Aktualizacja strony została wstrzymana

Bardzo dużo podobieństw – Stanisław Michalkiewicz

Uzyskanie przez Polskę i Ukrainę radosnego przywileju zorganizowania w 2012 roku mistrzostw piłki kopanej, wprawiło miliony ludzi w stan euforii. Główną przyczyną tej radości są informacje, ile to wszystko będzie kosztowało, tzn. – ile pieniędzy trzeba będzie wydać, zanim oczekiwane mistrzostwa się rozpoczną.

O ile jednak radość tych, którzy będą mieli okazję część tych pieniędzy rozkraść, a także tych, którzy będą mogli je zarobić przy budowaniu stadionów, hoteli, dróg czy autostrad jest zrozumiała, to trudno pojąć radość tych, którzy będą musieli te pieniądze wyłożyć, bez żadnego ekwiwalentu.

Mówię oczywiście o podatnikach, od których przecież rząd ten czy inny, będzie musiał te pieniądze najpierw odebrać. Jest to jeden z dowodów na nieracjonalność świata, a przy okazji – również na trafność polskiego porzekadła: „czegoś biedny – boś głupi”.

To właśnie o takich ludziach pisał poeta, że „na wyschłej piersi, pod brudną koszulą, czcze serca noszą krzycząc za kawałkiem chleba, a biegną za orkiestrą, co gra capstrzyk królom”. Ten odruch biegania za orkiestrą pokazuje atrakcyjność przemysłu rozrywkowego, przy pomocy którego możni tego świata rozładowują dzisiaj frustracje swoich niewolników.

Ale mniejsza już o to; w końcu to jeszcze w starożytnym Rzymie rzucono hasło „panem et circenses”, którymi najpierw konsulowie, a potem cesarze zjednywali sobie tłumy stołecznego pospólstwa, żyjącego dzięki bezpłatnemu rozdawnictwu egipskiego zboża i oliwy na podstawie słynnej lex frumentaria i wypełniającemu sobie czas wolny uczestnictwem w widowiskach cyrkowych i wyścigach rydwanów.

Piłki nożnej jeszcze wtedy nie znano, ale stronnictwa cyrkowe toczyły walki podobne do tych, jakie dzisiaj prowadzą między sobą sympatycy sportowych klubów, zwani przez podlizujących się policji gryzipiórów „pseudokibicami”. Znacznie ciekawsze mogą być jednak następstwa procesu, o którym z satysfakcją, a nawet nadzieją donosi „Gazeta Wyborcza” – że oto od momentu przyznania Polsce i Ukrainie radosnego przywileju zorganizowania wspomnianych mistrzostw, „nie ustaje popyt na spółki budowlane”.

Chodzi oczywiście o tak zwanych inwestorów, którzy na giełdzie kupują akcje przedsiębiorstwa zajmujących się budownictwem w nadziei na uzyskanie wysokich dywidend, albo na udaną spekulację na hossę.

Warto tedy przypomnieć, że podobna sytuacja wystąpiła 136 lat temu w Berlinie. W roku 1871 Prusy rozgromiły Francję w tak zwanej wojnie francusko-pruskiej. Jednym z narzuconych przez Ottona Bismarcka warunków pokojowych było wypłacenie przez Francję Niemcom 5 miliardów franków w złocie.

Stanowiło to równowartość miliarda ówczesnych dolarów, a dolar w tych czasach oznaczał mniej więcej jedną dwudziestą uncji złota (dokładnie w roku 1871 uncja złota kosztowała 22,4 dolara), podczas gdy teraz uncja złota kosztuje 600 dolarów. W przeliczeniu zatem na złoto, wartość francuskiej kontrybucji wyniosłaby dzisiaj co najmniej 27 miliardów dolarów, czyli około 80 miliardów złotych, co mniej więcej odpowiada kosztom organizacji mistrzostw euro 2012 oraz związanym z nimi inwestycji stadionowych, drogowych i hotelowych w Polsce i na Ukrainie.

Taki deszcz złota spadł na Berlin w okresie zaledwie trzech lat i spowodował gwałtowny wzrost popytu na akcje spółek, przede wszystkim właśnie budowlanych. Te spółki w przeważającej większości miały charakter grynderski. Chodzi o to, że w okresach dobrej koniunktury, kiedy ludzie mają więcej pieniędzy i poszukują możliwości korzystnego ich ulokowania, pojawiają się filuci, przedstawiający niebywale korzystne oferty akcji spółek-wydmuszek.

Nie prowadzą one żadnej działalności, poza wyciąganiem pieniędzy od jeleni. Tak właśnie było z większością spółek budowlanych w Berlinie, a dodatkowego smaczku dodaje temu okoliczność, że w tym okresie około 90% niemieckich grynderów było Żydami, z bankierem kanclerza Bismarcka, Gerszonem Bleichroederem na czele. Ówczesna prasa berlińska niebywale się nasładzała zarówno koniunkturą gospodarczą, jak i niebywałymi okazjami, całkiem tak samo, jak dzisiaj „Gazeta Wyborcza” w Warszawie.

Na efekty nie trzeba było długo czekać; kiedy w 1873 roku ustał dopływ francuskiego złota, na berlińskiej giełdzie nastąpił krach. Wszystkie budowlane spółki-wydmuszki zbankrutowały, wyciągnąwszy przedtem pieniądze od naiwniaków, którym się wydawało, że mogą być partnerami zawodowych giełdziarzy. Straty niemieckich Irokezów sięgnęły podobno aż jednej trzeciej stanu ich posiadania.

Wywołało to oczywiście wśród nich różne refleksje, które dziennikarz Wilhelm Marr, autor książki „Zwycięstwo judaizmu nad Niemcami” nazwał w roku 1879 „antysemityzmem”.

Historia oczywiście nigdy nie powtarza się dosłownie, ale w tym przypadku podobieństwa jest tak dużo, że obojętne przejście obok nich jest nie do pomyślenia, zwłaszcza dla felietonisty. Tym bardziej, że po roku 2012 nieuchronnie nadejdzie rok 2013, no a trzynastki bywają pechowe.

Stanisław Michalkiewicz
Komentarz  ·  tygodnik „Gazeta Polska”  ·  10 maja 2007  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Moje trzy grosze” ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

 

Skip to content