Aktualizacja strony została wstrzymana

Piąta Kolumna organizuje kolejną imprezę „dialogu” polsko-żydowskiego

Już niemal rok temu, podczas czerwcowego zjazdu Prawa i Sprawiedliwości, premier Jarosław Kaczyński do sukcesów PiSu zaliczył „odzyskanie” Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Co pan Premier miał na myśli formułując tę złotą myśl, po dziś dzień nie wiadomo, gdyż od tego czasu byliśmy kilkakrotnie świadkami działania obcych sił ulokowanych na najwyższych szczeblach dyplomacji polskiej. Wszystko wskazuje niestety, że oficerowie tej Piątej Kolumny z wielką swobodą i skutecznością wykonują swoje zadania, kontynuując antypolskie obsesje.

Oto właśnie dowiadujemy się, że Ambasador RP w Waszyngtonie, pan Janusz Reiter – o którym można dużo, szczególnie na polu serwilizmu proniemieckiego podczas swego ambasadorskiego urzędowania w Niemczech za rządów prezydenta Kwaśniewskiego – rozsyła zaproszenia, bowiem „ma zaszczyt zaprosić na panelową dyskusję inspirowaną książką pt. „Trudne pytania dialogu polsko-żydowskiego”” („Difficult Questions in Polish-Jewish Dialogue.„). Panelistami „dyskusji” mającej się odbyć w Ambasadzie RP w czwartek 17 maja br. są: rabin Andrew Baker z Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego (The American Jewish Committee), Andrzej Folwarczny, prezes i założyciel prosyjonistycznej „Fundacji Forum Dialogu Między Narodami” oraz Maciej Kozłowski, redaktor od lat judaizującego naród polski „Tygodnika Powszechnego”, były ambasador RP w Izraelu, były wiceminister Spraw Zagranicznych RP – wysłany teraz w charakterze „specjalnego przedstawiciela Ministra Spraw Zagranicznych do spraw Stosunków Polsko-Żydowskich”.

Sądząc po swoim dorobku, edytorzy promowanej książki, czyli kolaboracyjna spółka Folwarczny-Kozłowski-Michał Bilewicz, stanowią dość specyficzne źródło informacji o stosunkach polsko-żydowskich, chyba że chodzi o przedstawianie ich w krzywym świetle uprzedzeń, bigoterii czy tak charakterystycznego dla talmudycznego widzenia świata – antykatolicyzmu.

Skąd edytorzy książki czerpią swe inspiracje? Weźmy pana Folwarcznego: na kilkanaście dni przed dyskusją w Ambasadzie RP, spotyka się z on Amerykańskim Komitetem Żydowskim oraz rabinami i członkami masońsko-żydowskiej synagogi Temple Emanuel Brotherhood, gdzie „dyskutuje” i promuje angielskojęzyczne wydanie książki „Trudne pytania…” i rozprawia na temat „Polsko-żydowskiego pojednania”.

Podwójną irytację wywołuje źródło finansowania tego rodzaju przedsięwzięć, gdyż promocja pseudodialogu w wykonaniu „Fundacji Forum Dialogu Między Narodami” wspierana jest przez Amerykański Komitet Żydowski i… Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, jak widać systematycznie zrzucające się na tego typu indoktrynacyjne spotkania, gdyż kolejne mają się odbyć również w dniach 5-12 sierpnia br. w Waszyngtonie, Nowym Jorku i Chicago.


Pojednanie? Najpierw niezbędne jest przyznanie się do winy!

Oczywiście o pojednaniu – w tym nawet o niezwykle trudnym pojednaniu polsko-żydowskim – można dyskutować, jednak pod warunkiem przyznania się do winy i wyrażenia skruchy, a na końcu wypełnienia słusznego zadośćuczynienia. Jednak nie słychać jakoś głosów przyznających się do kilkudziesięcioletniego (a nawet dłuższego pamiętając o roli Żydów w zdradach na rzecz zaborców) ciemiężenia narodu polskiego przez żydowskich oprawców, którzy w nadzwyczajnej nadreprezentacji tworzyli i zasilili komunistyczny reżim, w tym między innymi Resort Bezpieczeństwa Publicznego, PKWN, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, Urząd Bezpieczeństwa, Milicję Obywatelską, Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, sądownictwo, prokuraturę, itd, itd. Tylko wtedy – tylko wtedy! – gdy usłyszymy skomlenie o przebaczenie za stalinizację Polski, za dokonane zbrodnie na tysiącach polskich patriotach, torturowanych przez żydowskich śledczych i skazywanych na śmierć przez żydowskich sędziów – tylko wtedy można będzie mówić o warunkach na tworzenie rzeczowego, zgodnego z prawdą historyczną, trzymającego się faktów dialogu polsko-żydowskiego. W przeciwnym razie, każda próba „dialogu” staje się farsą i jest niczym innym tylko próbą typowego dla pewnych kół odwracania „kota ogonem”, zakłamywania historii, wykorzystywania jej dla swoich własnych ideologicznych celów, chętnie zresztą okraszanych materialnymi profitami.

Książka, którą za pieniądze polskiego podatnika promuje się na świecie, opłacając również prelekcje i spotkania, udostępniając sale polskich placówek dyplomatycznych, angażując aparat propagandowy, jest jedną z najbardziej – mówiąc delikatnie – nieobiektywnych kompilacji tekstów różnych autorów, dobranych według jednego klucza charakteryzującego się alergią na sprawę polskiej racji stanu. Warto w całości przytoczyć te nazwiska, które w większości stanowią kliniczny przykład nienawistnej antypolskiej, antynarodowej, antykatolickiej postawy. Przypomnijmy zatem geniuszy tego „dialogu” (w kolejności alfabetycznej): Miriam Akavia, Shlomo Avineri, Andrew Baker, Władysław Bartoszewski, Steven Bayme, Yaron (Karol) Becker, Michael Berenbaum, Michał Bilewicz, Anna Bikont, Nili Cohen, Aleks Dancyg (Alex Danzig), Helena Datner, Andrzej Folwarczny, Roman Frister, Konstanty Gebert, David Gordis, Israel Gutman, Elżbieta Isakiewicz, Leon Kieres, Ireneusz Krzemiński, Leszek Kołakowski, Marcin Kornak, Stanisław Krajewski, Maciej Kozłowski, Krystyna Oleksy, Andrzej Paczkowski, John T. Pawlikowski, David Peleg, Anthony Polonsky, Zuzanna Radzik, Naomi Harris Rosenblatt, Michael Schudrich, Dariusz Stola, Tomasz Szarota, Robert Szuchta, Joanna Tokarska-Bakir, Jerzy Tomaszewski, Piotr Trojański, Feliks Tych, Laurence Wieinbaum, Stefan Wilkanowicz.

Gdyby tak przydzielić bezstronnej osobie opracowanie listy antypolskich cytatów czy antykatolickich tekstów, to niewątpliwie wiele z powyższych nazwisk zajęłoby na niej czołowe miejsca. Czy tak ma wyglądać „promowanie polskości” przez „odzyskane” Ministerstwo Spraw Zagranicznych? Czy jedyne na co stać MSZ to karmienie Polonii fobiami panów Geberta czy Krajewskiego?

Podstawowa część książki, to rozdział pt „Trudne Pytania”, czyli pytania osobno opracowane przez kolejnego „specjalistę w tropieniu antysemityzmu”. Tak więc najpierw mamy się dowiedzieć „Skąd się wzięli Żydzi w Polsce?”, by zaraz potem od razu, bez ogródek dostać w głowę pytaniem „Skąd się wziął antysemityzm w Polsce?”. Później następuje dobijanie obuchem, trzonkiem i czym popadnie: „czy w polsce były pogromy?” (tak, tak, „polsce” małą literą!), „Ile Żydów zginęło podczas Holokaustu?”, „Dlaczego Polacy współpracowali z Niemcami przy prześladowaniach Żydów?” i „Jak to możliwe, że Polacy zgodzili się na budowę gett i obozów koncentracyjnych w swoim sąsiedztwie?” (to ostatnie to mądrości „profesora” Władysława Bartoszewskiego).

Dział „Wybrane Odpowiedzi” otwiera kolejny wykład „profesora” Bartoszewskiego pt „Jak Polacy zachowywali się w okresie Holokaustu?” (no jak to „jak?” – oczywiście, że mordowali, i to z większym sadyzmem i satysfakcją niż Niemcy!), następnie Leon Kieres, były szef IPNu zabiera się do wyjaśniania oczywistego antysemityzmu Polaków na przykładzie wydarzeń w Jedwabnem, Michał Bilewicz zadaje retoryczne pytanie: „Czy Żydzi są lojalni wobec państw, w których żyją, czy wobec Izraela?”, zaś Stanisław Krajewski (m.in. redaktor niezwykle obrzydliwego pisma Midrasz, współfinansowanego zresztą przez… polskie Ministerstwo Edukacji!) – kontynuuje pytania o oczywistej odpowiedzi: „Czy Żydzi chcą odzyskać swoje majątki w Polsce?”. Całość „jedynie słusznych” odpowiedzi zamyka znany guru marksizmu-leninizmu, prof. Leszek Kołakowski zataczając wizje „Jakie będą stosunki Polaków i Żydów w przyszłości?”


Holocaust Industry

Jak widać wachlarz zagadnień jest niezwykle monotematyczny i oscyluje wokół „największej tragedii w dziejach ludzkości”. Oczywiście podczas „dyskusji” – choć rozwijane są różne pseudohistoryczne wywody – nikt nie będzie się jednak zastanawiał np. nad prawdziwą liczbą ofiar „Holokaustu”, wszak debaty takie są dzisiaj w ramach poprawności politycznej i wprowadzonej penalizacji zabronione w wielu krajach świata, w tym ostatnio w Unii Europejskiej. Wszyscy znają już przecież prawidłową odpowiedź i żaden historyk nie ma prawa dociekać do źródeł – zresztą skutecznie ukrytych przed niepowołanymi. Ostatnie przekazanie archiwum z Bad Arolsen do – oczywiście „jedynie słusznego” odbiorcy czyli Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie – obwarowane restrykcjami dostępu, jest tego kolejnym dowodem. No bo któż miałby czelność „targać świętość ofiar Holokaustu” budując takie „obraźliwe” i „antysemickie” pytania, wszak wszystko już ustalone i obowiązuje jedynie słuszna wykładnia dziejów. To nic, że wykładnia ta rozpoczęła się od podania sędziemu Jacksonowi karteczki z odręcznie zapisaną liczbą „6 milionów” podczas „obiektywnego” Trybunału w Norymberdze, to nic, że w międzyczasie zredukowano liczbę ofiar w KL Auschwitz-Birkenau z 10 milionów (tak, tak! – taką liczbę podawała „autorytatywna”, tworzona przez setki „specjalistów w temacie” Encyklopedia Encarta), poprzez obowiązujące przez kilkadziesiąt lat propagandowe „4 miliony” (pamiętamy jak papież Jan Paweł II modlił się przy tych propagandowych tablicach?), aż po dzisiejsze jakieś półtora miliona. To wszystko przecież nieważne. Okazuje się, że Historię można dopasowywać do określonych potrzeb ideologii, można ją formować, naginać w sposób korzystny i wygodny na potrzeby chwili. Nie liczy się wszak ustalanie prawdy historycznej – najlepiej po prostu zabronić wstępu niezależnym historykom do archiwów, a opornych pozamykać. Tak więc w KL Auschwitz liczby topnieją, a magiczna – i ważna dla żydowskiej kabały – liczba „6 milionów” trwa nadal i ma trwać na wieki. Powtarzana ad nauseam ma stać się podwaliną Nowej Historii, podstawowym rozdziałem Nowej Epoki ludzkości, Nową Religią. Dziwne, że niezależne badania nad tą „największą zbrodnią ludzkości”, zbrodnią wymagająca budowania pomników i muzeów w co drugim mieście świata, obwarowane są srogimi konsekwencjami. No, ale Nowa Religia ze starotestamentową brutalności wziętą literalnie i zreinterpretowana rasistowską ideologią Talmudu, tego przecież wymaga…


Kim są bracia Kaczyńscy?

Ta ohydna impreza organizowana w polskiej placówce dyplomatycznej w drugim roku „budowania IV RP”, świadczy nie tylko o bezpodstawnym zapewnieniu Premiera o „odzyskaniu” MSZ-tu, ale wręcz o jawnie, bez żadnych obaw i bez przerwy działającej antypolskiej siatce konfidentów. Tej samej opcji, która od kilkudziesięciu lat nieustannie kontynuuje budowę państwa socjalistycznego, raz z mniej, raz z bardziej „ludzką twarzą”, lecz zawsze oplecionego ideą Judeo-Polonii. Nie, nic nie zostało więc odzyskane, panie Premierze!

W tym samym czasie niepokoją jednak inne zapewnienia. Czy enigmatyczne stwierdzenia panów Prezydenta i Premiera RP o „doskonałych stosunkach Polski z Izraelem”, tudzież tworzenie polityczno-militarnej osi „Waszyngton-Warszawa-Jerozolima”, przy równoczesnym przymykaniu oczu, a może i aprobowaniu podobnych antypolskich imprez w Ambasadach, w których głos zabierają antypolskie typy z łamów Midrasz, nie są symptomem kolejnego planu oszukania społeczeństwa, zapowiedzią czarnych czasów dla Polski, może nawet kolejnego rozbioru? Czas pokaże. Czyżby zatem „prawicowe” rządy w Polsce miały być tylko mydleniem oczu? Najwierniejsi tracą cierpliwość i mówią: Niestety, wiele na to wskazuje.

Lech Maziakowski
14 maja 2007 | Washington, DC | www.bibula.com


ZOB. RÓWNIEŻ:

Skip to content