Polskiego! Kilka tygodni temu minister spraw wewnętrznych w rządzie PiS pan Mariusz Błaszczak, po naciskach i żądaniach banderowców z Kijowa oraz nazistowskich szaulisów z Wilna, podjął decyzję o usunięciu wizerunków Cmentarza Orląt Lwowskich i Ostrej Bramy w Wilnie z paszportów, które mają zostać wydane w przyszłym roku na stulecie Naszej niepodległości, na których miały się znaleźć wszystkie najważniejsze miejsca Polskiej Państwowości i bohaterstwa Polaków z czasów ostatniego stulecia niepodległej Polski. Z kolei, zaledwie kilka dni temu, tj. 8 listopada na Grobie nieznanego żołnierza w Warszawie Ministerstwo Obrony Narodowej umieściło tablicę pamięci z najważniejszymi nazwami polskich terenów i miejscowości, które poniosły największą ofiarę krwi i stawiły bohaterski opór w obronie polskiej ludności przed barbarzyńskimi atakami ukraińskich rezunów z OUN – UPA i SS Galizien. Na tablicy tej znalazła się także nazwa miejscowości Bircza w województwie Rzeszowskim, która odparła trzy ogromne ataki sotni UPA, w wyniku których zginęło w jej obronie kilkudziesięciu żołnierzy Wojska Polskiego, milicjantów, członków ochotniczej samoobrony oraz wielu mieszkańców tej miejscowości. Tak przedstawia się w rzeczywistości na dzień dzisiejszy, rzeczywista bez żadnych zbędnych upiększeń, wykładnia polskiego patriotyzmu według PiS.

Czerwono – czarne szmaty UPA powiewają na budynkach Tarnopola

Marsz ulicami Tarnopola członków banderowskich organizacji Prawego Sektora, Swobody i nazistowskich ochotniczych batalionów Ajdar i Azow.

Tarnopol – maszerują młodzi ukraińscy Europejczycy, wielbiciele UPA i SS Galizien

Polskie upamiętnienia niemieckich i ukraińskich zbrodniarzy

Jedną z najbardziej prawdopodobnych odpowiedzi, jaka nasuwa się na to fundamentalne pytanie, było być może pragnienie dorównania radnym miasta Gdańska z PO. Zostania tak jak oni, tzw. ,,prawdziwymi, oświeconymi europejczykami’’, którzy są otwarci na wszelkie, tak modne obecnie politycznie poprawne tendencje, które niekoniecznie jednak mają cokolwiek wspólnego z Polskością i Polskim interesem narodowym. Gdańscy radni z PO, 29 września 2016 r. przegłosowali uchwałę, w której dla nowo zbudowanego ronda w Kokoszkach u zbiegu ulic Kartuskiej, Lubczykowej i Otomańskiej nadali nazwę…

Rondo Graniczne Wolne Miasto Gdańsk – Rzeczpospolita Polska (1920-1939)

Wielkie święto w Gdańsku. Odsłonięcie Ronda Wolnego miasta Gdańska, w dokładnie tym samym miejscu, w którym przed wybuchem drugiej wojny światowej przebiegała granica pomiędzy II Rzeczpospolitą, a tzw. ,,Wolnym miastem Gdańskiem” należącym wtedy do III Rzeszy.

W miejscu w którym zlokalizowano Rondo Wolnego miasta Gdańska ustawiono na powrót oryginalny słup graniczny z 1939 roku, który stanowił granicę pomiędzy Polską a III Rzeszą Niemiecką

Z tej również okazji nieopodal tegoż ronda ustawiony został ponownie stary słup graniczny z tamtych czasów, stanowiący wówczas w tym miejscu granicę pomiędzy WMG czyli III Rzeszą Niemiecką a Polską, który dotychczas stał na dziedzińcu Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Symbolicznie radni RM Gdańska z PO, którzy większością swoich głosów, podjęli taką decyzję, pokazali wyraźnie do jakiego rodzaju tworu, odnoszącego się do obecnego miasta Gdańska tęsknią oraz jakie w związku z tym wzory osobowe są dla nich przykładem, i z jakiego to źródła natchnienia czerpali swą inspirację dotyczącą tego pomysłu. W ten prosty sposób wręcz zamanifestowali wszystkim zupełnie jawnie i bez dalszego już owijania w bawełnę, że nawiązują swym postanowieniem do najbardziej mrocznego dla Narodu i Państwa Polskiego okresu dziejów, tj. do czasów panowania w Niemczech, a także w Gdańsku zoologicznych, fanatycznych rasistów, polakożerców i nazistów, takich jak:

Walter Rathenau

Walter Rathenau minister spraw zagranicznych (1922) -Republiki Weimarskiej. W 1922 roku podpisał układ w Rapallo – z niepokojem przyjęty przez polską opinię publiczną jako zapowiedź współpracy sowiecko-niemieckiej. Zawarcie tego porozumienia było zgubne dla Polski icałej Europy. Układające się strony rozpoczęły wówczas tajne negocjacje, które doprowadziły do podpisania 11 sierpnia 1922r. porozumienia owspółpracy wojskowej. Jego przedmiotem było zaopatrzenie Armii Czerwonej przez Reichswehrę wbroń iamunicję oraz pomoc niemieckich specjalistów iinżynierów wojskowych wrozbudowie przemysłu zbrojeniowego sowieckiej Rosji.

W podpisanym przez siebie wtedy układzie Rathenau określił Polskę jako… państwo sezonowe.

I ówczesnego kanclerza Niemiec Josefa Wirtha,



Kanclerz Joseph Wirth

który wielokrotnie powtarzał, że Polskę trzeba wykończyć i do tego będzie zmierzać jego polityka. Niemcy domagały się wówczas rewizji naszej granicy zachodniej, a województwo pomorskie nazywano „korytarzem który oddziela Niemcy od Prus Wschodnich.

Gustaw Stresemann

A także Gustawa Stresemanna, ministra spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, reprezentującego niemieckie poglądy nacjonalistyczne w najgorszym tego słowa znaczeniu, który był zarazem obok Hitlera największym polakożercą okresu międzywojennego. A przede wszystkim w swojej decyzji o nadaniu temuż rondu takiej właśnie nazwy do osoby gaulaitera tzw. ,,Wolnego Miasta Gdańska’’ z ramienia niemieckiej NSDAP w latach 1930-1945, obergrupenfuhrera SS Alberta Foerstera. Należy także nadmienić, że Albert Foerster był w 1939 roku jednym ze współzałożycieli Niemieckiego Obozu Zagłady KL Stutthof w Sztutowie, w którym to najdłużej funkcjonującym obozie zagłady całego okresu drugiej wojny światowej i wszystkich jego filiach wymordowano ponad 110000 ludzi.

Gaulaiter Wolnego miasta Gdańska z ramienia NSDAP w latach 1930 – 1945, obergrupenfuhrer SS Albert Foerster

Brama główna do niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof, dzieła życia i oczka w głowie gaulaitera Wolnego miasta Gdańska Alberta Foerstera

W oddali budynek komory gazowej na terenie dawnego niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof

Baraki więźniów niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof, a w oddali budynek dawnej komendantury obozu

Gdy kończy się zwiedzanie całego terenu obecnego kompleksu muzeum niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof w Sztutowie, w ostatnim bloku więziennym, który stoi tuż u wyjścia z terenu obozu i stanowi ostatni etap zwiedzania dla każdego, kto przybywa do tego miejsca, umieszczone zostały na jednej ze ścian tego więziennego baraku, pamiętne słowa tego ówczesnego wzoru niemieckiego europejczyka co się zowie, czyli właśnie gaulaitera Alberta Foerstera, wygłoszone przezeń na wiecu niemieckiej ludności Bydgoszczy w listopadzie 1939 roku. Stanowią one swoistą kwintesencję odwiecznej niemieckiej, zoologicznej nienawiści do Narodu i Państwa Polskiego, a także wszelkich przejawów polskości we wszystkim w czym ona się zawiera. Z takich to właśnie źródeł swoistej krynicy ,,mądrości’’ czerpał chyba swoje natchnienie właśnie Donald Tusk, gdy w 1987 roku w ankiecie miesięcznika ,,znak’’ wypowiedział swe pamiętne słowa co naprawdę myśli na temat polskości.

A stwierdził wtedy co następuje:

„Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg co jeszcze wie wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić”.

Porównajmy te jego słowa napisane 30 lat temu, ze słowami wypowiedzianymi w 1939 roku przez gaulaitera Wolnego Miasta Gdańska, które jako swoiste memento i ostrzeżenie dla wszystkich przyszłych pokoleń Polaków widnieją na jednej ze ścian obozowego barakuKL Stutthof. Niech każdy sam oceni ich bliskość i podobieństwo oraz to, kto i od kogo czerpał swoją inspirację.

Autor niniejszego artykułu pozwolił sobie sfotografować te słowa w czasie swoich odwiedzin Muzeum byłego Niemieckiego Obozu Zagłady KL Stutthof w dniu 15 lipca 2015 r. w czasie swoich krótkich wakacji, które spędza co roku u przyjaciół na Mierzei Wiślanej, a brzmią one tak:

,,Kto należy do narodu polskiego, musi zniknąć. Najzaszczytniejszym dla nas zadaniem jest uczynienie wszystkiego, aby każdy przejaw polskości zginął bez reszty.’’

I właśnie na cześć m.in. osoby gaulaitera Alberta Foerstera radni rady miejskiej miasta Gdańska nadali w ubiegłym roku taką, a nie inną nazwę jednemu z nowych rond w tym mieście.

Gdy trzy tygodnie temu wjeżdżałem samochodem do Gdańska, nie miałem pojęcia o istnieniu w tym mieście ronda o takiej nazwie. Gdy przejeżdżając przez nie, nagle zauważyłem widniejący na nim napis, przeżyłem szok i myślałem, że czas cofnął się o 80 lat i jakimś ponurym ,,zbiegiem okoliczności’’ znalazłem się na terytorium Trzeciej Rzeszy rządzonej przez nazistów z NSDAP, przy pomocy sztafet ochronnych SS i Sicherheitsdienst czyli Gestapo. Przez myśl przemknęły mi słowa…

Boże pozwól mi stąd bezpiecznie wrócić do domu.

Tym rozstrzygnięciem radni Gdańska z PO dokonali dziś również ponownego, symbolicznego oddzielenia obecnego miasta Gdańska od Rzeczypospolitej, dając tym aktem do zrozumienia, że Gdańsk nie jest już tym samym, miastem należącym do Polski, czyli integralną częścią terytorium naszego państwa, ale ponownie stał się częścią Rzeszy Niemieckiej. Jest to poniekąd stu procentowe wypełnienie życzenia obecnej pani kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która w swojej laudacji na cześć premiera Polski wywodzącego się właśnie z PO, odbierającego w 2012 roku nagrodę imienia właśnie jednego z wyżej wymienionych niemieckich polakożerców tj. Walthera Rathenaua, stwierdziła, że…

,,ojczyzną Donalda Tuska jest Gdańsk’’

W domyśle… wciąż Niemieckie Wolne Miasto Gdańsk, a nie Polska! 29 września 2016 roku życzeniu kanclerz Angeli Merkel głosami radnych PO, którzy tak jak ich wódz Donald Tusk nawet nie kryją, że i dla nich także, polskość to nienormalność i czas już najwyższy powrócić do ich teutońskiego fatherlandu, stało się tym sposobem zadość!

Innym jeszcze, zupełnie nieznanym większości Polaków faktem, bo nie nagłośnionym w żaden sposób przez oficjalne media, w tym również te tzw. ,,niepokorne’’, było nadanie kilka lat temu przez ukraińskich radnych Platformy Obywatelskiej w Przemyślu jednej z ulic nazwy.. ulicy biskupa Jozafata Kocyłowskiego, głównego kapelana dywizji Waffen SS Galizien. Prześledźmy zatem, kim był ten ukraiński kolaborant III Rzeszy i zbrodniarz wojenny w jednej osobie.

Wojnę z Polakami Ukraińcy przegrali i nie tylko Przemyśl, ale cała Galicja Wschodnia znalazły się w granicach Polski. W stosunku do odrodzonego państwa polskiego bp Kocyłowski zajmował stanowisko nieprzychylne. W 1922 roku przed wyborami parlamentarnymi do Sejmu i Senatu RP opublikował wspólnie z ordynariuszem stanisławowskim i wikariuszem generalnym archidiecezji lwowskiej napisał list protestacyjny przeciwko Polakom i rzekomo polskiej okupacji Galicji Wschodniej pt. „Odezwa do świata cywilizowanego”. Jednakże wobec decyzji Rady Ambasadorów w Paryżu z 1923 roku. przyznającej Polsce Galicję Wschodnią oraz pod wpływem Stolicy Apostolskiej „zmienił” swój stosunek do państwa polskiego, zapewniając o swej lojalności. Jaka to była szczera lojalność Polacy przekonali się we wrześniu 1939 roku, kiedy hitlerowskie Niemcy i Rosja Sowiecka napadły zbrojnie na Polskę. W ich zwycięskim marszu, a później okupacji i gnębieniu Polaków wspierali obu tych okupantów, nie tylko nacjonaliści czy komuniści ukraińscy, ale także duchowni greckokatoliccy z biskupem Kocyłowskim na czele.

Bp Kocyłowski jako nacjonalista ukraiński był bardziej zbliżony do faszyzmu, toteż po napadzie Niemiec na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r. wziął udział w powitaniu wkraczających do Przemyśla wojsk niemieckich 10 lipca 1941 roku (Nieco wcześniej Kyr Jozafat wydał bankiet na cześć oficerów niemieckich, zaś 7 lipca 1941 w swoim liście pasterskim pisał między innymi : ... Sława wielkiemu fuhrerowi Adolfowi Hitlerowi, wyzwolicielowi i najlepszemu przyjacielowi ukraińskiego narodu). Dwa lata później 4 lipca 1943 roku w Przemyślu bp Jozafat Kocyłowski w obecności ks. Wasyla Hrynyka na stadionie w Przemyślu odprawił mszę zorganizowaną dla ochotników ukraińskich wstępujących do „ukraińskiej” 14 Dywizji Grenadierów SS która okryła się licznymi zbrodniami (pacyfikacje, akty ludobójstwa), także wobec ludności polskiej; oddelegował kilku duchownych na kapelanów do tej zbrodniczej formacji! W 1944 r., kiedy hitlerowskie Niemcy diabli już brali, apelował do Ukraińców do ochotniczego wyjazdu na roboty do Niemiec, aby swoją pracą przyczynili się do zwycięstwa hitleryzmu. Można tu dodać, że podczas całej okupacji niemieckiej Przemyśla i Ziemi Przemyskiej wspierał tak niemieckie jak i wspierających Niemców nacjonalistów ukraińskich wszelkie akcje antypolskie, czym wywoływał wrogi stosunek do siebie polskiej społeczności Przemyśla i Ziemi Przemyskiej (Andrzej Szeliga, wikipedia.pl, „Nasz Dziennik”, „Tygodnik Powszechny”).

[youtube =UCKt_sk6q5Y]

https://www.youtube.com/watch?v=UCKt_sk6q5Y

Jak Ukraińcy (razem) z niemieckimi nazistami o zjednoczoną Europę walczyli… w szeregach SS Galizien

W latach 1944-47, a więc podczas II wojny światowej i jeszcze po niej bandy nacjonalistów ukraińskich na terenie greckokatolickiej diecezji przemyskiej mordowały na wielką skalę Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. W okrutny sposób mordowano nawet kobiety, dzieci, starców i kaleki. Te zbrodnie są dobrze udokumentowane. Czy bp Kocyłowski wydał choć jeden list pasterski, w którym potępiał by te zbrodnie ludobójstwa i nawoływał swoich ziomków do opamiętania się? Niestety nie!!! Ciąży więc na nim grzech obojętności na liczne akty „kainowej zbrodni” ludzi, którzy byli grekokatolikami w jego diecezji!

W obliczu tych wszystkich faktów jest jakąś nieprawdopodobną groteską i arogancką bezczelnością sięgającą wyżyn nieba, że ci volksdeutsche, wielbiciele niemieckich nazistowskich polakożerców i banderowskich zbrodniarzy, których upamiętniają na polskiej ziemi, nadając ich nazwiskami i wykreowanymi przez nich tworami nazwy rond i ulic w polskich miastach, w których ziemia nie zdążyła jeszcze po dziś dzień wyschnąć do końca, krwi przelanej przez te bestie , mają jednocześnie jeszcze czelność głośno deklarować, że upamiętnienie polskich ofiar tych ludobójców, spośród których większość nie ma do dziś nawet swoich grobów, będzie obrażaniem wrażliwości mniejszości ukraińskiej w Polsce i może prowadzić nawet do nienawiści na tle narodowościowym. Wyjąc przy tym jak hieny na salonach całej Europy, a także w Polsce, że w Marszu Niepodległości w Warszawie w dniu 11 listopada maszerowało 60 tysięcy faszystów, wznoszących rasistowskie hasła takie m.in. jak…

,,Bóg, Honor i Ojczyzna.’’

A polski nacjonalizm jest według nich największym zagrożeniem dla całego świata.

Aż pragnie się tu wykrzyczeć… I KTO TO WSZYSTKO MÓWI?

Bardzo znamienne jest przy tym to, że uczucia, emocje i wrażliwość Polaków, ofiar tych wszystkich zbrodniarzy oraz ich rodzin nie interesują ich zupełnie! Według nich na Polaków można pluć i pomawiać nas dosłownie o wszystko, co jest dla nich kwestią zupełnie naturalną i oczywistą. Czynią to wszystko zupełnie świadomie, mając pewność, że jakichkolwiek nie rzucali by pod naszym adresem kłamstw, pomówień i kalumnii, pozostaną nadal bezkarni, i nigdy nie poniosą absolutnie żadnej odpowiedzialności i konsekwencji, za wypowiadane przez siebie oszczercze słowa pod adresem Naszego Narodu.

Wracając do sprawy jednogłośnego przegłosowania przez radnych RM Elbląga kwestii nawiązania partnerskich relacji z obecnymi banderowskimi władzami Tarnopola oraz nadania kolejnemu rondu Elbląga, na cześć tychże władz wywodzących się z banderowskich ugrupowań takich jak ,,Svoboda’’ i ,,Prawy Sektor’’ nazwy Rondo Tarnopol, taka decyzja ze strony radnych PO i PiS raczej nie zaskakuje. Zdumiewa natomiast co innego, a mianowicie całkowicie bezrefleksyjne głosowanie ZA przez dwóch radnych SLD. Tego samego SLD, które oficjalnie deklaruje ustami swego obecnego przewodniczącego, premiera Leszka Millera, absolutne potępienie i odcięcie się od bezwarunkowego popierania banderowskiej Ukrainy dotyczącym każdego aspektu prowadzonej przez nią swojej obecnej, antypolskiej polityki, która należy do pierwszoplanowych założeń, na których to fundamentach opiera się współczesne państwo Ukraińskie. Widać co innego składane publicznie deklaracje, a co innego rzeczywistość. Biorąc jednak pod uwagę nie tak dawną przeszłość i zachowanie się względem banderowców oraz ich pogrobowców zarówno na Ukrainie jak też i w Polsce ze strony rządu premiera Cimoszewicza po koniec lat 90-tych ubiegłego wieku i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy po utracie swego dotychczasowego pana w Moskwie, zaczęli rozglądać się w swoich poszukiwaniach za nowym hegemonem, któremu mogliby się wysługiwać w taki sam sposób jak poprzedniemu, które to zachowanie należy również do standardowych i odruchowych wręcz nawyków i zachowań polskojęzycznej lewicy, które nigdy nie sprawiały jej jakichś większych moralnych rozterek, więc i tym razem nie nastręczają jej jak widać jakichś większych trudności. Tym razem los padł na pana w Waszyngtonie i na wyścigi zaczęli się wtedy przymilać, zgodnie z życzeniem swojego nowego właściciela do środowisk ukraińskich nacjonalistów z OUN – UPA, którzy jak wiadomo od 1947 roku, po przejęciu ich przez ówczesne Biuro Służb Strategicznych USA (poprzedniczkę C.I.A) pod kierownictwem Allena Dullesa, do dziś należą do forpoczty amerykańskich ulubieńców w ich programowej od zawsze komórce d/s destabilizacji Europy środkowo – wschodniej.

Najbardziej głośny przykład miłości do środowisk banderowskich w Polsce i fraternizacji z nimi, dał osobisty przykład ówczesny prezydent III RP Aleksander Kwaśniewski, w czasie groteskowych uroczystości, jakie odbyły się 23 maja 1998 roku w obozie w Jaworznie, czyli odsłonięcia wraz z prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą (Kuczma wziął wówczas w tym przedstawieniu udział bardzo niechętnie, bez końca nagabywany do tego przez Kwaśniewskiego), pomnika ku czci banderowskich rezunów przetrzymywanych w tymże obozie, bynajmniej nie za niewinność, a uznanych wtedy przez Kwaśniewskiego i Cimoszewicza, piastującego w tamtym czasie urząd premiera RP za…. niewinne ofiary komunizmu.

Wtedy właśnie, podczas odbywających się na terenie obozu w Jaworznie uroczystości z tej okazji do osobnika miętoszącego nerwowo czerwono – czarną płachtę, podszedł Aleksander Kwaśniewski i, ku absolutnemu zaskoczeniu rizuna, zapytał: czy pan już przebaczył Polakom?

W rizuna jakby piorun strzelił, rozwarł bezzębną gębę i tak trwał. Mógł się przecież wszystkiego spodziewać od Głowy Narodu, któremu OUN – UPA wycięła pół miliona obywateli, nawet spoliczkowania, ale nie słów, które nigdy z ust żadnego Polaka paść nie mogły. Z pomocą osłupiałemu upowcowi przyszedł Stanisław Walentyński, członek Dyrektoriatu Światowego Kongresu Kresowian, który został tu oddelegowany przez kresowiaków jako obserwator. Widząc dławiącego się własnym językiem upowca zawołał:

,,pan prezydent pyta, czy przebaczyłeś tym Polakom, którzy nie pozwolili się tobie zarżnąć i tym kobietom i dzieciom polskim, których nie zdążyłeś dorżnąć’’.

Kwaśniewski się zreflektował, chyba zrozumiał, że palnął głupstwo, nie pierwsze zresztą w jego życiu i czerwony jak piwonia, bez słowa oddalił się od hajdamaki i ,,wesołka’’.

Post scriptum

Czy radni Elbląga pójdą za przykładem włodarzy Pabianic?

Władze Pabianic wypowiedzą umowę o partnerstwie ukraińskiemu miastu Waraszewsk, za uhonorowanie Bandery i Szuchewycza oraz propagowanie ideologii banderowskiej przez to partnerskie miasto Pabianic, które zbrodniarzom wojennym, mordercom Polaków nadało tytuł swoich honorowych obywateli. A także za otwarte propagowanie w Waraszewsku przez włodarzy tej miejscowości ideologii banderyzmu.
Może czas najwyższy, żeby rada miasta Elbląga podjęła podobne kroki w stosunku do Tarnopola, w którym obaj ci ludobójcy są już od dawna honorowymi obywatelami tego miasta, zaś w centrum Tarnopola stoi ogromny pomnik przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery, a czerwono – czarne flagi zbrodniczej UPA oficjalnie uznane zostały przez rajców tego miasta za tożsame z flagami państwowymi Ukrainy, nakazując ich obowiązkowe umieszczenie na wszystkich budynkach użyteczności publicznej na równi z flagami narodowymi. Może czas już najwyższy na opamiętanie i wycofanie się z nieprzemyślanych przez siebie decyzji. Popełnić błąd, to żaden dyshonor. Przyznanie się do jego popełnienia i wycofanie się z niego świadczy o wielkości człowieka, ale trwanie w nim, pomimo posiadania pełnej świadomości co do fatalnych, a nawet wręcz tragicznych skutków jakie może on przynieść w przyszłości, do mądrości nie należy i wdzięczności oraz szacunku u potomnych się tym nie uzyska, ale wieczną hańbę i przekleństwo. Zegar tyka. A upływający czas bezlitośnie obnaży każde kłamstwo i każdy fałsz, niszcząc na samym końcu do cna, każdą budowlę wzniesioną na takim fundamencie.

Czy jednak ktoś w ogóle się nad tym dziś zastanawia?

Czas to pokaże.

https://kresy.pl/wydarzenia/polska/pabianice-chca-zerwac-umowe-partnerska-z-ukrainskim-miastem-z-powodu-bandery-i-szuchewycza

Jacek Boki – Elbląg, listopad – grudzień 2017 r.

Źródła:

[łac. nomen (est) omen ‘w nazwisku tkwi wróżba’], w nazwisku tkwi wróżba;

Za: Kresy we krwi (16 kwietnia 2018)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Odniesiemy się tylko do jednego, chyba niepotrzebnie wtrąconego w tekst zdania, gdyż nie możemy pozostawić tego bez komentarza. W podpisie pod zdjęciem Autor napisał: „W oddali budynek komory gazowej na terenie dawnego niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof„.

Oczywiście oficjalna wersja przyjmuje, że w niemieckim obozie KL Stutthof były komory gazowe wykorzystywane do masowej eksterminacji, ale niestety nie ma na to żadnych dowodów. Powtarzamy: historycy nie dysponują żadnymi dokumentami potwierdzającymi ludobójcze, masowe zastosowanie obiektów nazywanych komorami gazowymi w KL Stutthof. Nie różni się to wiele od tego samego stwierdzenia w odniesieniu do innych obiektów nazywanych komorami gazowymi, ulokowanymi w innych niemieckich obozach koncentracyjnych położonych na terenie okupowanej Polski. Co należy podkreślić – na co wielokrotnie zwracaliśmy uwagę – Przemysł Holokaustu zdążył zupełnie odejść od pierwotnej powojennej narracji jakoby w niemieckich obozach położonych na terenach poza okupowaną Polską, istniały komory gazowe wykorzystywane do celów ludobójczych. W obozach tych oficjalnie nie ma już komór gazowych wykorzystywanych do celów ludobójczych. Z premedytacją jednak Przemysł Holokaustu pozostawił narrację istnienia komór gazowych wykorzystywanych do celów ludobójczych, położonych w niemieckich obozach na terenach okupowanej Polski. Cui bono?

Jeśli chodzi o komory gazowe na terenie KL Stutthof (a dokładniej: jedną komorę gazową), to wybudowana została pod koniec 1943 roku z celem takim samym jak inne komory gazowe w innych niemieckich obozach koncentracyjnych: dezynfekcyjnych. W takim bowiem celu komory gazowe istniały w wielu punktach III Rzeszy, włącznie z niemieckimi koszarami wojskowymi, gdzie regularnie przeprowadzano dezynfekcję np. mundurów wojskowych czy sienników, przy użyciu osławionego Cyklonu-B.

Według obowiązującej narracji liczby ofiar komory gazowej w KL Stutthof szacuje się na ok. 4 tysiące (chociaż trudno nawet te dane znaleźć, bo z niewiadowych względów milczy o tym nawet oficjalna strona KL Stutthof, nie mówiąc o wybiórczym haśle w Wikipedii… – dlaczego?), jakkolwiek wszystkie dane opierają się jedynie na zeznaniach i opisach tzw. świadków, np. konfabulującego Włocha, Aldo Coradello, który opisuje również proces kremacji zwłok, zamykający się w 2 godzinach dla 15 ciał – co jest technicznym nonsensem. (Nie oznacza to oczywiście, że krematoria nie kremowały zwłok, bo były do tego celu wybudowane, a wielka liczba umierających na tyfus w 1945 roku stwarzała konieczność „pracy na trzy zmiany”…)

Niestety, siły piszące historię pod ideologiczne dyktando, wykorzystują wszystkie sposoby, również zeznania i wspomnienia tego typu miernych świadków jak Coradello, aby tworzyć i umacniać obowiązujące narracje Holokaustu, z wielkimi liczbami ofiar i sposobami ich uśmiercania.

 


 

Skip to content