Aktualizacja strony została wstrzymana

Ujawniła się piąta kolumna – Stanisław Michalkiewicz

On revient toujours a son premier amour – mawiają wymowni Francuzi, co się wykłada, że zawsze wraca się do pierwszej miłości. Co tu ukrywać; prawdziwi z nas szczęściarze, że w podsumowaniu męczeńskiego klangoru, jak to straszliwy Gomułka wypuścił Żydów z babilońskiej niewoli w cudnym raju – dodajmy, że w raju, którzy Żydzi pomagali Józefowi Stalinowi w Polsce wybudować – możemy obserwować historyczne pojednanie „Chamów”, czyli ubowców w pierwszy, drugim, trzecim, a być może nawet i czwartym pokoleniu – bo ubowcy rozwnuczają się u nas na podobieństwo szarańczy – z Żydami, a nawet udającymi Żydów szabesgojami. Mamy nawet dowód tego historycznego pojednania na piśmie w postaci listu, jakie grono sygnatariuszy skierowało do „Żydów”. Ponieważ nie ma konkretnego adresata, to list skierowany został do wszystkich Żydów. Również do tych, którzy nie wahają się rzucać na Polskę i na Polaków najgorszych oszczerstw, gwoli przyprawienia narodowi polskiemu odrażającego wizerunku narodu morderców.

Sygnatariusze listu dopraszają się łaski, by „Żydzi” nie posądzili ich o lekceważenie „dialogu” i „prawdy o wspólnej historii”. Wiadomo bowiem, że lekceważenie „dialogu”, a zwłaszcza – „prawdy o wspólnej historii”, na ustalanie której strona żydowska co najmniej od 1998 roku zagwarantowała sobie monopol w postaci karalności tzw. „kłamstwa oświęcimskiego” w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej, to świętokradztwo i grzech śmiertelny. Szczególnie łajdacki jest fragment, w którym sygnatariusze krytykują nowelizację ustawy o IPN, której przypisują intencję „wyparcia udziału Polaków w Zagładzie”. Oznacza to, że oni sami ten udział Polaków w masakrze europejskich Żydów przez III Rzeszę podczas II wojny światowej w całej rozciągłości potwierdzają.

Dotychczas jeszcze nikt nie wyszedł tak daleko naprzeciw skoordynowanym politykom historycznym: niemieckiej i żydowskiej. Celem historycznej polityki niemieckiej jest stopniowe zdejmowanie, a przynajmniej rozmywanie niemieckiej odpowiedzialności za II wojnę światową, zaś celem żydowskiej polityki historycznej jest przerzucanie tej odpowiedzialności na winowajcę zastępczego, na którego żydowskie organizacje przemysłu holokaustu upatrzyły sobie Polskę. Ta koordynacja obydwu polityk historycznych nabrała tempa po wygłoszonym w roku 2000 przemówieniu niemieckiego kanclerza Gerharda Schroedera, który oznajmił, że „okres niemieckiej pokuty dobiegł końca”. Od tego momentu nie ustaje antypolska kampania inspirowana, finansowana i nagłaśniana przez wspomniane żydowskie organizacje przemysłu holokaustu, do których niekiedy doszlusowuje Izrael, a piąta kolumna w kraju w podskokach wykonuje zadania zlecone. W tej piątej kolumnie najbardziej widoczna była redakcja i środowisko skupione wokół „Gazety Wyborczej” – ale pod wspomnianym listem podpisali się jeszcze inni uczestnicy piątej kolumny, zarówno weterani zdrady, jak i debiutanci. Zresztą przeprowadzenie takiego rozgraniczenia może być trudne, bo w organizacjach debiutujących w renegackim procederze uczestniczą osobnicy, u których odstępstwo od narodu polskiego zeszło już do poziomu instynktów, albo którzy skłonność do łajdactwa powysysali z mlekiem swoich matek i spermą ojców, co to nie wahali się ani chwili przed wysługiwaniem się każdemu, kto obieca im możliwość pasożytowania na historycznym narodzie polskim.

Mam oczywiście na myśli ojców założycieli i potomstwo polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, której początki nikną w mrokach okupacji niemieckiej i sowieckiej. Zarówno folksdojcze, jak i kryminaliści, zorganizowani przez PPR, czyli sowiecką agenturę w „Armię Ludową”, po rozmaitych przygodach stali się najtwardszym jądrem komunistycznego systemu. W takim charakterze dochowali się potomstwa, które – jak np. w przypadku porządnej, ubeckiej familii Cimoszewiczów – pasożytuje na historycznym narodzie polskim już w trzecim pokoleniu. Po śmierci Józefa Stalina, kiedy pojawiło się niebezpieczeństwo zapłacenia rachunku za zbrodnie, zbrodniarze podzieli się na dwa gangi: „Żydów” i „Chamów”, które próbowały nawzajem tą odpowiedzialnością się przerzucać. Ten konflikt rozgorzał ponownie właśnie w 1968 roku, kiedy to „Chamy” próbowały odegrać się na „Żydach” umożliwiając im wyjazd z cudnego raju, który „tymi ręcami” tworzyli – no a teraz, na naszych oczach „Chamy” i „Żydy” padły sobie w objęcia, jednocząc się w potępieniu mniej wartościowego narodu polskiego, jako „udziałowcu Zagłady”.

Pora zatem podać listę sygnatariuszy, bo – jak powiada Cyprian Norwid – „nie jest światło, by pod korcem stało”, więc niech zasługi w szkalowaniu narodu polskiego nie pozostaną bez nagrody, nawet gdyby miał być nią powróz, albo pieniek. A więc, wśród sygnatariuszy jest Akcja Demokratyczna, Obywatele RP, Inicjatywa Wolne Sądy i Komitet Obrony Demokracji – żeby wymienić jednym tchem organizacje stworzone – jak podejrzewam – przy pomocy Wojskowych Służb Informacyjnych, których już „nie ma”, ale kiedy „były”, to kierował nimi pan generał Marek Dukaczewski, po mieczu i kądzieli pochodzący z Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. To po stronie „Chamów”. Po stronie „Żydów” wśród sygnatariuszy mamy Fundację im. Bronisława Geremka, Fundację im. Stefana Batorego, zasilaną pieniędzmi starego żydowskiego grandziarza Jerzego Sorosa, której z ręki je cała zgraja autorytetów moralnych i Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita. Jest tam też kilka organizacji których proweniencja nie jest do końca określona, ale skoro już się tam podpisały, to nie ma rady – trzeba je zakwalifikować jako tzw. „szabes-gojów”, czyli wysługujących się Żydom. To jest Stowarzyszenie im, Jana Karskiego z Kielc, Stowarzyszenie Kongres Kobiet i inne – temu podobne.

Osobną kategorię stanowią dwie osobistości. Były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa, którego podejrzewam, że NIGDY nie przeciął pępowiny łączącej go z tajnymi służbami PRL, a który wspomnianemu listowi udzielił swego „poparcia”, no i aktualny prezydent Andrzej Duda, który „wypędzonych” w 1968 roku poprosił, żeby „wybaczyli Rzeczypospolitej”. Tym samym przyznał, podobnie jak prezydent Aleksander Kwaśniewski w Jedwabnem w 2001 roku, jak prezydent Bronisław Komorowski w roku 2011 w Jedwabnem, tymi przeprosinami przyłączył się do oskarżeń „Rzeczpospolitej” – że zgotowała Żydom marcowy holokauścik. Podobnie jak Lech Wałęsa, który „poparł” sygnatariuszy listu piszących o „wyparciu udziału Polaków w Zagładzie”. Lecha Wałęsę i Andrzeja Dudę łączy to że jeden był prezydentem Polski, a drugi jest nim aktualnie. Ale łączy ich jeszcze jedno – że i jednego i drugiego nastręczył Polakom na prezydenta Jarosław Kaczyński.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Polska Niepodległa”    24 marca 2018

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4176

Skip to content