Aktualizacja strony została wstrzymana

Prof. A. Zapałowski: Działanie Ukrainy pokazuje, jak fałszywie podchodzą oni do relacji z Polską

Deklaratywność sojuszu polsko-ukraińskiego była tylko wtedy, kiedy Ukraińcy jednostronnie mieli z tego korzyści, a Polacy ponosili koszty, czy to polityki historycznej czy tego gospodarczej – powiedział w rozmowie z Redakcją Portalową Radia Maryja prof. Andrzej Zapałowski. Historyk odniósł się w ten sposób do działań Ukrainy w kwestii ludobójstwa Polaków dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Kresach oraz ekshumacji ofiar. Działanie Ukrainy pokazuje, jak fałszywie podchodzą oni do relacji z Polską – dodał.

Minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin udaje się w sobotę z wizytą roboczą do Polski, gdzie weźmie udział w uroczystościach upamiętniających ukraińskie ofiary Armii Krajowej we wsi Pawłokoma na Podkarpaciu.

W 1945 r. miejscowa polska samoobrona i oddziały Armii Krajowej (…) rozstrzelały tam 366 Ukraińców, w tym 157 kobiet i 59 dzieci do 14. roku życia. Takich wsi było wiele. Co więc mamy zrobić z Armią Krajową? – pytał szef ukraińskiej dyplomacji.

Jak podkreślił prof. Andrzej Zapałowski, na Ukrainie toczy się obecnie kampania wyborcza, a sprawa Pawłokomy jest u naszych wschodnich sąsiadów w znacznym stopniu zmanipulowana.

Ta wizyta i te słowa to przede wszystkim element kampanii wyborczej na Ukrainie. Jest to nastawione zwłaszcza na wewnętrzne oddziaływanie. W tej sprawie toczą się głosy o pacyfikację przez obecny obóz rządzący środowisk nacjonalistycznych, czyli dzielenie tego elektoratu. Drugą sprawą jest to, że sprawa Pawłokomy jest absolutnie zmanipulowana historycznie. Trzeba pamiętać o tym, że tak naprawdę nie było tam ekshumacji. Wszelkie badania, które robili niezależni historycy mówią, że tych ofiar było maksymalnie 150, a kobiety i dzieci zostały ze wsi oddelegowane. Proszę zwrócić uwagę, że wieś liczyła ok. 1000 mieszkańców, a zginęło do 150 osób – podkreślił historyk.

Bezpośrednim powodem akcji odwetowej Armii Krajowej w Pawłokomie było to, że zabrano kilkunastu żołnierzy AK. Członkowie UPA z tej wsi zamordowali żołnierzy i nie chcieli wydać ciał – zaznaczył rozmówca portalu Radia Maryja i wskazał, w jaki sposób Armia Krajowa dokonała odwetu w Pawłokomie.

– Nikt nie mówi o tym, czym była ta wieś. Odwołam się w tej kwestii do dwóch rzeczy. Po pierwsze, w Pawłokomie przed wojną proboszczem był ks. Michał Huk, późniejszy proboszcz Iskani, którego trzech synów było oficerami UPA, a tuż po nim ks. Wasyl Szewczuk, który był kapelanem przemyskiego kurenia UPA, który osobiście brał udział w działaniach przeciwko polskim wsiom oraz w mordach na Polakach. Po drugie, już po pacyfikacji Pawłokomy ukraińscy publicyści mówią, że 41 mieszkańców tej wsi dalej działało w sotniach UPA w latach 1945-1947. To tylko pokazuje, czym była ta wieś. Nie mówi się także o tym, co było powodem akcji odwetowej. To nie była tego typu akcja, co w Hucie Pieniackiej, że ktoś przyszedł i wymordował 1000 osób. To była akcja odwetowa na określone rodziny. Odbywała się ona w ten sposób, że była komisja, która przyprowadzała ludzi i Polacy z tej wsi wskazywali, czy ktoś był związany z ukraińskim ruchem nacjonalistycznym czy nie był. Kto był, tego rozstrzeliwano, a nie brutalnie mordowano. Te fakty należy upubliczniać. Kiedy powstawał pomnik w Pawłokomie, była to kwestia polityczna i żadna racjonalność historyczna się nie przebijała w tej sprawie – powiedział prof. Zapałowski.

Historyk wskazał, dlaczego strona ukraińska ciągle blokuje możliwość ekshumacji Polaków na Kresach. Kwestia Pawłokomy jest kolejnym elementem rozgrywki wewnętrznej oligarchów i nacjonalistów ukraińskich w kampanii wyborczej, która odbędzie się w przyszłym roku – dodał.

Pawło Klimkin cały czas podkreśla, że heroizacja UPA to program obecnego rządu i prezydentury Petro Poroszenki. Moim zdaniem jest to wykorzystywanie tylko i wyłącznie taktycznie problemu nacjonalizmu ukraińskiego, w tym UPA, w wyborach, które mają się odbyć w przyszłym roku. Nie chodzi tu w żaden istotny sposób o rozwiązanie kwestii historycznej ani pochówków na Ukrainie, bo kwestia pochówków ofiar ludobójstwa ukraińskiego na obywatelach polskich na Kresach została tak naprawdę zablokowana przez zbliżające się wybory. Dzieje się tak dlatego, że jakby się okazało, że w poszczególnych wsiach odkopuje się tysiące ofiar, w tym kobiet, dzieci, i w skali wielotysięcznych miejsc, to w dużym stopniu zmieniłoby się postrzeganie przez ludność ukraińskiej nacjonalistycznej narracji. W związku z tym należało zablokować wszelkie ekshumacje – tłumaczył.

Historyk odniósł się również do krytyki nowelizacji ustawy o IPN ministra Klimkina. Nowela dopuszcza wszczynanie postępowań za zaprzeczanie zbrodniom ukraińskich nacjonalistów.

Po pierwsze, zbrodnie nacjonalistów ukraińskich to fakt historyczny. Po drugie, minister Klimkin ma jakąś blokadę swoich jaźni, ponieważ Ukraińcy wprowadzili prawo (w kwietniu 2015 r. deputowani ukraińskiego parlamentu – tuż po wizycie ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego w ukraińskim parlamencie – przyp. RIRM), które uznaje członków UPA za bojowników o wolność oraz pod groźbą kary zakazuje krytyki i negowania celowości ich walki. To, co robi strona ukraińska pokazuje, jak fałszywie podchodzili do relacji z Polską. Deklaratywność sojuszu polsko-ukraińskiego była tylko wtedy, kiedy jednostronnie mieli z tego korzyści, a Polacy ponosili koszty, czy to polityki historycznej czy gospodarczej. Należy pamiętać o tym, że Polska poniosła wielomiliardowe straty w handlu z Rosją kosztem politycznego wsparcia dla Ukrainy. Ukraińcy w ogóle o tym nie pamiętają. Nie pamiętają oni nawet o tym, iż Polska cały czas w wielu obszarach kredytowała gospodarkę ukraińską. To jest oburzające, bo jeżeli nawet dochodzi do jakiegoś zadrażnienia w stosunkach polsko-ukraińskich, to każda dyplomacja stara się to załatwiać w sposób niejawny, rozmawiając czy negocjując, a strona ukraińska w tej chwili gra medialnie – rozmawia z polskim rządem poprzez swoje media. Świadczy to tylko o tym, że jest to gra polityczna, a nie próba rzetelnego podejścia do polityki historycznej Polski i Ukrainy i rozmowy o trudnych tematach – powiedział prof. Zapałowski.

Zachęcamy do obejrzenia reportażu TV Trwam nt. działań Armii Krajowej w Pawłokomie.

Część I reportażu:

Część II reportażu:

***

Świadkowie historii z Kresów apelują o zachowanie nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowym w kształcie, w jakim została uchwalona.  „Martwią nas (…) ostatnie doniesienia, że nowelizacja ustawy o IPN może być zagrożona” – czytamy w tekście [zobacz]. 

RIRM

Za: Radio Maryja (2 marca 2018)– [Org. tytuł: «[TYLKO U NAS] Prof. A. Zapałowski: Działanie Ukrainy pokazuje, jak fałszywie podchodzą oni do relacji z Polską »]

 


 

Prof. W. Osadczy: Polska w żaden sposób nie powinna uginać się pod presją Ukrainy

Polska nie powinna w żaden sposób ugiąć się przed tego rodzaju presją, a nawet ultimatum, natomiast sprawa pochówków ofiar ludobójstwa powinna wybrzmieć na najwyższym szczeblu politycznym – powiedział prof. Włodzimierz Osadczy. Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi wicepremiera Ukrainy Pawło Rozenki, w której uzależnił on wznowienie ekshumacji na Ukrainie m.in. od zmiany ustawy o IPN i odnowienia zniszczonych ukraińskich pomników w Polsce.

Zaniepokojenie wypowiedziami Pawło Rozenki wyraził wicepremier i minister kultury prof. Piotr Gliński.

Zagadnienia te „nie powinny być przedmiotem rokowań za pośrednictwem mediów”. Temu celowi służą spotkania dwustronne – napisał w oświadczeniu prof. Piotr Gliński.

Polski wicepremier zaproponował najpierw odszukanie i pochowanie wszystkich ofiar wojny i represji politycznych, a następnie przejście „do spraw znacznie trudniejszych, do dyskusji na temat statusu i sposobu upamiętnień symbolicznych”.

Polska polityka wschodnia nie może się cofać w walce o polską rację stanu – podkreśla prof. Włodzimierz Osadczy, dyrektor Ośrodka Badań Wschodnioeuropejskich na KUL.

– Polska nie powinna w żaden sposób ugiąć się przed tego rodzaju presją, a nawet ultimatum, natomiast sprawa pochówków ofiar ludobójstwa powinna wybrzmieć na najwyższym szczeblu politycznym. Bogu dzięki, że doczekaliśmy się sensownego listu pana prezydenta Andrzeja Dudy w związku z obchodami 74. rocznicy ludobójstwa we wsi Huta Pieniacka, gdzie po imieniu nazwani są oprawcy, ale też ofiary i wskazano również na to, że Polska będzie domagała się uczciwej ekshumacji i upamiętnienia ofiar ludobójstwa. Jest to bardzo ważne – wskazuje prof. Włodzimierz Osadczy.

Działania strony ukraińskiej są niezrozumiałe – ocenia historyk.

– Na Ukrainie jest bezgraniczne przyzwolenie na ideologię skrajnego nacjonalizmu. Ideologia ta znajduje poparcie władz, a można również zakładać tezę, że ma poparcie ośrodków geopolitycznych, z którymi liczą się władze Ukrainy. Stąd takie bezwzględne i absolutnie nieliczące się z Polską parcie, skierowane na to, żeby ideologia i symbole tej ideologii pozostały na terenie państwa polskiego. Uzależnia się od obecności na ziemiach polskich pomników formacji związanych z dokonaniem ludobójstwa możliwość przystąpienia strony polskiej do ekshumacji szczątków ofiar ludobójstwa – mówi dyrektor Ośrodka Badań Wschodnioeuropejskich na KUL.

Spór między Warszawą i Kijowem nasilił się wiosną 2017 roku, gdy ukraiński IPN zakazał poszukiwań i ekshumacji polskich ofiar na Ukrainie. Zakaz został wydany po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu.

– Jest to ze wszechmiar rzecz cyniczna i niezrozumiała. Przede wszystkim sprawa pochówków szczątków ludzkich jest obowiązkiem państwa ukraińskiego, które zadeklarowało swoją chęć przystąpienia do wspólnoty krajów europejskich. To, że przez ponad 26 lat nie uczyniło się zadość względem szczątków ludzkich, świadczy o tym, że deklaracje te są tylko powierzchniowe i nie świadczą o głębokich wartościach europejskich, chrześcijańskich, na terenach współczesnej Ukrainy – zaznacza prof. Włodzimierz Osadczy.

RIRM

Za: Radio Maryja (1 marca 2018)

 


 

Skip to content